Tych, co klikają teraz „czytaj” spodziewając się jakichś pikantnych opowieści muszę rozczarować – nigdy nie poznałam pana Rafała Ziemkiewicza osobiście. Nigdy nie byłam na żadnym spotkaniu z nim, ani nawet nie minęłam go na ulicy. Zrywam z nim, jako jednym z publicystów, których spojrzenie na świat było mi bliskie.
Dopóki nie odkryłam Seawolfa, czytałam co tydzień blog RAZ-a. Jako, że potem Seawolf zabawiał mnie codziennie, Ziemkiewicz jako bloger powoli poszedł w odstawkę. Czytałam natomiast jego teksty w prasie, no i jego książki, oczywiście te publicystyczne, bo fanką science- fiction nie jestem.
Tu muszę przytoczyć pewną anegdotkę. Pewnego razu wybrałam się do MPiK-u po właśnie wydaną kolejną książkę RAZ-a. Jakoś zagubiłam się między półkami, kiedy wyrosła przede mną panienka z identyfikatorem pracownika tejże księgarni i usłużnym tonem przywitała mnie przejętym z angielskiego pytaniem :”W czym mogę pomóc?” Nie chciałam jej sprawić przykrości, bo młódka wyglądała na świeżą absolwentkę liceum ogólnokształcącego i to nie z wyróżnieniem, więc bez większej nadziei na obiecaną pomoc rzuciłam :”Szukam Ziemkiewicza”. Panienka na to ‘”Science- fiction czy publicystyki?” W tym momencie usłyszałam głośny huk upadania mojej żuchwy na podłogę. „Publicystyki” – odparłam bezwiednie, a młódka, niczym Tezeusz za nicią Ariadny, pewnie poprowadziła mnie w labirynty półek i postawiła przed tą z książkami autorów na „Z”. Od tej pory zawsze dwa razy się zastanawiam, zanim kogoś pochopnie ocenię po wyglądzie.
Ale nie o tym chciałam. Wystąpienie Rafała Ziemkiewicza na konwencji nowej partii Gowina nie było dla mnie szokiem. Mówił to, co zwykle. Z częścią się zgadzam, z częścią nie. Nie o to tu chodzi. Mnie zawiódł faktem, że tam był. Tak jawne poparcie Ziemkiewicza dla nowej partii odpadów jest dla mnie nie do przyjęcia. On już mi gdzieś tam podpadał, choćby tym grillem u Giertycha (co on tam, u diabła robił?!), ale nigdy nie dawał się tak jednoznacznie szufladkować. No, niby endek, ale pamiętam, jak po katastrofie smoleńskiej mówił, że bez względu na poglądy, po tym co się stało i jak zachowało się państwo polskie, trzeba być po stronie Jarosława Kaczyńskiego. Wiedziałam, że to nie jest do końca jego opcja polityczna, ale szanowałam go za te słowa.
No właśnie. Tu powinnam powiedzieć jasno – dla mnie po Smoleńsku stosunek do katastrofy jest papierkiem lakmusowym, dzięki któremu rozpoznaję kto jest kim. I czy chcę z nim mieć coś wspólnego, czy też nie. Z Ziemkiewiczem chciałam, bo był „nasz”. A teraz? Poparł Gowina?!
Czy to nie Gowin w RMF FM grzmiał, że nikt nie ma prawa mówić „wobec kogokolwiek z przedstawicieli rządu, (...), że oni mają krew na rękach?" „Polskie państwo zawiodło, skoro nie potrafiło zapewnić bezpieczeństwa swojej głowie i wielu najważniejszym osobom. To nie znaczy, że wolno szargać dobre imię konkretnych osób.” To znaczy, że co? Że „polskie państwo” to jakiś twór bez twarzy i ten twór zawiódł? A rząd, który według mojej skromnej osoby jest właśnie twarzą tego państwa był w porządku? Ja już nie mówię o teorii zamachu, ale – rozdzielenie wizyt, pomniejszanie znaczenia wizyty prezydenckiej w Katyniu, praktycznie brak przygotowania wizyty Lecha Kaczyńskiego... Po tym jak zginęło 96 osób, w tym Prezydent i Pierwsza Dama, ci którzy powinni siedzieć, lub przynajmniej stracić stanowiska, dostali kopy w górę. I to w rządzie, do którego należał też pan Gowin. A teraz mówi, że nie wolno nawet szargać ich imienia? To co wolno? Pisać poematy na cześć szefa BOR-u, Arabskiego, Kopacz, co to wywrzaskiwała z trybuny sejmowej z nieznoszącą sprzeciwu pewnością siebie, jak to ziemię na miejscu katastrofy przekopano na metr w głąb?!
W radio Zet Gowin twierdził, że wersja o zamachu w Smoleńsku jest tezą "najbardziej radykalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości", ale nie ma ona żadnych podstaw. – „Nie widzę, kto miałby skorzystać na zamachu. Lech Kaczyński prowadził mądrą, moim zdaniem, politykę wschodnią, która była nie w smak Rosjanom, ale w ich interesie leżało spokojne czekanie na wynik wyborów prezydenckich. Bo nikt nie ma wątpliwości, że Lech Kaczyński tych wyborów by nie wygrał”. A skąd, przepraszam, pan Gowin to wiedział? Prorok,czy co? Poza tym Litwinienko też już nie był żadnym zagrożeniem dla Putina, a jednak ten wydał miliony, żeby go w interesujący sposób zlikwidować. No, chyba, ze to nie Putin. Nie wiem. Tu też nie wiem, czy był zamach, czy też nie, ale to czego oczekuję od polskiego rządu, czy od kolejnej partii, która te rządy obejmie, to prawdziwe śledztwo i że ktoś w końcu w sposób zdecydowany zarząda od Rosjan naszego wraku, czarnych skrzynek i innych dowodów, a tu, w kraju, pociągnie do odpowiedzialności winnych za (nie)przygotowanie tej wizyty i późniejsze zaniechania. Pan Gowin do takich nie należy. On będzie umiarkowanie prawicowy, umiarkowanie katolicki i umiarkowanie zainteresowany rozwiązaniem zagadki katastrofy smoleńskiej. Jedyne co go interesuje bardziej niż umiarkowanie to władza. I dlatego muszę zerwać z Ziemkiewiczem. Nie wybaczę mu tej zdrady.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7876
mechaników, lekarzy, linii lotniczych, autobusowych, sklepów jest do licha i trochę...
taki publicysta tylko jeden... i ma on większy wpływ na lekarzy, pilotów, mechaników etc.
czy to takie trudne ? np. ja co roku zmieniam ubezpieczyciela samochodu... zajmuje to kilka minut w internecie
dzięki czemu nie wydaje majątku na w/w ubezpieczenie...
proponuję poszukać dobrego psychiatry... jak to śp. Herling-Grudziński radził michnikowi, panu radzę to samo...
zapomniałem o piekarzu, zmieniasz piekarnię