Na trakcie Słowa: Straight story

...zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.  (Mt 10,40)
 
Powiada św. Paweł, że mądrość tego świata jest głupstwem u Boga (1 Kor 3,19). Otrzymaliśmy w darze intelekt i bardzośmy z tego radzi. Czujemy dumę, wynosimy się ponad piramidę wszelkich stworzeń. Miarą intelektu wartościujemy też samych siebie. Tytani rozumu, „mózgowcy” otoczeni są z reguły powszechnym szacunkiem, czasami wzbudzają zabobonny lęk.
 
Ostatnie wieki to tryumf nauki i techniki. Na czym polega ów tryumf? Na tym, że lawina tzw. postępu zmiotła wszystko inne, nadwątliła wiarę, skundliła kulturę, dokonała przerażających spustoszeń, unifikując w wymiarze globalnym obyczajowość, systemy wartości: dziś czy to na Czarnym Lądzie, czy w dalekiej Japonii dominuje stereotyp życia przywleczony przez białego człowieka: praca, dom, samochód, giełda, stadion, kino, telewizja, play station, chat, blog...
Taki to tryumf „białego” intelektu.

Któż z nas więc lubi, by nazywano go prostaczkiem? Słowo „prostak” funkcjonuje dziś jako inwektywa. Jeśli już nie dysponujemy imponującym intelektem, staramy się to ukryć (zjawisko owo dobrze ilustruje dowcipne powiedzenie: jedynie rozum rozdzielił Pan Bóg sprawiedliwie, skoro nie znalazł się nikt z pretensjami, że dostał za mało).
Tymczasem Chrystus dziękuje Ojcu za to, że objawił Prawdę nie uczonym w piśmie i faryzeuszom, lecz zwykłym prostaczkom: nieokrzesanym rybakom, celnikom. Przecież to oni zostali wybrani na kapłanów Nowego Przymierza!
Przyjrzyjmy się ludziom prostym. Jak się cieszą życiem. Jak żyją w harmonii z przyrodą. Jak prostotą serca służą bliźnim. Jak prostymi słowami i gestami wielbią Boga.
 
Tak żyłem i ja – do pewnego czasu. Posłuchajcie mojej prostej historii.
W czasach licealnych odszedłem od wiary wpojonej mi w dzieciństwie przez Rodziców, prostych galicyjskich chłopów, których gorąca, prostolinijna religijność, nigdy chyba nie skażona zwątpieniem, do dziś bywa przedmiotem mej zazdrości. Od­sze­dłem – i jest to zapewne przypadek w tamtych latach typowy – zauro­czony mocą tzw. nauki. Powierzchowność (dziś to wiem!) spojrzenia na jej do­konania nie pozwoliła dostrzec rys na, zdawałoby się, doskonałej mozaice krzyczącej wręcz logiką powiązań, oślepiającej prostotą (pozorną, jak mia­łem się później przekonać) tłumaczeń, miażdżącą potężnymi mac­ka­mi racjo­nalizmu wątłą roślinkę mej wiary hodowaną na niepewnej glebie senty­men­talizmu.
Mechanizm, który tu zadziałał odwiódł od wiary niejednego młodego czło­wieka, który, podobnie jak ja, pełen kompleksów trafił z zabitej deska­mi wsi w wartki nurt wielkomiejskiego życia. Poszukując swojej szansy, od­nalazł ją w predyspozycjach intelektualnych. Jak miał więc nie wierzyć w moc rozumu, skoro dzięki niemu osiągnął sukces i zyskał akceptację środowiska?
O tym, że potęga rozumu, wszechmoc nauki są iluzją zaledwie, miałem się przekonać później. Wówczas, gdy traciłem wiarę, zabrakło ludzi, by tę prawdę przede mną odkryć. Za to mnóstwo było takich, którzy pieczoło­wi­cie umacniali kiełkujące we mnie przekonania pozytywistyczno-materia­lis­tyczne. Pojawiali się jako autorzy książek popularnonaukowych, które chło­­nąłem, jako lektorzy wiadomych instytucji, pielgrzymujący po inter­na­tach i szkołach apostołowie naukowego światopoglądu.
Odzyskałem wiarę w latach studenckich, gdzieś między sinymi od papierosowego dymu pokojami akademików, a małą salką duszpasterstwa akademickiego wypełnioną gorącogłową bracią studencką. Między sala­mi wykładowymi, gdzie pełen skupienia uprawiałem mozolną wspi­nacz­kę ku wyżynom ścisłej wiedzy, a długimi alejami parku, gdzie na trwają­cych nierzadko do brzasku spacerach wykłócałem się z wierzącymi przy­jaciółmi mocno zdegustowanymi mym racjonalistyczno-pozytywis­tycznym skrzy­wieniem.
Złożyłem broń, gdy przekonałem się na własnej skórze, że rację miał Pascal twierdząc iż trochę wiedzy oddala od Boga; wiele wiedzy przybliża do Niego. A także, że wiedza nie jest najważniejsza.
 
Więc co jest najważniejsze?
Żegnaj - odpowiedział lis. - A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
- Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.
Powtórz i ty. Zapamiętaj, bo to jedno z najgenialniejszych streszczeń tej prostej historii, jaką jest Dobra Nowina.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika tadeusz.K

06-07-2014 [11:06] - tadeusz.K | Link:

Witam Ciebie Tadeuszu!

Pięknie dziękuję za notkę i świadectwo, za świadectwo.
Przez chwilę oglądałem siebie.
Jeszcze raz dziękuję - wzmocniłeś mnie.
Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika tsole

06-07-2014 [11:44] - tsole | Link:

Cieszę się. Pozdrawiam!

