Nie wiem, czy kolejne wybory zostały sfałszowane. Wiem, że zagłosowała w komplecie sitwa ta co zawsze i oddała swoje głosy na tych co zawsze - czyli na siebie, na swoich pociotków, swoich sponsorów, pracodawców i wielokrotnie oswojonych płatnych dobroczyńców. Naród omamiony mitem „korzystnej dla PiS niskiej frekwencji” z czystym sumieniem te wybory olał.
Naród oleje wszystkie kolejne wybory, bo już wie, że sitwy nic nie ruszy, więc po co się szarpać. Kolejna wygrana PO może dodatkowo zniechęcić wszystkich, którzy jeszcze głosują. I nie będą to zwolennicy Tuska. Ta wygrana zadecydowała, kto znajdzie się na równi pochyłej. Dlatego była tak ważna, dlatego zrobiono wszystko, żeby wynik PO był choć o włos wyższy niż wynik PiS.
20 tysięcy głosów można było spokojnie „zorganizować’ podczas mozolnego dopasowywania systemu do wyniku przez „informatyków”, można było dużo wcześniej zmienić proporcje podczas gorączkowego poszukiwania „zaprzyjaźnionych” śmietników, niepostrzeżenie utylizujących worki z głosami oddanymi na Prawo i Sprawiedliwość. 20 tysięcy głosów to jest tylko trochę więcej, niż możemy uzyskać w USA i Kanadzie łącznie - oczywiście pod warunkiem, że skrawek Polonii poczuwający się tam do bycia Polakami w całości zagłosuje na PiS (a tak nie jest, bo na PiS głosuje ok.. 70 % biorących udział w naszych wyborach, czyli jakieś 13 tysięcy).
20 tysięcy to jest 1/12 tego, co zostało uznane za głosy nieważne i co wykreślono z ewidencji bez podania przyczyn nieważności i bez szczegółowego raportu. Przekręt na dwadzieścia tysięcy głosów to dla aferałów pestka . Aż się dziwię, że tak długo nad tym pracowali – no chyba, że mieli zadanie dużo trudniejsze i musieli przenieść z PiS na inne partie (przypominam medialne pompowanie Korwina!)wielokrotnie więcej niż 20 tysięcy głosów. Wtedy tak, wtedy musieli naprawdę ciężko pracować, mając do dyspozycji tylko posłuszny system, przyjazne serwery i kilkanaście godzin „zliczania”, zapewnionych przez PKW.
Wirtualne wybory, nie mające niczego wspólnego z rzeczywistymi, wybory podyktowane przez wydrukowany w pewnej kancelarii i rozesłany do ośrodków badania opinii „sondaż”? A dlaczego nie? Mamy jeszcze jakieś złudzenia? Po Smoleńsku mamy jeszcze jakieś złudzenia?
Nie łudźmy się, że w wyborach samorządowych i parlamentarnych będzie lepiej. Będzie gorzej.
PSL przygotowuje się do „odbicia” PiS Polski lokalnej – i ma wszelkie szanse na powodzenie. Pierwsze zwiastuny już się pojawiają, i wcale nie wynikają z uwielbienia dla PSL . Po prostu – ludzie tracą nadzieję na skuteczność kartki wyborczej, coraz częściej słychać głosy, że wybory to fikcja. Co możemy im powiedzieć? Że nie?
Przeciwnicy systemu głosują w ogromnej większości na PiS (wynik PO jednocyfrowy!), ale też nie idą do wyborów w takiej liczbie, która umożliwiłaby pokonanie członków PSL i ich otoczki, walczącej przy pomocy kartki wyborczej o apanaże, komfort życiowy oraz wszelkie inne zyski wynikające z uczestnictwa w tym towarzystwie wzajemnej adoracji. Pomnóżmy 124 tysiące (liczba członków PSL , dane z grudnia 2012) przez cztery – choć w zasadzie należałoby przez więcej, bo rodziny członków PSL są dość liczne. Ale niech będzie ten wariant „oszczędny”: prawie pół miliona. Dodajmy do tego dobrych znajomych i znajomych tych znajomych. Nie zapominajmy o zależnościach zawodowych, o lojalnych współpracownikach, o lokalnych przedsiębiorcach, o urzędnikach związanych z partią na śmierć i życie. Co najmniej dwa razy tyle. Czyli w sumie jakiś milion- półtora miliona głosów zagwarantowanych w każdych wyborach, niezależnie od kontekstu politycznego i „osiągnięć” partii. Na PSL nikt oprócz PSL-owców i ich rodzinno- biznesowego zaplecza nie musi głosować. Wystarczy, że inni nie pójdą do wyborów, i partia gładko przechodzi próg wyborczy, i ma zapewnione miejsce w Sejmie, Europarlamencie, samorządach.
