Szkolnictwo polskie upada?

Ten znak zapytania świadczy o moim optymizmie, bo przecież tytuł tego tekstu mógłby być po prostu zdaniem twierdzącym. To,co się dzieje w polskiej oświacie już od lat woła o pomstę do nieba, a kolejne zmiany wydają się być zmianami złego na gorsze.
Zacznijmy od przedszkoli. Dzieciom w tych placówkach ma od tego roku szkolnego przysługiwać darmowa opieka przez pięć godzin dziennie, a za każdą dodatkową godzinę rodzice mają płacić nie więcej niż złotówkę. Samorządy otrzymają dotacje, aby opłaty za przedszkola nie były wyższe. Brzmi nęcąco, prawda? Tak, tyle, że w czasie pobytu w przedszkolu dziecko nie będzie miało żadnych zajęć dodatkowych. Lekcje angielskiego, rytmiki, baletu, tańca towarzyskiego, czy w czym tam jeszcze brały udział przedszkolaki teraz będą mogły być realizowane dopiero po godzinach pracy przedszkola. W niektórych przypadkach oznacza to zajęcia po godzinie 18- tej. Proszę mi pokazać czterolatka, który wieczorem będzie się efektywnie uczył n.p. obcego języka. Przedszkola staną się przechowalniami dzieci, a rodzice chcący rozwijać talenty swych pociech zapłacą za to dużo więcej niż dotychczas, bo będą musieli organizować zajęcia prywatne lub w ogóle z nich zrezygnować ( wtedy zapłacą frustracją i poczuciem klęski).
W szkołach, o ile ich nie zlikwidowano, też nie jest dobrze. A dlaczego likwiduje się szkoły? Oficjalnie dlatego, że zmniejsza się liczba uczniów. Nieoficjalnie – liczba godzin lekcyjnych również uległa redukcji. Dlaczego doświadczeni nauczyciele są wyrzucani na bruk? Stać nas na wypłacanie im zasiłków dla bezrobotnych, wcześniejszych emerytur, czy czego tam jeszcze? Nie można by zmniejszyć liczby uczniów w klasach, zwiększyć liczby grup językowych kosztem zmniejszenia ich liczebności, podobnie postąpić z zajęciami z informatyki?
Hasło „Sześciolatki do szkół” mnie nie przekonuje dopóki szkoły nie są przygotowane do przyjęcia dzieci w wieku przedszkolnym. Dzieci fińskie zaczynają edukację w wieku lat siedmiu, a światowe badania umiejętności uczniów po czwartym i ósmym roku nauki plasują je zawsze na pierwszych miejscach. W Finlandii przyjęto, że edukacja jest najważniejszą siłą napędową rozwoju gospodarczego kraju i jego konkurencyjności na rynkach światowych. Tam nie ma szkół prywatnych, każdy ma dostęp do bezpłatnej edukacji na wysokim poziomie i to bezpłatnej w pełnym tego słowa znaczeniu. W szkole podstawowej państwo nie tylko ponosi koszty nauczania, ale również podręczników, posiłków, dojazdu do szkoły, zajęć dodatkowych i kompensacyjnych. W szkole średniej uczniowie płacą już za dojazdy i podręczniki, ale mogą się ubiegać o stypendia. Nauczyciele są nie tylko dobrze wykształceni, ale cały czas się dokształcają (min. 3 szkolenia w roku), a do efektywnej pracy motywuje ich fakt, że wykonują jeden z 10% najlepiej opłacanych zawodów w kraju. Do tego pracują z małymi klasami, co umożliwia indywidualne podejście do ucznia. A u nas? W gimnazjum mojego dziecka grupa zaawansowana z jęz. angielskiego liczy 22 osoby. Na informatyce jeden komputer przypada na dwóch –trzech uczniów. Dziecko o mniejszej sile przebicia nie dotknie nawet klawiatury. Na wsiach likwiduje się szkoły, bo są „nieopłacalne”. A ja się pytam – jeżeli nieopłacalna jest inwestycja w kształcenie przyszłych pokoleń, to co, u licha, jest opłacalne?
Ponoć w XIX wieku, na Pomorzu wieś posiadająca 11 chałup potrafiła utrzymać nauczyciela za własne pieniądze, bo chłopom zależało, żeby dzieci „nie były głupie”. Widocznie wtedy edukacja nawet wśród chłopstwa uważana była za wartościową inwestycję.
Z oszczędności zlikwidowano eksperymenty i doświadczenia na lekcjach biologii, fizyki i chemii. Nie ma na to pieniędzy.
A nauka historii w szkołach polskich? Debata na ten temat przetoczyła się nie tylko przez media mniej więcej rok temu. Ja już pomijam kwestię ilości godzin tego przedmiotu. Jakiś czas temu siedziałam w pewnej poczekalni z nauczycielem historii w liceum. „Mam zrealizować 15 tematów w semestrze”- żalił się krewki pan w średnim wieku. „I to jakich?” – spytał retorycznie. „Kobieta i dziecko w średniowieczu”. O czym ja mam im mówić?!. Mnie uczyli zawsze, że historia to jest wielka polityka, krew, wojny i powstania. Jaka do cholery kobieta? Jakie dziecko? A na inne, ważne tematy nie będzie już czasu”. Nie wiem, o której klasie liceum mówił, z resztą nieważne. Książka do historii dla kl. IV szkoły podstawowej. Cała lekcja poświęcona żonom królów Polski. O królach tylko drobne wzmianki. Feministyczne pranie mózgów.
Oszczędności nie dotyczą oczywiście rodziców. Podręczniki szkolne wydawane co jakieś dwa lata w innej formie wymuszają kupowanie „nowych wersji”, chociaż te poprzednie, po starszych dzieciach leżą i czekają. Często „nowe wersje” polegają na zmianie kolejności tematów. I tyle.
O ile szkolnictwo podstawowe i średnie się zwija, tzw. „szkoły wyższe” kwitną. W naszym 38-milionowym kraju mamy 460 uczelni. Dla porównania, 80-milionowe Niemcy mają ich 410. Dzięki uczelniom niepublicznym (jest ich w Polsce 328), do większości których dostają się niemal wszyscy chętni , żeby opłacać czesne, kształcimy rzesze bezrobotnych pedagogów, artystów i innych „magistrów”, czy właścicieli „licencjatów”, których ‘wyższe wykształcenie odpowiada mniej więcej świadectwu PRL-owskiej szkoły policealnej.
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”- te słowa wielki hetman koronny Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Jan Zamojski, założyciel miasta Zamość, zapisał w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej. Motto to powinno wisieć na ścianie w parlamentarnej sali obrad, aby wryło się w świadomość naszych posłów i senatorów, zanim podejmą kolejne kroki do wbijania gwoździ w trumnę polskiej edukacji.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

