Skandal w Pradze, skandal w Warszawie

                                                                                         ***

 

W ostatnich 20 godzinach dwukrotnie odniosłem się do żenującego skandalu w Pradze, z udziałem liderów europarlamentu, goszczących u prezydenta Klausa i obrażających go w imieniu... Unii Europejskiej. Cóż, ja za taką Unię - dziękuję. Oto, co ja na ten temat sadzę:

 

Przeczytał Pan właśnie na portalu Fronda.pl tłumaczenie stenogramu dyskusji, jaka odbyła się  w zamku na Hradczanach, siedzibie prezydenta Czech, Vaclava Klausa. Główni bohaterowie to politycy mający spory wpływ na politykę Unii Europejskiej. Jakie są Pana pierwsze wrażenia?

 

Muszę powiedzieć, że jestem porażony lekturą stenogramu. Jeżeli spotkanie liderów czołowych partii europejskich z prezydentem Czech miało być wizytówką Unii Europejskiej, to jest ona żenująca. Z jednej strony to jest brak wychowania, wręcz skrajne chamstwo prezentowane przez Daniela Cohn-Bendita, z drugiej strony to skrajne wazeliniarstwo prezentowane przez słowacką posłankę Irenę Belohorską z partii Mecziara, byłą minister kultury Słowacji, która chce być bardziej europejska od Brukseli. Z trzeciej strony mamy wypowiedzi cyniczne. To nie była debata, tylko monologi polityków, którzy przyjechali przesłuchać prezydenta innego kraju. Przyjechali pouczyć go, wytargać za uszy, dać klapsa i upokorzyć. Jednym słowem - wielka żenada! Jest mi wstyd za tych ludzi.

 

Czy był Pan świadkiem tego typu zachowań w Parlamencie Europejskim?

 

W czasie debat w PE bywało, że niektórzy z tych panów pokazywali brak tolerancji i pogardę większości dla mniejszości, bądź też postawę - my mamy rację, nie musimy cię słuchać. Pamiętam jak zastępca pana Martina Schulza, poseł z Luksemburga, wiceprzewodniczący socjalistów o nazwisku Robert Goebbels, w czasie jednej z debat rok temu, siedząc w pierwszym rzędzie, skierował w nas rozcapierzone palce dłoni, pierwszy i czwarty palec - typowy i znany symbol satanistów. Oczywiście wypowiedzi, zwłaszcza pana posła Schulza, częstokroć były wypowiedziami skrajnie chamskimi, także wobec Polski. Pocieszające jest, że Polska nie jest jedynym krajem, wobec którego liderzy partii europejskich zachowują się w sposób skandaliczny, choć niewielka to pociecha.

 

Chce Pan powiedzieć, że tego rodzaju chamstwo to standard wśród prominentnych polityków unijnych?

 

W relacjach prywatnych tego nie ma, ale niektórych podniecają kamery i zachowują się wówczas tak, jak uważają, że ich wyborcy tego oczekują. W moim przekonaniu mamy tutaj do czynienia z bardzo nieprzyjemną twarzą polityki europejskiej, gdzie w praktyce opadają maski i okazuje się, że UE w tym wydaniu, że tak powiem, europarlamentarnym, jest na poziomie, którego lepiej wyborcom nie pokazywać. Choć powinni wiedzieć jaka jest prawda. Zapis dyskusji, który opublikował portal Fronda.pl, może zszokować tych, którzy uważali, że Unia Europejska to struktura, gdzie dochodzi się do wszystkiego kompromisem, debatą i próbą znalezienia złotego środka. Ktoś taki żył w złudzeniach. Momentami, sytuacja, o której rozmawiamy, przybierała postać przesłuchania prezydenta innego kraju to niesłychane, po prostu niebywałe.

 

Komentarze internautów są najczęściej utrzymane w tonie podziwu dla Vaclava Klausa oraz westchnień: Ach gdyby nasz prezydent była taki. Czy Lech Kaczyński może spełnić ich oczekiwania? 

