Euroland cienko przędzie

A perspektywy też są do chrzanu: o ile jeszcze w styczniu 2009 Komisja Europejska zakładała, że PKB w eurozonie będzie wynosić minus 1,9 %, to już teraz solidny, niemiecki instytut IfW, funkcjonujący w Kilonii ogłosił, że ten spadek będzie znacznie niższy i wyniesie aż minus 3,3% PKB! To nie są miłe perspektywy dla kraju aspirującego do członkowstwa w tym towarzystwie... Zdaje się, że dlatego choćby sprawa cała (pewnie i dobrze) odkłada się w czasie. I to mocno..**     Kilka uwag na marginesie ostatniego szczytu UE.**1) Owe 5 miliardów euro do rozdysponowania dla krajów członkowskich nie jest - wbrew niektórym pośpiesznym sugestiom - kwotą ekstra, dodatkowymi pieniędzmi, lecz jest to wciąż niewykorzystana pula z budżetu Unii.  Prawie to samo, ale prawie także w tym przypadku czyni wielką różnicę.   **2) Wzrost środków na Partnerstwo Wschodnie cieszy, choć to najnowsze dziecko UE ma narodzić się formalnie dopiero na podsumowującym prezydencję czeską szczycie Unii w Pradze w maju 2009. Tyle, że ten wzrost jest w ramach swoistej huśtawki budżetowej: klasyczne up and down - miało być pierwotnie ponad 600 milionów euro, potem zmniejszono to do 325 mln, teraz z kolei wahadło znowu (i dobrze!) poszło w górę. Tyle, że na razie są to wirtualne pieniądze i trzeba przypilnować, aby przemieniły się w realne. No i oczywiście, żeby huśtawka znów nie powędrowała w dół... 

Ostatnie dane dotyczące spadku produkcji w krajach strefy euro wcale nie zachęcają do tego, żeby pędzić w kierunku eurozony na łeb, na szyję. Produkcja przemysłowa w eurolandzie spadła w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku ponad 17 % i państwa tworzące strefę euro mają teraz na głowie zupełnie inne problemy niż przyjmowanie nowych członków.