Rząd i PZPN - 3 x K: Kapitulacja, Kompromitacja, Klapa

Rząd się ośmieszył. Najpierw zapowiedział "blitzkrieg" - "wojnę błyskawiczną" z działaczami piłkarskimi, a potem zamiast ostrzału artyleryjskiego parę razy palnął z przemoczonych kapiszonów. Najpierw zapowiedział świętą wojnę, a potem grzecznie kucnął przed połączonymi silami FIFA, UEFA i PZPN. Na początku był wysoko podniesiony sztandar walki z korupcja, a potem szybko ogon położony po sobie. Żenada.

 

W ostatnich 72 godzinach politycy Platformy podbijali bębenek narodowej dumy, wykrzykując w mediach, że nie możemy zgodzić się na dyktat FIFA, bo jesteśmy 40-milionowym krajem w Europie Środkowej (to cytat z telewizyjnej wypowiedzi szefa sejmowej podkomisji ds. organizacji EURO 2012 p. Biernata z PO). Wicepremier Schetyna wczoraj wołał gromko pod adresem Blattera: "Strachy na Lachy!" Teraz widzimy stulone uszy rządu. Gdyby nie chodziło o rząd mego kraju uznałbym, że sytuacja jest kabaretowa. Niestety, nie chodzi o rząd Togo, ale rząd Rzeczypospolitej.

 

W piątek wieczorem w TVN 24 wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO uznał FIFA i UEFA za "mafię". Jego kolega partyjny, wiceprezes PO, Jarosław Gowin trzy dni temu z patosem i w pozie Katona deklamował, że z kolei PZPN to "mafia". A dziś z ową mafią rząd nie tylko siada do stołu, ale jeszcze zawiera porozumienie. Z mafią!

 

W tej całej wojnie futbolowej można jak w soczewce zobaczyć istotę działania PO: obiecanki-cacanki, gromka tromtadracja, walenie pięścią w stół "pod publiczkę"…, a na koniec kompletny brak jakichkolwiek efektów. Nie, przepraszam, to nie koniec: prawdziwy koniec to tradycyjne, w stylu PO, odwracanie kota ogonem i udawanie, że białe to czarne, a totalna porażka to wielki sukces. Po prostu w Platformie 2 plus 2 to 6 z groszami.

 

Najbardziej oszukani mogą się czuć polscy kibice, a także polscy dziennikarze, nie tylko sportowi. Wielu z nich uwierzyło, że temu rządowi, temu premierowi, temu ministrowi sportu zależy na rozbiciu "układu" w polskiej piłce. Dziś mogą się czuć jak oszukani frajerzy. Kilka tupnięć prezydenta FIFA sprawiło, że zamiast bojowników o czystość naszego futbolu zobaczyliśmy samotną urzędniczkę z Ministerstwa Sportu rozdającą świstki papieru z aktem kapitulacji jej szefa.

 

Najkrótsza recenzja tej dramatycznie przegranej przez rząd PO-PSL "wojny futbolowej" to 3x K: K jak Kapitulacja, K jak Kompromitacja, K jak Klapa.

 

Można przegrać, ale przegrać na własnym boisku, tak wysoko, w fatalnym stylu, praktycznie bez walki, niehonorowo? Cóż, widocznie tak krawiec w PO kraje jak mu materii staje…

 

 

 

 

Gdy jedna drużyna wysoko wygrywa z drugą, kibice tej pierwszej krzyczą szyderczo do kibiców przeciwnika: "Na kolana!". A potem, bywa słychać gromkie: "Idźcie do domu - my nie powiemy nikomu"… Dziś to samo pod adresem rządu mogą wykrzyczeć działacze PZPN hucznie wieczorem świętujący piłkarsko-bokserski nokaut ekipy Tuska i Drzewieckiego.