 

Nie wszystko złoto, co się świeci! Prezydent Klaus może mieć dużo racji w przypadku paktu klimatycznego, o tym się mniej mówi, ale on przekonująco pokazuje, że to jakiś humbug. Może mieć wiele racji broniąc zasady demokracji i suwerenności, natomiast w ogóle nie ma racji, gdy minimalizuje zagrożenie ze strony Rosji. Klaus wręcz uważa, że agresja Rosji na Gruzję nie jest problemem. To też jest twarz prezydenta Klausa, którą należy dostrzec i trudno się nią zachwycać. Ta debata pokazuje, na jak trudnym boisku gramy. O ile prezydent Klaus ma wsparcia ze strony części mediów w Czechach, o tyle prezydent Kaczyński ma o wiele trudniejszą sytuację. Często musi się "pojedynkować" z niemal całym establishmentem medialnym, o politycznym nie wspominając. Pod tym względem boisko, na którym gra prezydent Kaczyński, jest trudniejsze. Uważam, że do tej pory Prezydent potrafił godzić stanowczość z taktyką. Proszę zwrócić uwagę, że do tej pory słusznie nie spieszył się z podpisywaniem Traktatu Lizbońskiego podkreślając, że nie zrobili tego jeszcze ani Niemcy, ani Czesi, ani Irlandczycy, zgodnie z zasadą - co nagle to po diable.

 

(wywiad opublikowany na portalu Fronda.pl)

 

 

 

Po kolejnej chamskiej wypowiedzi Cohn-Bendita, wprost mówiącego, że to samo zrobiłby wobec prezydenta Polski zareagowałem ostrzej:

 

Chamstwo, arogancja i tupet - tak najkrócej można by określić postawę liderów Parlamentu Europejskiego, którzy odstawili gorszący "happening" goszcząc w Pradze u prezydenta Czech. Zachowali się jak goście, którzy w domu gospodarza upili się, obmacali jego żonę i zwymiotowali na stół, a na koniec zakomunikowali mu, że im wszystko wolno. Charakterystyczne, że w roli tych, którzy ustawiają prezydenta, bądź co bądź, suwerennego państwa, do kąta wystąpiło… trzech polityków niemieckich! Panowie Poettering, Schulz i Cohn-Bendit powinni pamiętać, że ich starsi rodacy też próbowali ustawiać jak chcieli narody Europy - w tym Polaków i Czechow - i skończyło się to dla tych Niemców i dla całych Niemiec bardzo, bardzo źle.

 

Cohn-Bendit, zadymiarz z równo 40-letnią tradycją, którego kumple obrzucali francuskich policjantów w maju w 1968 roku w Paryżu kamieniami, palili samochody, mógłby wydorośleć, ale to chyba niemożliwe. W piątek, w Pradze potraktował prezydenta Czech "z buta", dziś zapowiedział, hultaj jeden, że tak samo by zrobił wobec prezydenta Polski. Dobra rada dla Herr Cohn-Bendita: alkohol szkodzi, trzeba mniej pić.

 

Dla jego rodaka, socjalisty Herr Martina Schulza druga dobra rada i też za darmo: rozumiem Pańskie ambicje zostania niemieckim komisarzem w Komisji Europejskiej, ale prezentowanie niemieckiej buty i traktowanie prezydentów innych państw z góry, jak przystało na przedstawiciela "Herrenvolk", czyli rasy panów, Panu w tym raczej nie pomoże. Szwabska arogancja nieraz już miała krótkie nogi dla jej autorów. 

 

A Polacy i Czesi, te dwa przekorne, każdy na swój sposób, narody - bardzo nie lubią, jak ktoś z zewnątrz mówi im, co mają robić i jak mają żyć.

 

(wypowiedź ta ukaże się równolegle w jutrzejszym numerze tygodnika "Warszawska Gazeta").

Sąd, który podwyższył z 7 do 30 tys. złotych (!) grzywnę oraz do ok. 200 tys. złotych (!) koszty ogłoszeń-przeprosin w mediach dla Ziobry w sprawie dr Garlickiego, oskarżonego o łapówki powinien Pana Boga żebrać o rozum. Najlepiej na kolanach. Przypomina mi to konfiskowanie w stanie wojennym samochodów, którymi przewożone były podziemne gazetki. Rzeczywiście chlubna tradycja - akurat na rocznicę 13 grudnia...