Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Pierworodny Wałęsy - pamięci Grzesia Lewandowskiego
Wysłane przez Supernova w 18-10-2013 [11:50]
Nazywał ją Wandula. Nie lubiła tego. Była biedna, jak przysłowiowa mysz kościelna. Wraz z przykutą do łóżka matką, ojcem, który choć pracował, to lubił zaglądać do kieliszka, trójką rodzeństwa i dziadkiem mieszkała w walącej się lepiance we wsi Zapusta. Marzyła o kawalerze, który wyrwie ją z takiego życia. Nie to, żeby liczyła na księcia na białym koniu, ale w ogóle na kogoś, kto się nią zainteresuje.
Lech Wałęsa pracował wówczas w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Łochocinie. On i jego bracia, zresztą karani nieraz sądownie, znani byli z awanturnictwa. Nazywali ich nawet "sztacheciarzami", bo wyrywali sztachety z płotów, kiedy dochodziło do bójek. Praca w POM-ie dała znanemu z zarozumialstwa Lechowi Wałęsie jeszcze więcej powodów do bufonady. Posada w takiej państwowej instytucji pozwalała mu "kombinować lewizny", jak również dorabiać na boku za butelkę alkoholu. Stała praca sprawiała też, że dziewczęta patrzyły na niego nieco łaskawiej. Była tam jakaś afera z kradzieżą przez Wałęsę silnika elektrycznego, ale kiedy milicjanci po rewizji w domu Wałęsów nic nie znaleźli, postępowanie zostało umorzone.
Był rok 1962. Wanda Lewandowska miała 18 lat, kiedy zainteresował się nią dziewiętnastoletni Lech Wałęsa. Choć ponoć ładna i skromna, to Lech wstydził się jej biedy. Zachodził do niej po zmroku i niechętnie przyznawał się do tego związku. Kiedy zaszła w ciążę rzucił ją i nie uznał dziecka. Potem w ogóle wyjechał i nikt nie wiedział dokąd. W grudniu 1963 w szpitalu we Włocławku Wanda urodziła syna. Mówili, że to było śliczne dziecko. Nadała mu imię Grzegorz i swoje nazwisko. Nie szukała Lecha, nie występowała o alimenty. To była prosta wiejska dziewczyna. Nie miał jej kto doradzić, co robić w tak trudnej sytuacji. Do tego doszedł wiejski ostracyzm, wyrzuty ojca, samotność, brak środków do życia...
Kiedy trochę oswoiła sytuację, Grześ już chodził. Pod wpływem sąsiadek pojechała prosić o pomoc do Popowa, do matki Lecha, Feliksy. Ta wyrzuciła ją za drzwi.
Latem 1967 Grześ miał trzy i pół roku. Pewnego dnia poszedł z ciotecznym bratem na ryby. Tam zsunął się ze skarpy, wpadł do wody i, zanim przyszła pomoc, utonął. Sąsiedzi pamiętają potworny krzyk Wandy. Tuląc zwłoki dziecka, wyła z bólu. Przed pogrzebem prosiła sąsiadki, żeby zamiast kwiatów dały jej pieniądze, bo nie miała na trumienkę. Nie miała też na karawan, więc trumnę powiózł jeden z sąsiadów.
Wanda Lewandowska jakoś powiadomiła Wałęsę o śmierci syna. Trzeba przyznać, że przynajmniej na pogrzebie się pojawił. Trochę przestraszony, stał z tyłu w ciemnych okularach. Omal nie doszło do linczu, tak jego widok zdenerwował sąsiadów. Ktoś kazał mu wziąć Wandę pod rękę, żeby nie szła za trumną syna sama, ale ona odepchnęła go. Na tabliczce przy krzyżu był napis "Grzegorz Wałęsa. Żył lat 4".
Po śmierci Grzesia Wanda wyszła za mąż i na zawsze wyjechała z rodzinnej wsi.
Paweł Zyzak, który w swojej wydanej w 2009 roku książce "Wałęsa. Idea i historia" przypomniał o sprawie nieślubnego syna "wielkiego Lecha" został osądzony od czci i wiary. Stracił pracę w IPN-ie, został magazynierem w supermarkecie, grożono mu procesami. Pamiętam nawet jakąś recenzję Piotra Gontarczyka, który krytykuje metodologię Zyzaka. Wałęsa oczywiście oburzony wypierał się pierworodnego syna, ale procesu nigdy Zyzakowi nie wytoczył. Kiedy już emocje trochę opadły lokalni dziennikarze zaczęli drążyć sprawę Grzesia. Nie trzeba było dużo zachodu by dotrzeć do świadków potwierdzających, ze na cmentarzu w Chełmicy Dużej jest pochowany syn Wałęsy.
Przedwczoraj byłam na spotkaniu ze Sławomirem Cenckiewiczem. Autor książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" zadedykował swe dzieło pamięci Grzegorza Lewandowskiego. To, czego dowiedziałam się na spotkaniu i uzupełniłam przeczytawszy rozdział o Grzesiu, zjeżyło mi wlosy na głowie. Otóż grób tego nieszczęsnego dziecka po objęciu posady tatusia w Belwederze, został praktycznie zlikwidowany. Kiedy zniknęła tabliczka z nazwiskiem i drewniany krzyż, skoligacony z Lewandowskimi Leszek Śmiechowski postawił na grobie znaleziony na cmentarnym śmietniku krucyfiks z pręta zbrojeniowego. Można go zobaczyć na zdjęciu w książce Cenckiewicza, ale z tego co mówił autor wynika, że ten krzyż również został usunięty. Obok zadbanych grobów innych dzieci leży pierworodny syn byłego prezydenta tego kraju, a jego grób powoli zrównuje się z ziemią, jak coraz mniej bolesny wyrzut sumienia. Tymczasem tatuś nie wyjmuje z klapy wizerunku Matki Boskiej.
