Koszyczek pojednania

I zabrzmiało to upiornie wpisując się w tamten, tragiczny klimat zbrodni z nienawiści do prawdy, głoszonej przez duchownych.

Minęły, na szczęście, te czasy, gdy ze święconką, skrytą w reklamówce z logo znanych papierosów przemykaliśmy drogę do kościoła w obawie, by jakiś „życzliwy” nie doniósł komu trzeba o naszych religijnych praktykach, ale nadal katolicy w naszym kraju nie mają lekko. Wprawdzie wszystkie kolorowe pisma bombardują nas na swych okładkach zdjęciami wielkanocnych koszyczków i kolorowych pisanek, drożdżowych bab i mazurków czy stołów zdobionych bukietami z bazi i pierwszych wiosennych kwiatów, opatrując je  tytułami „Tradycyjna Wielkanoc”, „Rodzinna Wielkanoc”, ale obok licznych przepisów kulinarnych i sugestii, jak ubrać się na Wielkanocne śniadanie,  próżno by szukać choćby lakonicznej informacji o tym najstarszym i najważniejszym święcie chrześcijan, upamiętniającym śmierć krzyżową i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Bo na tym polega polityczna poprawność: Święty Mikołaj zastąpiony Dziadkiem Mrozem, a wszelkiej maści króliki, zajączki i kurczaczki zamiast Baranka - jedynego symbolu Zmartwychwstałego Chrystusa i zwycięstwa dobra nad złem.  Ale o to zwycięstwo przyjdzie jeszcze Polakom powalczyć.

Czy damy radę, skoro i Boże Narodzenie, i święto Zmartwychwstania, ze swą duchowością i religijnym sensem, zostały wyparte przez kulturę nowoczesności, która zakłada odcięcie się od tradycji, wiary i narodowej przeszłości? Wielu z nas w imię tej liberalnej globalizacji zostało przeprogramowanych w bezkształtną masę żyjącą w bezkształtnym społeczeństwie, opętaną konsumpcją i pędem do gromadzenia dóbr - nową religią, w której pieniądz jest sacrum, a sklepowe wystawy bardziej kuszą niż spowiedź, modlitwa czy duchowe przeżywanie.  Czy „koszyczek pojednania” – święconka, może spełnić swą rolę, póki trwać będzie walka z prawdą, tradycją, religią i Kościołem, czyli z tym wszystkim, co tworzy i umacnia wspólnotę?

Dzisiejsza wojna z Kościołem nadal trwa i wydaje się o wiele bardziej agresywna i niebezpieczna, niż ta w PRL-u, prowadzona przez totalitarny rząd, funkcjonariuszy i propagandzistów reżimu komunistycznego. Tamta, na 40 lat sprowadziła katolików do obywateli trzeciej kategorii, odebrała im prawa do uczestnictwa w życiu politycznym i sprawowania znaczących stanowisk, odcięła możliwości studiów, awansu, a nawet pracy, wprowadzała szykany i także w cieniu okrągłego stołu dopuszczała się uprowadzeń i zabójstw księży,  które, w myśl umowy w Magdalence,  III RP nie wyjaśniła i nie osądziła.