Teoria „sprzyjającej PiS niskiej frekwencji” jest już dawno nieaktualna! Gremialny atak PSL na stanowiska w przyszłych wyborach (każdych!) może przy „niskiej frekwencji” w większości gmin zmieść PiS z pozycji lidera, którą w tych eurowyborach jeszcze udało się zdobyć - a na wielkie miasta nie ma co liczyć, bo tu sitwy są stokroć liczniejsze i w dodatku wyposażone w serwery, „informatyków” i PKW.
Od paru dni słyszę w mediach, że mamy wolność… Czy sfałszowane wybory to zamach na wolność, czy nie? Czy ta wolność, ta demokracja jakiś sposób zobowiązuje sądy, w tym SN? Co w kontekście sfałszowanych wyborów może zrobić niezawisły… sąd? W WOLNEJ Polsce?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7507
Rolnicy do niczego nie są PSL potrzebni. PSL zagłosuje sam na siebie i przekracza próg wyborczy, a w szczególnie "upartyjnionych" gminach wygrywa wybory, jeśli frekwencja będzie poniżej 40 procent. A na to się, niestety zapowiada.
2. Zdechły Palikot oraz wszelkiej maści rozłamowcy mogą zmajstrować kroplówkę dla PO. Na kogo zagłosują ich byli wyborcy? Na SLD? Raczej nie. Na PiS? Nigdy. Jesli ktoś mając do wyboru Ziobrę i Kaczyńskiego głosowal na Ziobrę, to trudno go uznać za potencjalnego wyborcę PiS. Bardziej za zmanipulowanego idiotę, który znowu "będzie szukał" - aż ocknie się przy PO.
3. Ferment nie raz okazywał się autopromocją, i myślę że tak jest i tym razem.
Co nie zmienia faktu, że
4. Partii władzy z całego serca zyczę gorącego lata, przyspieszającego proces rozkładu
Pozdrawiam!
I tak i nie. Wybory do UE to raczej pokazały że Polacy nie są fanami tej instytucji. Dodatkowo w tym wypadku mają pełne prawo sądzić że wybory nic nie zmienią bo Parlament UE to instytucja czysto fasadowa z czym się nawet tamtejsze urzędasy zbytnio nie kryją.
Ale przede wszystkim jest to moloch, gdzie nasz głos ginie w setkach milionów innych głosów tak samo jak ginie jakikolwiek logiczny program, pomysł kandydata na działanie w UE.
Ludzie zaczną być może chodzić na wybory i bardziej wpływać na ich wynik jeśli będą czuć że ich głos wesprze coś konkretnego. Bliskiego. I tą drogą dochodzę do tak pogardzanych JOWów. Dużo łatwiej jest każdemu wesprzeć jakąś konkretną osobę, która jest bliska jego regionowi i lokalnym problemom niż abstrakcyjne twory partyjne z partyjnymi a nie lokalnymi interesami. Np. wybory prezydenckie mają zwykle wyższą frekwencję bo są bardziej namacalne.
Kolejną zaletą JOWów jest jak się wydaje utrudnione fałszowanie. Nie są bowiem ważne ogólnopolskie wyniki ale lokalne, gdzie każdy poważny kandydat powinien być zdolny do kontroli komisji i ręcznego przeliczenia głosów.
Obecnie słychać zewsząd narzekania że ludzie nie chcą głosować na PiS itp. No ale ale. Jeśli my faktycznie wierzymy w demokrację i zdolność ludzi do wyboru to na czym polegają obawy przed JOWami? Przecież wtedy każdy kandydat musiałby się na poważnie zaangażować w kampanie w swoim okręgu i nie mógł liczyć że to załatwią za niego procenty wyborcze. Dlaczego ludzie mieliby wybrać skompromitowanego członka PO? A nie aktywnego pełnego werwy człowieka PiS?
