Ujemny PKB i łajdacy

Mój kolega, czeski eurodeputowany miał całkowicie rację. Dziś gospodarka europejska, a w dużej mierze światowa, opiera się na zasadzie domina: jedna wywrócona kostka przewraca następne. Zapewne Czechy są powiązane trochę silniej gospodarczo z Niemcami niż Polska, ale niewielka to pociecha. Trawestując znane powiedzenie, gdy Merkel kichnie - polski podatnik na pewno będzie miał katar.

 

Stąd też nie cieszą prognozy czeskiego Skrzypka, czyli prezesa centralnego banku w Pradze, Zdenka Tumy, który nagle z optymisty - jeszcze dwa miesiące temu prognozował PKB w Czechach w 2009 roku na poziomie plus 2,9 proc. - stał się pesymistą (realistą?) i prognozuje już na ten rok minus 2 proc. Mocno się obawiam, że nasz kraj nie będzie na tym oceanie środkowowschodnioeuropejskiej gospodarki wyspą szczęśliwości, zwłaszcza gdy czytam ostatnie prognozy gospodarcze w Niemczech. Szacowny Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką prognozuje ujemny (minus 5 proc.) wzrost PKB na 2009, ale już analitycy Commerzbanku szacują niemiecką gospodarkę na minus 7 proc. Ale choć Niemcy mają gorsze prognozy niż Polska w jednej kwestii są na lepszej pozycji niż my: tam rząd nie udaje, że kryzys to mały "pikuś", a doradca kanclerz Merkel nie mówi jak doradca premiera Tuska (przez litość nie wymienię nazwiska) w listopadzie 2008, że "kto mówi, że w Polsce jest kryzys - jest łajdakiem".

Złośliwie mówiąc: iście czeski film! Ale w polityce zagranicznej nie warto być złośliwym. To, co się stało to decyzja niefortunna, ale jest to wewnętrzna sprawa Czechów. Ich prezydencja w UE była dotąd dobrze kierowana i efektywna. Byli nam także życzliwi. Gdy mają więc problemy nie powinniśmy im wbijać noża w plecy i rozdzierać szat. Wbrew temu, co głosi część polskich mediów (np. część prasy i dzisiejsze "Wiadomości" TVP o 19:30) Czechy nie są pierwszym krajem w EWG-UE, gdzie rząd upadł podczas prezydencji we Wspólnotach Europejskich. Wcześniej zdarzyło się to dwukrotnie - we Włoszech i Danii.

 

Teraz głównym rozgrywającym jest prezydent Czech Vaclav Klaus, który wyznaczy następnego premiera (może nim być także Topolanek). Na tle Klausa Prezydent RP prof. Lech Kaczyński to euroentuzjasta, choć tak naprawdę prezydent jest eurorealistą.

 

UE nie zawali się od przegłosowania wotum nieufności dla rządu w czeskim parlamencie. Nie histeryzujmy! Dziury na gwiaździstym, unijnym niebie nie będzie. Do końca czeskiej prezydencji zostały 3 miesiące i 5 dni. Czeskie problemy z rządem mogą nieco skomplikować życie samej UE, ale nie jest to żaden kataklizm: Czechy sobie jakoś poradzą, a Unia też przeżyje. Najwyżej niektórzy politycy w Europie wykorzystają pretekst, aby ponarzekać na eurosceptycznego prezydenta Klausa.

 

 

Ostatnio na trasie Strasburg - Frankfurt były minister spraw zagranicznych Czech Josef Zieleniec (ciekawostka: do 1957 roku mieszkał w Polsce i jeszcze długi czas potem miał polskie obywatelstwo) mówił mi, że skala kryzysu jego kraju zależy w wielkiej mierze od… sytuacji gospodarczej Niemiec. Tłumaczył, że ekonomika Czech jest tak silnie powiązana (zwłaszcza przemysł motoryzacyjny, ale nie tylko) z rynkiem i przemysłem RFN, że w praktyce jest to system naczyń połączonych.