Ujazdowski odmówił - złapali Czumę

Andrzej Czuma wczoraj - kontrowersyjny przewodniczący kontrowersyjnej komisji sejmowej, której jedynym uzasadnieniem istnienia było tropienie rzekomych nadużyć władzy przez PiS. Partyjny kierownik politycznego teatrzyku, w którym odbywały się seanse nienawiści do "Prawa i Sprawiedliwości", jakby żywcem przeniesione z "Roku 1984 " Georga Orwella.

 

Andrzej Czuma dziś - minister sprawiedliwości i…? Czy będzie "partyjnym pobudczykiem" Tuska dyszącym chęcią polowania i upolowania Ziobry czy też ministrem nawiązującym do swej zacnej przeszłości i próbującym wznieść się ponad bieżące podziały polityczne, na ile to możliwe? Życzę mu tego drugiego, ale obawiam się pierwszego. Jego bliski przyjaciel, Stefan Konstanty Myszkiewicz hrabia Niesiołowski, będzie go spychał w kierunku tego pierwszego wariantu…

 

O zapleczu Tuska kiepsko świadczy fakt, że przez pięćdziesiąt kilka godzin trwała łapanka na nowego ministra sprawiedliwości. Odmawiali prawnicy, ale też i politycy. Hitem, choć mało zrozumiałym politycznie, było zaproponowanie tej funkcji Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu!!! Kazio jednak odmówił. Na bezrybiu i Czuma ryba. A może, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi Czumę? 

 

                                                                                        ***

 

Dzisiaj mija 146. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Chwała bohaterom!

Andrzej Czuma przedwczoraj - człowiek o pięknej karcie opozycyjnej, przedstawiciel nurtu niepodległościowego w opozycji demokratycznej lat 70. i 80., wówczas bardzo ostro zwalczany przez środowisko KOR-u z Kuroniem i Michnikiem.