A może co ciekawe i prawdopodobne wygrywaliby często ludzie niezależni?
To zabawne że wszyscy tu tak pragną zmian, demokratycznych zmian a z drugiej strony tak się boją demokratycznych JOWów, braku progów co rozwaliłoby skostniały Układ a przy okazji uderzyłby z wielką mocą w PO ale także w PiS. Ale przede wszystkim przybliżyłoby wybranych do wyborców i być może pozbawiło argumentów tych co nie chcą głosować.
Czemu każda partia popiera demokrację, pragnie dużej frekwencji, zaangażowania wyborców a tak boi się JOWów, które przecież dla partii posiadającej autentyczne poparcie nie mogą być niczym strasznym....
Pieniądze są potrzebne, owszem. Ale dużo bardziej w obecnym systemie wymagającym stworzenia wielkiej organizacji i wybicia się mediach by przekroczyć próg. Po prostu niemożliwe jest przeskoczenie tego bez pieniędzy. Natomiast lokalnie może być Pani znana na wiele sposobów. Może Pani być sportowcem, znanym dziennikarzem, muzykiem, działaczem kulturalnym itp. Ale przede wszystkim nie musi Pani iść na żaden Układ z kierownictwem jakiejś partii, która łaskawie wystawi Panią do wyborów.
Jeśli Pani zakłada że pieniądze są kluczowe to coż...
tak jak Pani napisała to co jest już na zawsze pozostanie. Bo jak sobie Pani wyobraża założenie nowej partii i zdobycie 5% w skali kraju? Według Pani jak rozumiem opozycja może być tylko jedna i ma nią być PiS?
Na tym polega demokracja?
Pisze Pani że można podstawiać słupy itp. To ja się zapytam. Co jest prostsze: Podstawić skutecznie 200 słupów czy 2 partie? Można by je np. nazwać Ruch Narodowym? A może Kongresem Nowej Prawicy? A może ....?
Zapytam się jeszcze raz. Co ma zrobić człowiek, który jest wrogiem PO, który chciałby pójść na wybory ale który nie chce głosować na PiS? (A łatwo podać wiele sensownych powodów dlaczego mu PiS nie pasuje)
Dlaczego mam głosować na jakieś ogólnikowe partie z własnymi interesami i wizjami zamiast na konkretnych lokalnych ludzi z konkretnym przesłaniem do lokalnej społeczności?
Może tu jest klucz sukcesu PO?
A może tak naprawdę problem tkwi w tej tzw, mniej lub bardziej realnej "demokracji"?
Ludzie znani z tego, że są znani właśnie ponieśli porażkę. Polacy jeszcze nie dali sie nabrać na sportowców, muzyków, "działaczy kulturalnych" itp. I to nieprawda, że tacy nie muszą robić kampanii. Muszą. W przeciwnym wypadku nikt nie będzie miał pojęcia, że kandydują, nie mówiąc już o programie.
Co jest skuteczniejsze - podstawić 200 słupów czy dwie partie? Odpowiadam. 200 słupów. Słupów ci u nas dostatek i są bardzo tani. Potrafią oddać swój głos za 20 zł. Za parę tysięcy można znaleźć parę tysięcy "kadydatów", skutecznie wyeliminować niewygodnych polityków, mieć cały Sejm w garści i wreszcie skończyć z fikcją "apolitycznego" wielkiego biznesu.
Wie Pan, kto dziś zwalcza opozycję najmocniej i najskuteczniej? "Grubi płatnicy", Zza pleców "rządzących".
Proszę przyjrzeć się Senatowi. Jego skład został wyłoniony w drodze głosowania w Jednomadatowych Okręgach Wyborczych.
A potem proszę wprowadzić JOW i patrzeć, jak "muzycy, działacze kulturalni i sportpwcy" obejmują władzę, a potem grupują się pod szyldem najbliższej płatnikom partii, czyli PO.
... co to znaczy "wrogiem PiS?". Co takiego złego PiS Panu wyrzadził, że jest Pan jego wrogiem?
Pozdrawiam serdecznie