Wara od IPN

Ta wściekłość skierowana była przeciwko IPN - instytucji, która zajmuje się ujawnianiem prawdy, nawet bolesnej o przeszłości naszej Ojczyzny. Rzeczywiście, działalność Instytutu Pamięci Narodowej godzi w różnych ludzi - tylko, że ci ludzie w okresie PRL niszczyli donosami nawet najbliższych przyjaciół. IPN nie jest żadną świętą krową i podlega krytyce, jak każda instytucja. Ale jeśli już krytykować - to za to, co zrobił (lub czego nie zrobił), a nie za to, co mu się wmawia. Ilość nienawistnych kłamstw na temat IPN przekracza wszelkie normy i sprawia wrażenie ohydnego polowania z nagonką. Tym razem pretekstem do żądania "głów", czyli czystek personalnych (PO ma już kadry gotowe "uzdrawiać" tę instytucję) była książka-praca magisterska, młodego człowieka, który rzeczywiście pracował w IPN, ale… przy obsłudze kserokopiarki! Książka ta nie była wydana przez IPN, ani też nie była finansowana przez Instytut. Z publicznych pieniędzy nie wydano na nią ani złotówki!

 

Kiedyś naczelny prokurator ZSRR Andriej Wyszynski powtarzał z lubością: "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Dzisiaj współcześni, polscy następcy towarzysza Wyszynskiego mówią, parafrazując: "Dajcie nam IPN - coś na nich znajdziemy".

 

W tym wszystkim chodzi o brutalną walkę polityczną - ale to jeszcze pół biedy, bo to też, niestety, norma. Gorzej, że z zaciekłością walczy się z instytucją prowadzącą badania historyczne i oceniającą "białe plamy" w historii Polski. I to jest najgorsze. Bo narody, które nie znają prawdy o sobie, nawet trudnej prawdy, błądzą po omacku. A polski naród zasługuje na więcej. 

 

 

Usłyszałem wycie oburzenia. Popatrzyłem zdziwiony: wył premier, były premier (zwany pieszczotliwie żółwiem, bo baaardzo wolno mówił, a jeszcze wolniej myślał), były prezydent, o, nawet dwóch byłych prezydentów, kilku pomniejszych polityków różnej maści i kilkunastu monotonnych żurnalistów zawsze klepiących te same, głodne kawałki. I przestałem się dziwić: ponadpartyjne ugrupowanie przeciwników lustracji, ludzi, którzy, owszem, pogrzebią w cudzych życiorysach, ale tylko wtedy, gdy będą to życiorysy politycznych wrogów.