Sławomir Cenckiewicz pukał do różnych drzwi - proboszcza, wójta, IPN-u. Wszyscy nabierają wody w usta, nikt nie chce udostępnić danych o Grzesiu. W IPN-ie takich danych po prostu nie ma. Wójt odpowiedział w oficjalnym piśmie, że na podstawie przepisów o ochronie danych osobowych, można udostępnić dane osób zmarłych, ale dane dotyczące rodziców zmarłego podlegają ochronie, chyba, ze są to osoby publiczne. Oczywiście wniosek jest taki, że żadne z rodziców Grzesia osobą publiczną nie jest. Poza tym według pokrętnej logiki wójta tabliczki na grobie umieścić nie wolno, gdyż nie wolno udzielać informacji o zmarłym n.p. dotyczącej daty jego urodzin i śmierci, gdyż nie był on osobą publiczną.
Sławomir Cenckiewicz złożył odwołanie od decyzji pana wójta. Postanowił walczyć o przywrócenie podstawowej godności synowi Wałęsy - imienia i nazwiska na opuszczonej mogile.
Komentarze
18-10-2013 [18:11] - mostol | Link: Przed chrztem syna
zdążył jeszcze odlać się do chrzcielnicy.
18-10-2013 [13:28] - jasimalgosia | Link: a mama Grzesia nie zyje?
Walesa powiedzial: "ta pani bardzo mi sie podobala i ja bym sie z nia ozenil, ale ona juz byla mezatka".
Co do dziecka: "nie mowie tak i nie mowie nie, to bylo 50 lat temu" (ale on nigdy nie wie, czy jest za czy przeciw)
18-10-2013 [23:04] - Supernova | Link: Chyba jednak przeciw...
A matka Grzesia żyje, zdaje się, że w Lublinie. Wyszła za chłopaka, który w jej okolicy odbywał służbę wojskową. Ma z nim czworo dzieci i wnuki. Ponoć, kiedy w TV jest Wałęsa, wyłączają telewizor. Dlaczego nie dba o grób synka? chyba w ogóle nie jeździ w tamte strony. Albo ją zastraszono albo przekupiono, albo po prostu sama się boi nagłośnić tę sprawę. Być może też odcięła się od bolesnej przeszłości i nie ma siły walczyć z wiatrakami. Tego nie wiem.
23-03-2014 [17:37] - ewaola123 | Link: masz rację jak w tv leci
masz rację jak w tv leci program z Wałęsą mama zmienia program po co patrzeć na pajaca który wyparł się własnego syna
18-10-2013 [16:30] - Marcus Polonus | Link: No coż, tak zawsze było, jest i będzie
jeżeli dalej będziemy pozwalali komuchom narzucać sobie kompletnych , niepiśmiennych prostaków i gamoni na prezydentów i innych kacyków.
Spoczywaj w Spokoju, mała nieszczęśliwa duszyczko...
18-10-2013 [16:49] - Basia | Link: Niewiarygodne i niepotrzebne okrucieństwo
oraz tchórzostwo "Bolka"...
18-10-2013 [17:41] - sydney.sunrise | Link: ... a mysmy wierzyli ....
... wierzylismy w tego potwora .... jak to bylo mozliwe ? ... i wierzyl w potwora takze Jan Pawel II ...
18-10-2013 [22:56] - Supernova | Link: Nie wiem, czy wierzył...
Dr Cenckiewicz twierdził, ze kardynał Wyszyński wolał, aby na czele antykomunistycznego ruchu stanął Polak - katolik (a przynajmniej za takiego uważany) - Wałęsa niż jakiś Michnik, czy Kuroń. Myślę, że z papieżem było podobnie. Kościół poparł po prostu mniejsze zło. Nie sądzę, żeby znano wtedy takie "perełki" z przeszłości Wałęsy.
19-02-2016 [15:10] - Celarent | Link: A sądzę, że bezpieka
A sądzę, że bezpieka wiedziała o nim wszystko. Czy ukradł jakiś motor i jeśli tak, co z tym motorem się stało. to były takie czasy, ze w małych miejscowościach władzy wystarczyło dać w łapę, by wszystko, absolutnie wszystko, załatwić . Z zabójstwem włącznie. Takie historie tez słyszałam, ludzie wokół wiedzieli dokładnie co i kto, w jakich okolicznościach, byli naoczni świadkowie..., sprawę umarzano jako nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo itd. Tylko jak zasztachetować człowieka zostawiając kilkadziesiąt dziur w głowie jego własną ręką? W PRL można było.
Może bezpiekę przeceniam, ale naprawdę wierzę, ze ci ludzie wiedzieli wszystko o Wałęsie, o jego rodzinie, młodości, znajomych, krewnych, dzieciach "dziś, wczoraj i jutro". O kolegach sam im donosił później. To, co tu przeczytałam, pokazuje, że ten człowiek miął najlepsze cechy konfidenta. Lepszego by nie znaleźli. Pyszałek, któremu do szczęścia wystarczy połechtanie ambicji, kasa i wymazanie błędów przeszłości. Dostał czego chciał, choć chciał coraz więcej. I dostał. Sprawa jego dziecka powinna być prześwietlona przez służby. Po co? Bo może to obnażyć mechanizmy działania (osoby działające)władzy. Ale tak na marginesie jeśli to prawda, jakaś szafa te prawdę skrywa. Na pewno. Nie ta, to inna.