Ponad głowami Polski

Izrael kupuje od Amerykanów broń i to na potęgę, ale końca konfliktu (a czasem otwartej wojny) z Palestyńczykami jak nie było, tak nie ma. To jest cel nr 1 dla Waszyngtonu. Cel nr 2 natomiast to - pokojowe - załatwienie sprawy Iranu, a właściwie jego zbrojenia nuklearnego. W obu tych zagadnieniach bardzo pomocna dla Białego Domu może być... Moskwa. To Kreml przyjmuje u siebie (jako jeden z nielicznych państw świata) delegacje Hamasu. To Kreml bronił i broni Iranu na arenie międzynarodowej, choćby na forum ONZ. Jeżeli więc w tych sprawach Rosja pomoże USA, a nie będzie blokować Waszyngtonu czy wręcz z nim wojować to szanse tandemu Obama - Clinton na sukcesy w polityce zagranicznej rosną jak ciasto na drożdżach. Ale w polityce - jak w życiu. Nie ma nic za darmo. Jeżeli Moskwa pomoże Białemu Domowi w tym czy w tamtym, to Amerykanie będą musieli się rewanżować. Na przykład nie instalując tarczy antyrakietowej w Polsce, nie poruszając tematu Czeczenii czy dając wolną rękę Moskwie w jednym czy drugim regionie świata. To absolutnie oczywiste. Na naszych więc oczach dochodzi do rosyjsko-amerykańskiego targu. Zapewne obie strony będą z niego zadowolone. Gorzej z nami. Oba te państwa bowiem dogadują się ponad głowami Polski i Polaków, choć - przynajmniej w części - w sprawach Polski dotyczących (tarcza). Szkoda. I źle. Nie wpłynie to dobrze na nasze nastroje wobec USA. Ale co ważniejsze, świadczy o tym, że jako kraj tracimy na znaczeniu na arenie międzynarodowej. Cóż, zbyt grzecznych i potakujących nikt słuchać nie chce...

Nowe władze USA zmieniają priorytety. Kiedyś (niedawno, jeszcze za Busha juniora) ważna była tarcza antyrakietowa, a Rosję traktowano z niechęcią, a co najwyżej sceptycznie. Teraz, za Baracka Husseina Obamy, liczy się co innego. Hillary Clinton, jako nowy szef MSZ USA chce szybko rozwiązać "kwestię bliskowschodnią".