18-09-2013 [12:07] - NASZ_HENRY | Link:

polskie kwitnie ;-)

Obrazek użytkownika Magdalena

18-09-2013 [22:51] - Magdalena | Link:

są lepiej wykształceni od fińskich, szkolenia odbywają się około 4 razy do roku, znam osoby 40+ z doktoratami, kilkoma podyplomówkami i uprawnieniami do uczenia kilku przedmiotów. Nadal nie ma dla nich pracy, bo nie mają znajomości partyjnych.
Problem słusznie Pani zdiagnozowała, niedofinansowanie szkół, przeładowanie klas i straszliwa biurokracja. Do tego cięcie godzin i efekt nie kształcenia a taśmowej produkcji tematów.

Ale dobrze im tak. Uwierzyli obietnicom POpaprańców, dostali podwyżkę, potem ich poszczuto, na koniec pozwalniano.
A niektórzy mają nadal antypisa. Serce rośnie od tej głupoty.

Obrazek użytkownika Supernova

19-09-2013 [09:58] - Supernova | Link:

Przez nawet moment nie miałam zamiaru podważać kompetencji polskich nauczycieli. Wszyscy są po studiach, często mają ukończone dwa fakultety. Biorą udział w szkoleniach, kursach itp. Mimo to wielu z nich wypadło z rynku pracy, a mnie się wydaje, że niesłusznie, że można by niski przyrost naturalny przekuć na wyższy poziom szkolnictwa i nie wywalać na bruk rzeszy dobrych specjalistów. Inną sprawą są pensje nauczycieli. Mimo podwyżek, nadal daleko im do średniej krajowej. Nie wiem, czy są jakieś wyniki badań na ten temat, ale z moich obserwacji wynika, że w krajach, gdzie nauczyciele należą do bardzo dobrze opłacanych grup zawodowych, edukacja stoi na wysokim poziomie. Jeżeli cieszymy się szacunkiem społecznym i zarabiamy godną pensję, na pewno pracujemy lepiej niż kiedy jesteśmy kiepsko opłacani, a ludzie uśmiechają się półgębkiem, gdy wspominamy, jaki zawód wykonujemy, prawda?