Euroalfabet Czarneckiego

Powiedziałem m.in., że sytuacja na Bliskim Wschodzie to nie jest biało-czarny film, że trzeba mówić nie tylko o ofiarach palestyńskich, ale też ofiarach - Izraelczykach, którzy giną w zamachach, ale też pod ostrzałem rakiet Hamasu. Mówiłem też o izraelskich lekarzach pomagającym i Żydom i Palestyńczykom. Starałem się odejść od medialnego stereotypu walk w Strefie Gazy i wokół niej oraz dać świadectwo tego, co tam widziałem. Oczywiście świadectwo subiektywne.

 

                                                                                        ***

 

Postanowiłem napisać euroalfabet. Składać się będą nań sylwetki bardzo znanych polityków europejskich, choć przedstawione z ich mniej znanej strony.  Dzisiaj garść pierwszych nazwisk:

 

BERLUSCONI - włoski Witos, ale tylko w tym znaczeniu, że po raz trzeci został premierem. Wzór politycznej niepoprawności na stanowisku szefa rządu: lidera socjalistów w europarlamencie, Niemca Schulza, nazwał: "kapo z obozu koncentracyjnego", a ostatnio Obamę "młodym, zdolnym i... opalonym" (!). Niestety, zakochany w Rosji - choć zdaje się, że to dość interesowne uczucie: włoskie firmy mają partycypować w budowie Gazociągu Północnego.

 

BLAIR - jeden z najlepszych mówców, jakich słyszałem, twórca największych w XX i XXI wieku sukcesów brytyjskiej Labour Pracy. Po zakończeniu kariery na 10, Downing Street, kosi największą kasę ze wszystkich europejskich polityków i to głównie z tytułu wykładów. Bodaj najsympatyczniejszy polityk Europy przełomu wieków. Przeszedł na katolicyzm po tym, jak przestał być szefem rządu protestanckiego kraju. Jedyny, który został ojcem już będąc premierem.  Nieoficjalny kandydat na przyszłego "prezydenta" Europy. Słowem: filmowy życiorys. No i on rzeczywiście wierzy w Europę Narodów.

 

BROWN - następca Blaira i jego dość marna podróba. Zwycięzca nieoficjalnego konkursu na najmniej charyzmatycznego premiera w Europie. Wcześniej minister finansów codziennie potwierdzający tezę, że szefowie tego resortu to nudziarze (z wyjątkiem Gilowskiej). 

 

CHIRAC – żywy przykład na to, że we Francji nawet skandale finansowe i obyczajowe nie muszą złamać politycznej kariery. Arogant, każący m.in. Polakom "siedzieć cicho". Aha, był jeszcze przez dwie kadencje prezydentem Francji. A żarł się z socjalistycznym premierem Jospinem tak, że przy nich relacje Kaczyński - Tusk to...Wersal.

 

FINI - 9 lat temu stałem wraz z nim przed krakowskim magistratem i uchylaliśmy się przed jajkami miotanymi - zamiast argumentów - przez lewaków i anarchistów. Gianfranco był skuteczniejszy, ja oberwałem w nogę. Dziś jest przewodniczącym Camera dei Deputati, czyli izby niższej parlamentu Włoch. W międzyczasie był też wicepremierem i szefem MSZ. Zaprzysięgły zwolennik Europy Narodów.

 

GANLEY - irlandzki eurosceptyk, biznesmen, sfinansował kampanię "Głosuj NIE" przed ostatnim referendum na "Zielonej Wyspie". Ponieważ dorobił się na handlu z USA, to politycy niemieccy (Poettering, Cohn-Bendit) wprost sugerowali jego związki z CIA. Pewnie się to nie mieści w głowach polskich eurosceptyków, ale Declan Ganley będąc zdecydowanie przeciwnikiem Traktatu Lizbońskiego jest jednocześnie zwolennikiem... wspólnej waluty euro.

 

KOHL - doktor honoris causa Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu, a w cywilu przez kilkanaście lat kanclerz Niemiec. Zjednoczył dwa niemieckie państwa, w czym wydatnie pomogła mu drużyna piłkarska RFN zdobywając w 1990 roku tytuł mistrza świata. Ostatni polityk niemiecki z poczuciem kompleksu i winy za to, co Niemcy zrobili Polakom (i nie tylko), podczas II wojny światowej. Zwalisty zawodnik wagi ciężkiej, koło którego na szczytach UE trudno było się przepchnąć (to nie tylko metafora). Poza Brukselą i Berlinem (jedliśmy razem obiad w restauracji w Bundestagu) spotkałem go również w Krzyżowej w 1998 roku. Doszło wówczas do - jak to określił abp Nossol - paradoksu: spotkali się bowiem premier polski-protestant (Buzek) i kanclerz RFN-katolik (Kohl właśnie). Wdowiec, ożenił się drugi raz ze swoją wieloletnią sekretarką.

