Czy inż. Igor Rykow dotrze do wiarygodnych przedstawicieli polskich władz? Co go łączy z tajemnicami zakładów lotniczych w Samarze? Czy funkcjonariuszka ABW Kamilla Zabielska, albo jej brat Bogdan, były policjant wyjaśnią, czemu na Rykowa polują zabójcy nasłani przez FSB. Czy rosyjska agentura wpływu w Polsce jest aż taka duża? Czy uda się zapobiec spiskowi rosyjskich służb specjalnych?
Wolski już wie, że nie... Nic więcej nie wolno mi napisać, by nie psuć przyjemności czytania. Pełna zawirowań i meandrów fabuła kieruje czytelnika przez bezmiar przypuszczeń i pozwala mu na to, korzystał ze swojej wyobraźni. ...Choć akcja książki nie kończy się tak, jak chcieli prawdziwi autorzy, prawdziwej tragedii na podsmoleńskim lotnisku...
Mam w ręku nową powieść Marcina Wolskiego, „7.27 do Smoleńska”. Czytałem ją niecałe 6 godzin. Nie mogłem odłożyć, dopóki nie skończyłem. Jest jak narkotyk. Tak, tak. Wiem, że to tylko powieść. Fantazja autora oparta na faktach, a właściwie na jednym... i to smutnym fakcie. No i dobrze. Ale może tak zacząć od początku.
Wszystko zaczyna się od rozmowy prezydentów Gruzji i Polski. Obydwaj zdają sobie sprawę, jak wielkim zagrożeniem dla wszystkich państw dawnego sowieckiego imperium, jest polityka trzeźwiejącego, co jakiś czas i głodnego moskiewskiego niedźwiedzia. Po nieudanej próbie zajęcia Gruzji, rosyjscy nowi carowie zapragnęli dać nauczkę prezydentowi RP. Człowiekowi, który był inicjatorem wspólnego przylotu prezydentów państw najbardziej zagrożonych rosyjskim imperializmem do Tbilisi w czasie niesławnego próby podporządkowania sobie Gruzji przez wojska rosyjskie. Jedynie leżąca w szpitalu matka obydwu braci bliźniaków, prezydenta i jego brata, będąc już bardziej na tamtym niż na tym świecie, przeczuwa co się stanie. Dalej obserwujemy perypetie inżyniera z fabryki w Samarze, gdzie remontowano polski samolot wojskowy Tu-154 o numerze 101, Igora Rykowa (czyżby nawiązanie do sympatycznego skądinąd, kapitana z Pana Tadeusza?) od momentu jego ucieczki ze Lwowa, po przekroczenie przez niego granicy i ciągłą zabawę w chowanego z zabójcami z FSB. Ale na tym poprzestańmy, to już wejście w fabułę, a tej nie należy przedwcześnie zdradzać...
Lubię powieści Wolskiego. Niezależnie co opisują, autor zawsze znajduje sposób, by znaleźć pozytywne zakończenie fabuły, choć zawsze na końcu znajdzie się jakiś przewrotny haczyk.... Niestety w realnym życiu, tak się nie dzieje. Wprawdzie ta książka wydaje się być troszkę słabszą niż wcześniejsze, ale i tak przyciąga jak magnes. Ta powieść, to jeden z wielu napisanych przez Wolskiego thrillerów. To w końcu tylko rozrywka. A może nie?
Mnie samego bardziej interesuje to, co się dzieje w realu. A dzieje się tak, jakby wszystkie książki sensacyjne połączyć w jedną i utkać z nich thriller polityczny. Czy znajdzie się odważny, który napisze historię niesławnych komisji: Anodiny i Millera? Na poziomie działania administracji suwerennego z pozoru kraju, nie jest ważne, czy był zamach, czy nie. Nie ważne z jakiej przyczyny zginął Prezydent RP. Działanie administracji ma być jak działanie dobrze zaprogramowanego komputera. Wszelkie procedury maja być jednoznaczne i nieodwołalne. Szczególnie w takiej sytuacji. Tymczasem władza suwerennego i niepodległego kraju w środku cywilizowanego świata oddała swoje kompetencje w ręce wschodniego satrapy. Nie dbając nawet o pozory legalności swoich działań! Nie dbając o swoich obywateli! Nie dbając o Konstytucję! Nie dbając w końcu, o podpisane układy i sojusze! Tak, jakby sama nie chciała przyjąć wiadomości i podać ją dalej, co się właściwie stało w Smoleńsku? A, może władzuchna wie? I tylko tak bardzo się boi, by niewolnicy się nie zbuntowali, ...nie wzięli władzuchny za pysk? Czy dopiero jakaś nowa seria Sensacje XXI wieku wyjaśni, jak to się stało, że (i dlaczego) zginął Prezydent największego kraju w środku Europy?
Marcin Wolski, 7.27 do Smoleńska, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2014
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6874
W stosunku do faktu - katastrofa (zamach, jak kto woli), to jest fikcja. Czyli wszelkie podobieństwa do zaistniałych faktów i nazwisk oraz dat - choć zamierzone - są fikcja literacką :-)