Verheugen - bawół z Niemiec

Stąd też mój komentarz do bzdur wygłaszanych przez Verheugena:

 

Kryzys finansowy puka do drzwi Niemiec, HypoReal bankrutuje, obywatele RFN boją się tak, jak ich dziadkowie pod Stalingradem - ale niemiecki komisarz Günter Verheugen ma na głowie poważniejszy problem. Ten wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiada za unijny przemysł, ale w poprzedniej kadencji KE był komisarzem ds. rozszerzenia. W tym charakterze namiętnie jeździł nad Wisłę i Odrę pouczać Polaków. Kiedyś po spotkaniu z premierem Millerem zapomniał się ździebko i na pożegnanie rzucił, przy telewizyjnych kamerach, do osłupiałego szefa polskiego rządu: "Do swidanija". Widocznie uznał, że u nas ludzie mówią i kochają mówić po rosyjsku.

 

Teraz znowu dał przykład swego nieuctwa. Publicznie oświadczył, że Kopernik był Niemcem, a Toruń w czasach Kopernika niemieckim miastem. Jasne, że Niemcy najchętniej ze swej historii pozbyliby się Hitlera, a przyswoili polskiego astronoma, który "wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię". Ale taki barter nie jest możliwy.

 

Verheugen jest analfabetą historycznym, który nie wie, że Toruń został przyłączony do Polski 19 lat przed narodzinami Mikołaja Kopernika, a jego ojciec to Polak ze Śląska, mieszkający wiele lat w Krakowie. Sam Kopernik walczył po stronie Polski w wojnie polsko-krzyżackiej, uczestniczył w koronacji polskich królów (Zygmunt Stary, czy w obradach polskiego Sejmu). Z naszego astronoma taki Niemiec, jak ze mnie baletnica w chińskiej operze.

 

Niemiecki komisarz nie tylko gada głupoty, ale zdecydował również o zmianie nazwy unijnego programu: zamiast "polskiej łaciny" - "Coppernicus" ma być "niemiecka łacina" - "Kopernicus". Niby nic, ale pokazuje, że nasi zachodni sąsiedzi lubią stawiać na swoim, nawet kradnąc Polakom wielkiego naukowca, zmarłego… 465 lat temu.

 

Badacze ustalili, że bawoły żyją głównie w Afryce i Azji Południowej. Są jednak wyjątki od reguły: na pewno co najmniej jeden bawół pochodzi z Niemiec, a mieszka w Brukseli. Dlaczego jednak takiego bawoła mają utrzymywać europejscy, w tym polscy, podatnicy? Być może Güntera Verheugena należy poddać reedukacji. Niech usiądzie w oślej ławce i pouczy się historii Europy, ale nie tej spod znaku "Deutschland, Deutschland, über alles". Wolałbym jednak, żeby koszty resocjalizacji komisarza poniósł podatnik niemiecki.

 

"Do swidanija", Günter, nieuku…

 

A swoją drogą warto, żeby na kretynizmy ogłaszane światu, Niemcom i Europie (w tej właśnie kolejności) przez najwyższego niemieckiego urzędnika w hierarchii UE odpowiedział polski rząd. Choć to oczywiście, dla niego znacznie mniej ważny problem niż słupki sondażowego poparcia.

 

(Skrócona wersja tego tekstu ukaże się w jutrzejszym wydaniu "Gazeta Finansowa").

Ostatni, kolejny zresztą, wybryk komisarza reprezentującego Niemcy w Komisji Europejskiej zasługuje na reakcje i to ostrą.  Ten człowiek nie może bezkarnie pleść andronów, których hadko słuchać.