 

MERKEL - aktywistka młodzieżówki partii komunistycznej SED w dawnej NRD, potem nawrócona, ale niezaangażowana w opozycję, zaktywizowała się w 1989 roku, gdy padał Mur Berliński. Miała pecha - dwóch kolejnych jej szefów w mieszanym komunistyczno-quasi opozycyjnym rządzie okazało się agentami Stasi (w tym premier de Maiziere - Merkel była zastępcą rzecznika jego rządu). Ulubienica Kohla, stała się "ojcobójczynią", podnosząc rękę na swego patrona, gdy zaczął mieć kłopoty po przegranych wyborach. Nazywana przez Kohla pieszczotliwie "dziewczynką", obecnie określana już jako "Żelazna Dziewczynka", choć do "Żelaznej Damy" - Margaret Thatcher sporo jej brakuje. Jej matka urodziła się w Elblągu. Pierwszą decyzją pierwszej kobiety-kanclerz w dziejach Niemiec było... powieszenie w swoim gabinecie portretu rosyjskiej carycy Katarzyny! Pani Angela jest dużym autorytetem - dla Donalda Tuska. Niestety, bez wzajemności.

 

MIEDWIEDIEW - podwładny Putina - szefa wydziału zagranicznego merostwa w Sankt Petersburgu, Putina - premiera, Putina - prezydenta i w praktyce dalej podwładny, choć formalnie sam już jest głową państwa. Cichy, spokojny, grzeczny, superlojalny - nie jest zagrożeniem dla prawdziwego cara. Nawet, gdy w stylu rosyjskim grozi innym państwom jest mało wiarygodny. W Moskwie plotkują, że zdominowany jest przez własną żonę: o Putinie nie powiedzą tak nawet jego wrogowie. Prezydent Misza - ten niedźwiedź nie jest ani biały, ani brunatny. Jest bezbarwny. Bo i tak miód z ula wybiera Wołodia.

 

ORBAN - III-ligowy piłkarz węgierski, ale politycznie: ekstraklasa. Były i przyszły premier Węgier, antykomunista. Jego FIDESZ prowadzi zdecydowanie w sondażach, deklasując postkomunistów, którzy doprowadzili Węgry na skraj przepaści, aż musiała interweniować Bruksela. Gdy Orban był szefem rządu mówił o obronie interesów swojego kraju w negocjacjach akcesyjnych z UE, aż w końcu Unia nie zdzierżyła i zabrała Budapesztowi 34 mln ECU (prototyp euro) z puli przeznaczonej na pomoc Węgrom.

 

PUTIN - judoka z czarnym pasem, agent KGB w NRD, najbardziej znany polityk Eurazji. Człowiek oszczędny - nawet herbatę na stoku narciarskim stawia mu kolega (Miedwiediew). Gdy kierował wydziałem zagranicznym we władzach d. Leningradu radni oskarżyli tę strukturę o korupcję przy prywatyzacjach z udziałem kapitału zagranicznego. I było coś na rzeczy: zdymisjonowano wtedy jego zastępcę, ale Putin ocalał. A dalej już poszło... I jeszcze jedna ważna cecha: Putin ma pełne kwalifikacje na przywódcę Rosji - ma mocną głowę. A przynajmniej mocniejszą niż prezydent Sarkozy, którego upił w czasie jego pierwszej wizyty w Rosji.

 

Cdn. - i to wkrótce…

Dziś w europarlamencie odbyło się "special hearing", czyli otwarta dla eurodeputowanych konferencja dotycząca sytuacji w Strefie Gazy. Była ona następstwem naszej zeszłotygodniowej wizyty na Bliskim Wschodzie. Miałem zaszczyt wystąpić na tym spotkaniu, zresztą  w ciekawym towarzystwie: wiceprzewodniczącej izraelskiego parlamentu - Knesetu pani Colette Avital, byłego szefa (przez kilka kadencji) Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Niemca Elmara Broka, brytyjskiego europosła (konserwatysty) Charlesa Tannocka, b. ambasadora Izraela przy ONZ  Danny Gilermana, a także  izraelskiego lekarza oraz dwójki izraelskich dzieci, rannych kilka miesięcy temu po bombardowaniu Hamasu, a także europosła z Bułgarii i eurodeputowanej z Rumunii.