Godzina „W” jak Disneyland, Kotwica jak McDonalds

Po roku zmagań, jednak zdążyli. Oczywiście, posłowie naszego  parlamentu, którzy podjęli  uchwałę oddającą hołd bohaterom polskiej drogi  do wolności. Przegłosowali taśmowo cały „pakiet”: 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, 75. rocznicę wybuchu  II wojny światowej i 100. rocznicę wymarszu Pierwszej  Kompanii Kadrowej. Odnośnie bohaterów Powstania Warszawskiego oddali hołd  „pamięci Polaków, którzy stanęli w obronie swojej ojczyzny, w szczególności zaś tych, którzy poświęcili dla niej życie”, co wymyśliła pewnie posłanka  Śledzińska-Katarasińska po spożyciu syropu na kaszel, bo według jej logiki dobry powstaniec, to martwy powstaniec. Bardzo niefortunne słowa.

Dwie poprawki jednak nie przeszły. Pierwsza, proponująca skreślenie akapitu głoszącego, że do upadku powstania doprowadziły „wstrzymanie sowieckiej ofensywy na prawym brzegu Wisły” i „ograniczone wsparcie ze strony aliantów” i druga, która wspominała o Muzeum Powstania Warszawskiego, jego pomysłodawcy i twórcy – Lechu Kaczyńskim. Rafał Grupiński powiedział: „…Proponuję nie pisać o Muzeum, bo to nie ma większego znaczenia dla tej rocznicy (…) wydłuża niepotrzebnie uchwałę”, a zapiekły w nienawiści Stefan Niesiołowski powiedział w TVPInfo, że Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma żadnego związku z powstaniem.

                                                                   ***
Na kontrowersyjny sposób uczczenia 70. rocznicy Powstania Warszawskiego wpadła firma Cobi, podobno lepsza od Lego, która zaproponowała dzieciom od lat 5 wesołą zabawę w wojnę, z całym arsenałem granatów, armatek, pocisków i innych rodzajów broni, robiąc jednocześnie z Powstania Warszawskiego wesoły Disneyland z uśmiechniętymi powstańcami, roześmianymi Niemcami z karabinkami i namalowanym na klockowej ścianie symbolem Polski Walczącej. Nowoczesna droga do edukacji młodego pokolenia. „Nie popieramy takich rzeczy, naszym zdaniem młodzi ludzie nie powinni się bawić bronią. Jest przecież tyle innych bardziej  kształcących zabawek”- mówi w wywiadzie dla „Faktu” ppłk Edmund Baranowski, uczestnik Powstania Warszawskiego. Zabrakło wyobraźni i pokory producentom, bo są tematy i symbole, na których nie wypada robić kasy, zachęcać do zabaw bronią, trywializować historię, a znak Polski Walczącej sprowadzać do pierwszego lepszego znaku handlowego. To profanacja głównie uczuć Polaków właśnie teraz, gdy weterani II wojny światowej, zrzeszeni w Związku Powstańców Warszawskich i Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej, zainicjowali ideę ochrony znaku Polski Walczącej, jako  symbolu walki polskiego narodu z niemieckim agresorem i okupantem podczas II wojny światowej. Ten sposób upamiętnienia największego aktu zbrojnego wszystkich ruchów oporu ujarzmionej Europy, ofiarnie realizowanej miłość Ojczyzny, która postawiła w jednym szeregu powstańczych żołnierzy i mieszkańców Warszawy, mimo różnic światopoglądowych, klasowych i politycznych, spotkał się z aprobatą sejmu. W ustawie o ochronie znaku Polski Walczącej, który stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej zapisano również, że "otaczanie znaku Polski Walczącej czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej", a kto go publicznie znieważa, podlega karze grzywny. Także senatorowie opowiedzieli się za ustawą jednomyślnie i trafi ona teraz  do podpisu prezydenta. 