Obrazek użytkownika andzia

06-07-2014 [12:07] - andzia | Link:

Witaj Tsole.coraz częściej przekonuję się,że to odejście od Boga -w pewnym czasie- tyczy ludzi dziś 50+,bo mnie też to dotknęło.Ale chcę napisać dzisiaj o mojej śp.Mamie,niezwykle pobożnej Kobiecie,której życie nie oszczędzało,ale dopiero nieunikniona świadomość,że jej córka,a moja 21 letnia siostra umrze,spowodowało odwrócenie się się od Boga.Pamiętam,jak skarżyła się do swojej szwagierki,na Jego niesprawiedliwość,a ta odpowiedziała: Helu,masz wielki grzech,że tak mówisz.Pamiętam,jak bardzo byłam zła na ciotkę,że zamiast współczuć,tak ostro odniosła się do Mamy.
Niezwykły był jednak odzew tych słów,który do dzisiaj wywołuje u mnie łzy.Otóż,niedaleko nas stoi w lesie mały kościółek z krzyżem o ciekawej historii;i mama obeszła na kolanach ten kościółek jako przeproszenie Boga za swoje odstępstwo,a przecież tak -po ludzku- bardzo zrozumiałe.
Myślę,że wiele jest podobnych historii,tylko nie zwraca się na nie uwagi,bądź "wstydliwie" o nich nie mówi zeby nie być posądzonym o zabobon,ciemnotę itp.
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika tsole

06-07-2014 [13:32] - tsole | Link:

To ja też opowiem o sąsiedzie ze wsi, gdzie się wychowałem, którego można porównać do Hioba. Miał siódemke dzieci, po kolei pięc z nich umarło, na końcu zmarła zona. Gość został z dwiema córkami (z jedną chodziłem do szkoły) i wtedy się zalamał. Powiedział, ze Bóg nie dopuściłby do czegoś takiego, przestał chodzic do kościoła. Gdy już byłem na studiach spalił sie jego dom. Ale on już nie żył, w domu mieszkała jedna z tych córek.
Modlę sie od czasu do czasu za niego. I myślę, że zaznaje dobroci Boga na Tamtym Świecie. Nie wiem, czy ja podołałbym takiemu egzaminowi.

Obrazek użytkownika Magdalena

06-07-2014 [16:50] - Magdalena | Link:

Z rozmaitych spotkań charyzmatycznych, w których biorę udział od lat, wiem, że los Hioba dany jest tylko niewielu. Mamy takie średniowieczne poczucie dopustu bożego a tymczasem pierwsi chrześcijanie wiedzieli co to znaczy uzdrowienie i jak pozyskiwać błogosławieństwo boże.
Chodzi mi o to, że zasięgnąwszy porady i rozeznania charyzmatyków odkryłam, że większość złych rzeczy jakie przydarzały się w mojej rodzinie to był efekt złorzeczeń i grzechów przodków. Czasem zwykły brak błogosławieństwa. Albowiem nasze słowa są jak kule. Innymi słowy- sąsiadowi mógł ktoś powiedzieć: a żebyś zdechł razem z rodziną i mieć to na myśli i Zły zrobił swoje.
Polecam x. Reczka "Jezus leczy złamanych na duchu" oraz "Jezus leczy dzisiaj". Polecam.
Byłam po rozeznanie w tamtej wspólnocie i choć mojego świadectwa w książce nie ma (wstyd, wstyd), to oni pomogli rozwiązać problem, choć nadal to ciągła walka. Z tym, że jestem Bogu wdzięczna za poprzednie trudności bo to nadaje lepszą perspektywę wartości życiowych.

Obrazek użytkownika tsole

06-07-2014 [18:25] - tsole | Link:

"większość złych rzeczy jakie przydarzały się w mojej rodzinie to był efekt złorzeczeń i grzechów przodków."
Oj, to bardzo niechrześcijańskie myślenie jest. Jezus stanowczo wykluczył mozliwośc cierpienia niewinnych jako kary za grzechy przodków. Np. w historii ślepca apostołowie pytali: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?”. Jezus odrzekł: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale (stało się tak), aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 2 n).
Podobnie sprzeciwia się traktowaniu nieszczęśliwych zdarzeń jako kary Bożej: "Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zawaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy" (Łk 13.1-9).
Młyny Boże mielą inaczej niż to sobie czasem wyobrażamy.

Obrazek użytkownika Magdalena

06-07-2014 [13:15] - Magdalena | Link:

Mój dziadek, zwykły chłopak po zaledwie 7 klasach, choć oczytany i inteligentny, mógł zrobić wielką "karierę" a powiedział, że do partii się nie zapisze, bo by się trzeba Boga wyprzeć. Nie zapisał się nawet wtedy gdy mogło mu to pomóc uratować syna- nastolatka umierającego na raka. Do końca życia pozostał "nikim", umarł nie doczekawszy tak zwanej wolnej Polski. Umarł nagle i bez sakramentów, uprzednio zaniedbując praktyki religijne, ale myślę, że Bóg do którego się przyznawał przez negację całego systemu, przyznał się do niego gdy przed Nim stanął.
I to pomaga mi bardzo w wyborach i odrzucaniu wielu idiotycznych opinii tzw. ekspertów na temat wiary i całej rzeczywistości duchowej.
Jak zwykle dziękuję za piękny wpis, Tsole.
Pozdrawiam.
Magda

Obrazek użytkownika tsole

06-07-2014 [14:04] - tsole | Link:

Też dziękuje za wzruszający komentarz i pozdrawiam!