Lato, czyli jesienna klęska PO

 

 

                                                                                         ***

 

Z tą Polską w "Eurolandzie" jest jak z ptakiem w locie: ptak cały czas zmienia położenie, a politycy PO datę naszego akcesu do strefy euro. Najpierw, we wrześniu Tusk wystrzelił z rokiem 2011, na początku października usłyszeliśmy, że tak naprawdę rok 2011 oznacza 2012 i w gruncie rzeczy Tuskowi chodziło o datę o rok późniejszą. Na tym nie koniec tej licytacji. W ostatni poniedziałek, 27 października, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO Andrzej Czerwiński (TVP Info, godz. 16:15) powiedział, że czy to będzie rok 2011, 2012 czy… 2013 to tak naprawdę wszystko jedno!!! No, to wreszcie jesteśmy w domu (ale wariatów). W takim tempie za miesiąc PO oświadczy, że owszem, do strefy euro to wejdziemy w 2014 i od początku o to chodziło Tuskowi. Ale już na Boże Narodzenie, na Gwiazdkę, pod choinkę rząd ofiaruje nam nową datę: 2015.

 

Słowem: kabaret. Gorzej, że ekipa Tuska śmieszy, ale mimo woli.

 

 

                                                                                         ***

 

Występujący w "Kropce nad i" minister Nowak Sławomir poszedł z iście ułańską szarżą, lecz zamiast szabli miał brzozową witkę. Powiedział ni mniej ni więcej, że specjaliści twierdzą, iż nie będzie żadnych (!!!) podwyżek po wejściu Polski do strefy euro… Były w Niemczech, Włoszech, ostatnio na Słowenii, były wszędzie - ale w Polsce zdaniem ministra PO ds. propagandy nie będzie…

 

Jak za ileś tam lat wejdziemy do strefy euro, zweryfikujemy obiecanki działacza Platformy. Tyle że on wówczas będzie na L-4. Powód: choroba. Jaka? Amnezja.

 

 

                                                                                        ***

                                               

Wstydliwa sprawa niedopuszczenia profesora Religi do wystąpienia na forum Senatu przez marszałka Borusewicza została przeze mnie w następujący sposób skomentowana: "

 

"Marszałek Senatu z PO odmówił wystąpienia na forum tegoż Senatu słynnemu kardiochirurgowi, wybitnemu lekarzowi Zbigniewowi Relidze. Religa - były minister zdrowia to jedyny chyba człowiek, który funkcjonował w świecie polityki, ale ma autorytet w służbie zdrowia. Pielęgniarki z "białego miasteczka" sprzed roku goniły wszystkich przedstawicieli rządu, ale Religę przyjęły gorąco, od serca.

 

Religa uratował życie setkom, tysiącom ludzi. Ale dla marszałka Borusewicza to pryszcz. Dla niego ważniejsze są partyjne wskazówki PO, która to partia kazała zablokować przemówienie Religi, bo sędziwy profesor miał wystąpić… w imieniu Prezydenta RP, prof. Kaczyńskiego. Na nic więc zasługi Religi jako lekarza i jako byłego, akceptowanego powszechnie ministra zdrowia. Ważniejszy jest partyjny rozkaz, który marszałek Senatu - z ramienia PO - Borusewicz wykona, trzaskając kopytami.

 

Kiedyś, startując do Senatu, Religa uzyskał przeszło pół miliona głosów. Borusewicz zwany "Borsukiem" może tylko pomarzyć o takim wyniku. Ale w meczu: zwykła zawiść i partyjne polecenia PO kontra zasłużony lekarz i dobry człowiek zawsze zwycięży to drugie. Czyli Religa."

 

(tekst ten ukazał się w ostatnim wydaniu "Warszawskiej Gazety")

 

 

 

 

Grzegorz Lato prezesem PZPN. Oznacza to totalną porażkę rządu i PO, które nachalnie zwalczały jego kandydaturę. Jeden z posłów PO krążył po kuluarach zjazdu PZPN mówiąc delegatom: "Jak wybierzecie Lato to będzie totalna wojna."

 

PO pokazała totalną nieskuteczność. Właściwie sprawa PZPN pokazuje, jak w pigułce, czym jest Platforma i jak działa: wiele szumu, wiele hałasu. Różne szczytne hasła i dramatyczna, totalna nieskuteczność. Zdaje się, że PO to partia, która woli gonić króliczka niż go złapać…