Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O niewdzięczności

St. M. Krzyśków-Marcinowski, 09.12.2013
Jedną z istotnych ułomności polskiego społeczeństwa jest niewdzięczność. Morale psute propagandą podstępnych zaborców: Niemców, Rosjan, bolszewików, komunistów i żydokomunę, nie pozwala kolejnym zaciągom rządzących na dowolnym szczeblu spojrzeć bezstronnie, ponad wytyczne propagandy i własne uprzedzenia, na ludzi, którzy dali swoim życiem Polsce i całemu światu coś więcej niż inni z ich otoczenia. Za rządzącymi stoi bezwolny, pasywny tłum - ponura widownia sama nieskora nagradzać starania autentycznych bohaterów i wytresowana w akceptowaniu kumoterstwa, cynicznego promowania miernoty i przegranych idei.
Na potwierdzenie tej tezy przykładów bieżących mam mnóstwo, wszelako odwołuję się do trochę dawniejszych, "klasycznych".
Jan Nakonieczny walczył w armii austro-węgierskiej na froncie włoskim, gdzie dostał się do niewoli. Internowany we Francji wstąpił do armii generała Hallera. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, uczestnicząc między innymi w Bitwie Warszawskiej - służył w artylerii.
Pochodził z Galicji. Był mieszkańcem wsi Czystyłów położonej niedaleko Tarnopola, prowadził tam małe gospodarstwo wspólnie ze swm rodzeństwem. W 1939 pod sowiecką okupacją wskutek niesłusznego oskarżenia został skazany, w trybie polowym, na śmierć. Rozstrzeliwany przez bolszewików, zraniony, cudem przeżył udając martwego.
Od czerwca 1943 do marca 1944 ukrywał w swoich zabudowaniach pięcioro Żydów „z pobudek humanitarnych i religijnych, bez wynagrodzenia”. Wszyscy przeżyli.
http://db.yadvashem.org/righteous/family.html?language=en&itemId=4035115
http://www.savingjews.org/righteous/nv.htm
Po wojnie w ramach repatriacji znalazł swoje miejsce w Lipinkach Łużyckich.
Stary żołnierz, człowiek wyjątkowej odwagi, nie otrzymał od władzy polskiej żadnego odznaczenia, wyróżnienia honorowego ani renty. Dziwiliśmy się temu, ale z drugiej strony jak władza „ludowa” mogła docenić kogoś, kto komunistów miał, delikatnie powiedziawszy, za nic.
Prawdziwą wdzięcznością obdarzali go przez całe lata uratowani Żydzi i ich dzieci. Został przez nich zaproszony do Izraela, gdzie uznaniu dla niego nadano również formę państwową. Dało mu to wiele satysfakcji. W gazetach, jakie przywiózł z Ziemi Świętej, artykuły o nim były ilustrowane jego zdjęciem. Do starych opowiadań wojennych doszła jeszcze barwna relacja z tej dalekiej wyprawy. My, jego bliscy sąsiedzi, stanowiliśmy  pełne podziwu audytorium i pewnie nasze uznanie było ważne, ale jednakowoż to mało, mało.

Andrzej Kursa, dziewiętnastoletni wówczas chłopak, poszedł na wojnę z Rosją bolszewicką jako ochotnik.
Służył w zwiadzie konnym. Zabito pod nim sześć koni! Trudno sobie wyobrazić jego odwagę, nawet wówczas gdy było się słyszało, jak z charakterystycznym dla siebie uśmiechem opowiadał o swoich śmiertelnych wyścigach ku jakiejś zbawczej osłonie pośród roju bzyczących kul. Mimo że słowa i zmieniony emocją oddech potrafiły przekazać dramatyczną akcję, to jednak ten jego uśmiech rozbrajał kostuchę szalejącą na froncie i słuchaczom nie stawało wyobraźni, by w całość zebrać w czas pokoju te wszystkie próby ukatrupienia pana Andrzeja na bitewnych polach od Mazowsza po Inflanty.
Przez całe dekady nie chciało o tym, że taki żołnierz istnieje, pamiętać państwo polskie. Dopiero, gdy przez chwilę komuchom zaczęło się wydawać, że ich świat się wali, pośpiesznie obdarowali około 1989 swego dawnego wroga jakimś medalem (z kartonu, jak żartowali sąsiedzi) nadanym przez gminę. Na inny sposób obłuda społeczna zdeprecjonowała akt późniejszego jeszcze dekorowania i nadania stopnia oficerskiego panu Andrzejowi, bo razem z nim zaszczyt ten spotkał jego znajomego z dawnych lat, którego prawdziwy, wcale nie żołnierski, życiorys był mu dobrze znany.
Awansowanie i docenienie kogoś dopiero wtedy, gdy jest dobrze po dziewięćdziesiątce, trudno przyjąć ze spokojem, jeśli - z jednej strony - uwzględni się całą rzeszę niezłomnych i zasłużonych, którzy już odeszli do wieczności nie doczekawszy się żadnego imiennego, oficjalnego wyróżnienia – a z drugiej strony – niezmiennie aprobuje się wysokie, państwowe apanaże zdrajców i rozmaitych łachudrów.