Dzisiejsza walka z Kościołem i jego symbolami prowadzona przez rząd, lewicową opozycję, w osobie Jana Hartmana, samozwańczego prezesa polskiego ateizmu, oraz  sprzyjające im media, również uderza we wspólnotę, która umocniona smoleńską tragedią stała się niebezpieczna dla obozu władzy, bo zaczęła obnażać wszystkie zaniechania i  kłamstwa rządzących w sprawie tragedii smoleńskiej. Nie będzie więc zgody na to, że państwo zdało egzamin, że „żółwik” nie jest żółwikiem, uśmiech – uśmiechem, a samo zdjęcie, jak pisze onet jest „rzekomym zdjęciem Tuska z Putinem”. A nawet to, jak powiedział premier na konwencji PO, że  Sopot jest kolebką „Solidarności”.  Bo nie jest, nawet dzisiejszy Gdańsk – zwany jest dziś polskim Neapolem, a całe Trójmiasto – siedzibą śmietanki politycznej PO, wódki Hevelius, Amber Gold, korupcji i gangsterki, której nie mógł przeciwstawić się dziennikarz, bo jego nagranie, jak stwierdził sąd,  było kopią. Kopie czarnych skrzynek natomiast nie przeszkadzają prokuraturze wojskowej, by jednoznacznie stwierdzić, że są zgodne z oryginałem. Im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, co ją głoszą” – pisał George Orwell.  Czyż nie idealnie  pasuje to do całej III RP, która z „embarga” na prawdę uczyniła  fundament założycielski, i charakteryzuje obecny sposób sprawowania władzy przez Tuska, który uważa, że „domaganie się prawdy jest koniunkturalnym wykorzystywaniem Smoleńska”?

Czy premier Tusk, który zdecydował się iść na wojnę z Kościołem i jego „sektą” „moherami” i „oszołomami”,  nie jest żałosny, stwierdzając jednocześnie,  że „Polska to nienormalność”, przyznając na „spowiedzi” u Moniki Olejnik, że śpiewa kolędy po niemiecku, PiS nazywa „dziećmi specjalnej troski”, którym najpierw pobłażał, zanim Kaczyński i Macierewicz nie dokonali „zbrodni na psychice narodu”,  jednocześnie przed wyborami bierze ślub kościelny? Nie, nie jest żałosny, lecz  przebiegły i dobry uczeń, który wykorzystuje mechanizm znany z początków PRL-u - kreując obrazy złych i dobrych księży. Źli są ci, którzy podważają rację władzy, próbują dociekać, wątpić, walczyć o prawdę. Dobrzy księża to tacy, którzy wspierają władzę, dlatego  mogą liczyć na  miejsce w „salonie” i funkcje medialnych autorytetów, a nawet stołek w radzie nadzorczej Krakchemii SA, obok stołka gen. Janickiego, który tak ładnie nadzorował BOR w Smoleńsku. Bo, w odróżnieniu od prawdy, która jest za darmo, za kłamstwo trzeba płacić. Zły, według rządzących, jest  zapewne Antoni Dydycz, biskup drohiczyński, który podczas uroczystej mszy świętej w czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej mówił o „embargu” nałożonym na prawdę smoleńską, o władzy, która zabroniła stawiania zniczy i kwiatów przed Pałacem Prezydenckim, o bezczeszczeniu krzyża i lżeniu wiernych. Źli są ci, którzy poszukują prawdy, jak bezkompromisowy ksiądz Stanisław Małkowski, najbardziej zasłużony polski duchowny, kapelan Solidarności, przyjaciel i współpracownik błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, który ma odwagę nazwać zło złem, ale i celnie stawia diagnozę: „Wojna przeciwko Polsce trwa, jest to nowa postać stanu wojennego; obok okrutnych i zbrodniczych wydarzeń dokonuje się prędka dekonstrukcja Polski w wymiarze życia, wolności i własności, wspólnego dobra duchowego i materialnego, kultury, tradycji i wiary, tożsamości osobistej i wspólnotowej”.

