Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Niepodległość dla pozbawionych instynktu samozachowawczego?
Wysłane przez karlin w 11-11-2013 [14:13]
Dzisiaj Święto Niepodległości. Dla wielu Polaków dzień dumy, choćby nawet podszytej nostalgią i smętkiem aktualnego niespełnienia.
Dla niewielkiej, ale wyjątkowo agresywnej oraz wyposażonej w znaczne środki grupki, dzień budzący odrazę i nienawiść do wszystkiego, co polskie. Taki, w którym na przykład wypada, a nawet należy wydrukować w czasopiśmie pochwałę rozbiorów, a więc Polski nieistnienia.
Dla obecnej władzy dzień oficjalnie obojętny, jak każdy, państwowy rytuał. Z lekką nutą zniecierpliwienia podczas jego odprawiania, mającą sygnalizować, że rządzący wiedzą, iż to nie jest, zdaniem wielu, ich święto, ale władza ma to tam, gdzie Polskę.
Poza dla ubogich na umyśle, a lekceważenie pozorne. W rzeczywistości bowiem władzę ten dzień interesuje bardzo, jak każdy przykład autentycznych, społecznych emocji, które - jeśli się tylko uda - można wykorzystać dla swoich celów.
I to jest banał, po którym zazwyczaj rozpoczynają się dywagacje na temat, jakie to tym razem piętrowe i kosmiczne montaże i prowokacje władzuchna nam przygotowała. Pomińmy to może, gdyż na ten akurat temat napisano już chyba prawie wszystko.
Dla mnie dużo ważniejszy jest wynik testu, jaki tego dnia zdamy my wszyscy oraz próbujący zaistnieć w blasku Święta politycy.
Przeniesienie przez PIS swoich obchodów Święta Niepodległości do Krakowa jest moim zdaniem zabiegiem zręcznym, nawet z lekką domieszką cynizmu, ale takiego cynizmu, który ja u polityka, każdego mającego być skutecznym polityka, nie tylko toleruję, ale nawet go w jego postępowaniu wymagam.
Choć oczywiście nie da się wykluczyć, że niektórzy u władzy roją o podpaleniu śródmieścia Warszawy, dla mnie są to przede wszystkim rojenia, a szanse na coś więcej, niż słynny, Płonący Radiowóz TVN uznaję za minimalne. I podejrzewam, że tak samo oceniał je Jarosław Kaczyński, przenosząc manifestację z okazji Święta do Krakowa.
Zrobił tak przede wszystkim po to, aby każdy mógł się przekonać o reakcji tych polityków, którzy na Marszu Niepodległości w Warszawie chcą zaistnieć, i do niego od dawna przypiąć. Piszę przypiąć, bo większość biorących w tym Marszu udział, ma tych polityków i ich - inne od samego Marszu pomysły - zdecydowanie gdzieś.
Wykorzystując znakomity pretekst, czyli medialne widmo prowokacji 11 listopada, jakie usłużnie dostarczyła mu, także w sferze propagandy coraz gorzej funkcjonująca władza, zdystansował się od nich, ale nie od samego Święta, mówiąc - sprawdzam.
No i się nie pomylił. Od momentu ogłoszenia przez PIS, że ze względu na możliwość prowokacji ze strony antyglobalistów i władzy, przenoszą swoją manifestację do Krakowa, rozmaici narodowcy, prawicowcy, słowianofile i komoruszczyki nie zajmują się już żadnym Świętem Niepodległości, tym co tej niepodległości może obecnie zagrażać, co mogłoby ją umocnić, tylko jadą po PIS, jak po łysej kobyle.
W swoim obłędzie nie zauważając nawet, że od pewnego momentu dzielnie im w tym zaczęła pomagać sama władza.
To w sumie dobrze, bo po raz kolejny okazało się, że ci ludzie nie potrafią się niczego nauczyć, a ich wpływ na polską politykę, jako środowiska tak dogłębnie zrytego mentalnie świadomą i nieświadomą agenturą, jest i będzie szczątkowy.
To niedobrze, bo znowu zyskaliśmy dowód, że budową patriotycznych przyczółków po skrajnie prawicowej stronie zajmują się przede wszystkim ludzie i instytucje, którym z autentycznym patriotyzmem zupełnie nie po drodze, a jedynym kombajnem realnej opozycji zostaje PIS.
Od społeczeństwa zależy, i to będzie jego najważniejszy, zdawany dzisiaj test, czy i ile z tego zauważy i jakie wyciągnie wnioski.
Bo najgorszy wniosek, jaki może dla nas pozostawić dzisiejsze Święto jest zawarty w tytule tej notki.
Jeśli ten wniosek pozbawimy chwili refleksji i próby zrozumienia, zostawiając interpretację tym, dla których w najlepszym razie liczy się "niepodległość trójkątów".
Co oznacza lub może oznaczać - "pozbawiony instynktu samozachowawczego"?
W najbardziej potocznym rozumieniu - szalony, ryzykujący bez sensu i ponad miarę. Przyznajmy, że taki ktoś raczej nie może liczyć na wsparcie i zrozumienie. No, chyba że mu się uda, czyli po jego zwycięstwie.
Nie może liczyć na powszechne wsparcie w normalnych warunkach.
Bo jeśli oceniający także w desperacji, a warunki wokół takie, że bez desperacji ciężko nawet przeżyć, to wówczas przechodzimy do trochę innej wymowy owego "pozbawienia instynktu", oznaczającej kompletną bierność, brak nawet elementarnych odruchów samoobrony, a na koniec zgodę na takie, czy inne, od moralnego i mentalnego poczynając, unicestwienie.
Wielu może się obruszyć, próbując dowodzić, że to tylko owego instynktu szczególne zrozumienie. Wynik środowiskowej adaptacji lub po prawdzie zbawienna skaza genetyczna.
Że gdyby nie wrodzone lub wyuczone tchórzostwo (szumnie czasem rozsądkiem zwane) niekończąca się walka w rytmie instynktu przetrwania zostawiła by na powierzchni Ziemi jedynie najsilniejszych i w walce najsprytniejszych.
A przecież jakie by to było nudne i przy pomnażaniu różnorodności genetycznego wzorca dla dalszego rozwoju zabójcze.
W ten sposób można długo, ale wniosek końcowy będzie zawsze ten sam. Można nie iść na ten czy inny marsz, powtarzam, ten czy inny, bo to o niepodległość Polski, a nie konkretnych polityków chodzi, można zapaść w wypełnione beznadzieją odrętwienie, można przestać myśleć, można przestać już nie tylko walczyć, ale nawet się bronić.
Ale warto zapamiętać, że niepodległość dla pozbawionych instynktu samozachowawczego, jako całkowicie zbędna, po prostu nie istnieje.
Komentarze
11-11-2013 [14:53] - dogard | Link: wiec oni tez
nie istnieja---'niewidzialni niewolnicy'
11-11-2013 [16:07] - owca bez pędu | Link: 16:00 Pierwsza prowokacja
16:00 Pierwsza prowokacja na ul. Skorupki. Myślę, że zrobią wszystko by polała się krew