Niekoniecznie trzeba brać do ręki karabin, by zasłużyć się narodowi swoją odwagą, determinacją i dzielnością przyjmującą niekiedy kształt działań szaleńczych.
Przepracowała w szkole 65 lat, zaczynała w roku bodajże 1915. Nie znam imienia i nazwiska tej pani. Wiem, że koniec życia spędziła w mieszkaniu na poddaszu szkoły z przeciekającym dachem na Powiślu Lubelskim. Gdy umarła, i zamierzano wynieść trumnę z jej ciałem z tego mieszkanka, okazało się to niemożliwe z powodu ciasnych schodów. Musiano wyjąc ciało z trumny i fakt ten bardzo przeżył mój ówczesny przełożony obecny na pogrzebie. Był to dla niego jawny symbol niesprawiedliwości, braku oczywistej należnej zapłaty, jaka wyrównałaby lata poświęceń przynajmniej godziwymi warunkami na starość. Niehonorowym dla państwa jest to zestawienie długich lat ambitnej pracy, gdy człowiek jeszcze sobie daje radę i opuszczenia obywatela w trudnym okresie opadania z sił u schyłku jego życia. W tamtych czasach płace nauczycielskie były naprawdę marne, pracowano półdarmo. Niedostatek miało wyrównywać poczucie misji, powołanie. Nie wiem, jakie wyróżnienia, ordery, czy gratyfikacje otrzymała ta nauczycielka, ale bez względu na to, dzień jej pogrzebu był i dla mnie, choć jej nie znałem, dniem goryczy obywatela ułomnego państwa.

Tamta sprawa była poza zasięgiem moich możliwości. Po latach, teoretycznego przynajmniej, rozkwitu demokracji i uwolnienia się, również hipotetycznego, od obciążeń historycznych, zetknąłem się z analogiczną sytuacją. Tym razem miałem wejrzenie w sprawę od początku do końca, mogłem mieć jakiś wpływ na bieg wypadków i w związku z tym podjąłem, skrojone na małą skalę kroki, by coś wyrównać, by nie rosła krzywda.
Nic z tego, nie dane mi będzie naprawienie niesprawiedliwości, czyjś strach przed społecznymi oprawcami trzyma mnie za rękę.
Przekonuję się o defekcie, umiejscowionym mniej w ustroju państwa polskiego, a bardziej w ludzkiej, polskiej naturze – jest to powszechny brak elementarnej przyzwoitości w życiu „cywilnym” oraz w pracy mającej charakter służby społecznej, analfabetyzm urzędników w zakresie znajomości pisanych i niepisanych zasad i kanonów, niezdolność do sformułowania sensownej odpowiedzi wobec postulatów obywatelskich. Właśnie za czasów rządów partii zapowiadającej swą nazwą rzetelność w tym centralnym dla państwa zakresie doszło do zupełnego zniszczenia otwartego społeczeństwa obywatelskiego. Dlatego czujemy się okupowani...
Zepsucie powszechne spowodowane jest forowaniem miernot przez własny gatunek; śmiało można powiedzieć, że panuje dyktatura miernot. Ich głównym celem jest utrzymanie status quo, który to stan zagwarantować może tylko ciągła eliminacja z życia społecznego prawdy, szlachetności i honoru. Sprawiedliwości i innych wyższych wartości to może sobie Polak poszukać za granicą. Niczym Jan Nakonieczny w Izraelu.



 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2869
Domyślny avatar

ronin

10.12.2013 19:02

Dziekuje Panu za porywajaca wypowiedz.Tak czarno,nie mysle. Wokol nas przewija sie jeszcze duzo takich bezimiennych Bohaterow,dla ktorych wyzsze wartosci sa norma zycia w naszym spoleczenstwie.Pozdrawiam!
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Nazwa bloga:
Bez liczenia
Zawód:
nauczyciel

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 258
Liczba wyświetleń: 776,913
Liczba komentarzy: 744

Ostatnie wpisy blogera

  • Pięćset plus
  • W tymczasowym szpitalu covidowym
  • Wariacje covidowe

Moje ostatnie komentarze

  • W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…
  • W systemie biologicznym jednostka, w tym rodzina, nie ma znaczenia - ogół, zbiorowisko, populacja, społeczństwo i procesy w nim zachodzące owszem.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Niemieckie manipulacje
  • Hasło "Żydokomuna" w Wikipedii
  • Ekspres Poznań - Wrocław

Ostatnio komentowane

  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Jabe, Jednostka niczym, jednostka bzdurą.
  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności