Znowu rosyjskie "w mordę"

Słowa Borodina - który przecież nie mówi "od siebie", ot, tak sobie, nie rzuca słów na wiatr, nie jest posłem z tylnych rzędów, któremu zależy na rozgłosie, wyraża myśl ścisłego kierownictwa Rosji - powinny być ostatnim sygnałem dla premiera Tuska. Oznaczają one bowiem, ni mniej, ni więcej, że "polityka miłości" wobec Moskwy ponosi fiasko, a próby "ocieplenia klimatu" przez Polskę w relacjach z Kremlem są z góry skazane na zderzenie z rosyjską górą lodową. Od takiego zderzenia zatonął nawet sam "Titanic"...

 

Panie Premierze, czas się obudzić! Rosyjskie licho naprawdę nie śpi.

 

                                                                                        ***

 

W nieskutecznych sporach z PZPN czy w "wojnie samolotowej" rząd zachowywał się jak pijany we mgle. Mgły już nie ma, ale rząd dalej jakby nie wytrzeźwiał.

 

 

                                                                                        ***

 

Ostatnio zasłyszałem - jako komentarz do rządowego planu reformy służby zdrowia - że już nie będzie w Polsce służby zdrowia, tylko BIZNES zdrowia. Nic dodać nic ująć…

 

                                                                                        ***

 

Czasem, a nawet często nadmiernie krytycznie patrzymy na naszą scenę polityczną, koncentrując się na źdźble w naszym oku, a nie dostrzegamy belki w cudzych oczach i jeszcze większego boksu na cudzym politycznym ringu. O tym traktuje ten tekst:

 

"Polska nie jest pępkiem świata, nawet Europy. Dobrze czy źle - ale fakt. Śmieszą mnie więc wypowiedzi niektórych naszych polityków czy dziennikarzy, którzy co chwilę załamują ręce: "Co o nas powiedzą w Unii?" albo do grubej przesady twierdzą, że to czy tamto "ośmieszy nas przed światem".

 

Tymczasem świat i nasz Stary Kontynent ma ważniejsze sprawy na głowie niż polskie obsesje, lęki czy zwykła nieznajomość rzeczy na arenie międzynarodowej. Świat nie stanął jakoś na głowie, gdy na szczycie UE w Brukseli w 1998 roku prezydent Francji Jacques Chirac i premier tego kraju Lionel Jospin mieli dwie odrębne konferencje prasowe, na których zresztą mówili zupełnie co innego. I świat teraz też nie zadrżał w posadach, gdy prezydent odmówił "państwowego" samolotu na lot premiera. Tak, tak, to nie pomyłka. Było odwrotnie - lecz w Polsce. Tak, ale ja piszę… o Ukrainie. Prezydent Juszczenko najpierw zgodził się na wypożyczenie samolotu pani premier Tymoszenko (leciała do Moskwy…), a potem w ostatniej chwili sam wziął samolot, bo nagle wykombinował sobie rzekomo pilną, gospodarską wizytę we… Lwowie. Tymoszenko była na to jednak przygotowana: zamówiła sobie wcześniej samolot czarterowy. Z Putinem w Moskwie rozmawiała sam na sam 4 godziny. Zaraz po tym odbyła się konferencja prasowa, na której Putin - w obecności, co najbardziej przykre, Julii Tymoszenko - w swoim stylu żartował na temat bądź co bądź prezydenta sąsiedniego kraju: "A co, Juszczenko, złodziejaszek jeden, samolot ukradł, tak?". Tymoszenko wysłuchała tego bez słowa protestu - no i to było najgorsze.

 

Jednak taka sytuacja w Polsce czy z udziałem polskich polityków nie byłaby możliwa. To inni przekraczają "barierę dźwięku". Polscy kandydaci na "mężów stanu", polski premier i jego współpracownicy jedynie zbliżyli się do tej granicy."

 

(niniejszy artykuł został opublikowany w ostatnim numerze tygodnika "Gazeta Finansowa").

 

Gensek Zbir-u czyli, mówiąc normalnym językiem, sekretarz generalny Związku Białorusi i Rosji Paweł Borodin (skądinąd człowiek o twarzy wieloletniego boksera wagi ciężkiej) powiedział wczoraj ze szczerością czekisty, że kiedyś Rosja dała w mordę Francji, potem Niemcom - i doszła do Berlina, teraz może dać Ameryce - i dojść do Waszyngtonu... Było to powiedziane otwartym tekstem, jasno, bez światłocieni. Tak, żeby nikt nie miał wątpliwości. Rzeczywiście, nie wolno mieć złudzeń.