Znak Polski Walczącej, pojawił się po raz pierwszy na ulicach Warszawy 20 marca 1942 r., jako wynik konkursu, który ogłosiło Biuro Informacji i Propagandy  Komendy Głównej AK. Spośród 27 nadesłanych propozycji zwyciężył projekt Anny Smoleńskiej,  studentki historii sztuki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, harcerki „Szarych Szeregów”, uczestniczki akcji Małego Sabotażu "Wawra",  która została wywieziona do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie, podobnie jak troje członków rodziny, zginęła. Znak kotwicy miał dawać Polakom nadzieję na zwycięstwo, był łatwy do wykonania i malowany wszędzie, w miejscach najbardziej widocznych, trudno zmywalną farbą.

Przeciwna ustawie Platformy Obywatelskiej o objęcie znaku Polski Walczącej ochroną prawną, by znak "nigdy przez nikogo nie został przywłaszczony lub użyty w sposób, który by godził w jego sens", jest Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, którą poparli posłowie PiS. Według nich, znak Polski  Walczącej powinien być używany przez wszystkich, ponieważ jest  on "ważny i święty" dla każdego obywatela Polski i jest ogólnonarodowym dobrem, co oznacza, że może być używany przez wszystkich.
Nie podzielam, niestety, tego stanowiska, bo właśnie firma Cobi jest najlepszym przykładem na nieodpowiednie wykorzystanie znaku Polski Walczącej, do celów komercyjnych. Nie uważam też, by biegający po stadionach kibole w koszulkach ze znakiem kotwicy i z kijami basebolowymi w ręku, byli przykładem pozytywnego wykorzystania symbolu, podobnie jak działalność prywatnego przemysłu „koszulkowego”, który zarabia na ogólnonarodowej własności. Z drugiej jednak strony musimy mieć świadomość, że bliżej nieokreślona ochrona znaku, nad którą ma czuwać Ministerstwo Kultury i ROPWiM, jest tylko zabiegiem symbolicznym i pozorowanym, który nigdy nie będzie realizowany. Bo co może zdziałać ustawa, skoro nawet zapis  art. 28 Konstytucji RP, o godle, fladze i hymnie, które podlegają ochronie prawnej, jest łamany. Brak respektu, poszanowania symboli narodowych i okazywanie im pogardy, nie zmieni  ustawa ani nawet konstytucja.

Mieliśmy przecież przykład profanacji hymnu i polskiego godła z masy czekoladopodobnej czy  profanacji flagi, która była miejscem radosnej twórczości kiboli, czy ekscesów w wykonaniu Kuby Wojewódzkiego. Widzieliśmy na własne oczy biało-czerwone flagi z logo browaru „Tyskie” i takie same szaliki z logo TPSA. W Ameryce, na przykład, nie wolno umieszczać na fladze narodowej żadnych emblematów ani napisów,  więc również zakazane jest wpisywanie we flagę logotypów klubowych, a za profanację flagi USA szeryf z Arizony zminimalizował dietę do wody i chleba dla  więźniów, którzy nie okazali dla niej szacunku. Tak zwana kara patriotyczna. Jaka kara patriotyczna powinna być wymierzona dla TVN-u, Pawła Abramowicza i Kamila Durczoka za kpiny z polskiego orła? Może również dieta o chlebie i wodzie. A co dla naszej władzy, która w ubiegłym roku, z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego nie wpuściła przed pomnik Gloria Victis na Cmentarzu Wojskowym pocztu sztandarowego weteranów Narodowych Sił Zbrojnych i wielu kombatantów, bo miejsca starczyło tylko dla polityków Platformy Obywatelskiej? 
Podobnie może być ze znakiem Polski Walczącej, który przecież jak samo Powstanie Warszawskie  i jego bohaterowie czy Muzeum PW są niewygodne dla rządzących. A kto poczuje się obrażony, może wystąpić z oskarżenia prywatnego, bo do ustawy o ochronie Znaku Polski Walczącej stosuje się przepisy Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. I jak tu nie być wściekłym, a nawet nie buczeć?

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

02-08-2014 [08:55] - NASZ_HENRY | Link:

Nie ma co buczeć trzeba wykopać ;-)

Obrazek użytkownika Magdalena Figurska

02-08-2014 [16:20] - Magdalena Figurska | Link:

Na wykopki to do Kurzei. On specjalista.