Ale jak nie wszystkim podobały się kazania bł. księdza Jerzego, którego próbowano uciszyć („zróbcie coś z nim, niech nie szczeka"), tak samo nie wszystkim podobały się słowa księdza Stanisława o złych duchach, które opanowały ojczyznę, więc należy się modlić do św. Michała Archanioła, by wygnać szatana. "Pora już zrobić porządek z księdzem Małkowskim”, napisał senator z  PO Jan Filip Libicki, apelując  do Kościoła o stanowcze ukaranie kapłana. I zabrzmiało to upiornie, wpisując się w tamten, tragiczny klimat zbrodni z nienawiści do prawdy głoszonej przez duchownych.  I odezwali sie szatani, bo słowo „szatan”, jest nieprzetłumaczonym słowem hebrajskim, który znaczy „przeciwnik”, podobnie jak „diabeł” (gr. diabolos), znaczy: oskarżyciel, kłamca, oszczerca. Bezbłędnie zadziałało więc przysłowie „uderz w stół, a nożyce się odezwą” albo niezrozumienie kontekstu, bo szatani to wszyscy Ci, którzy walczą z prawdą, kłamią i mataczą, tolerują ruskie serwery,  nie biorą odpowiedzialności za swoje czyny, niszczą i rujnują Polskę. To również ci wszyscy szkodnicy, nierozliczeni ze zbrodni, afer i kradzieży, żyjący na nasz koszt, pasący się na spółkach powołanych do tego, czego nie będzie, którzy przemykają  po cmentarzach i robią interesy na stacjach benzynowych, trwonią publiczne pieniądze w knajpach i ekskluzywnych sklepach, są przy tym są pełni buty i arogancji do Narodu. Bo czy nie jest arogancją i cynizmem, by po blisko już 7 latach rządzenia ogłosić, że teraz celem polityki rządu Platformy i PSL-u, będzie bezpieczeństwo i dostatek Polaków? Dzieląc się więc jajkiem w świateczny poranek i składając sobie życzenia, musimy pamiętać, że walka za złem jest naszym obowiązkiem tu i teraz. Bo każde pokolenie ma swój krzyż, który dźwiga. Ale tam, gdzie jest krzyż, jest przecież i nadzieja.
 
Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

19-04-2014 [09:47] - NASZ_HENRY | Link:

Tusk to czort POdkuty na 4 nogi ;-)

Obrazek użytkownika emilian58

19-04-2014 [23:52] - emilian58 | Link:

Ale w wyniku ewolucji zgubi te koń-czyny.No bo PO co pełzakowi giry?Czy glista je ma?

Obrazek użytkownika marsie

19-04-2014 [10:32] - marsie | Link:

Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego!

Obrazek użytkownika Magdalena Figurska

19-04-2014 [10:49] - Magdalena Figurska | Link:

Dziękuję i również życzę  Zdrowych i Szczęśliwych Świąt.

Obrazek użytkownika Magdalena Figurska

19-04-2014 [10:48] - Magdalena Figurska | Link:

POdkowami made in Russia:-))

Obrazek użytkownika taganka

19-04-2014 [11:11] - taganka | Link:

Generalnie zgadzam się z tym, co Pani pisze, choć nie ze wszystkim.
Jeden z tych wyjątków dotyczy mianowicie przemykania się ze święconką w reklamówce.
Co prawda osobiście nie nosiłem święconek, bo tę święconkę niosło zawsze któreś z moich dzieci, a niosło ją z dumą, ostentacyjnie i z wielkim namaszczeniem.
I święcenie tych święconek odbywało się zazwyczaj koło kościoła, na raty, bo ludzi było zazwyczaj setki i nie przypominam sobie reklamówek.
Być może jacyś życzliwi to wszystko notowali ale nie zauważyłem aby to ktokolwiek brał pod uwagę.
Być może w Warszawie, tradycyjnej siedzibie pretorian Władzy, mieli ci pretorianie reklamówki z logo znanych papierosów i mogli przemykać się, bowiem po pierwsze mieli reklamówki po tych znanych papierosach, no i byli pretorianami.
A druga rzecz dotycząca katolików w PRLu jako obywateli trzeciej kategorii.
Wątpię czy byli oni akurat obywatelami trzeciej kategorii, bo chyba tyle tych kategorii wówczas nie było.
Dziś to i owszem, bo jakby dobrze liczyć, to można byłoby naliczyć z pięć, a może i więcej tych kategorii.
A z resztą tego o czym Pani pisze, to chyba trzeba się zgodzić.