Drzewiecki bawi się zapałkami

Wówczas nawet kibice, co weekend skandujący na stadionach ligowych: "jeb...ć PZPN", zmienią swój stosunek - ale nie do związku piłkarskiego, lecz rządu, który pozbawił ich sportowych, narodowych emocji. Do tego dochodzi wyrzucenie zespołów z europejskich pucharów - a właściwie jednego zespołu: Lecha Poznań, ale mającego szansę zajść wysoko.

 

Intencje rządu były dobre, ale dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. Polityków zaś rozlicza się nie po zapowiedziach, ale po skutkach ich działań. A te, w przypadku ministra sportu, mogą być fatalne.

 

Ciekawe, że kuratora do PZPN nie wprowadzono w czasie, gdy trwały masowe (po kilka osób dziennie) aresztowania skorumpowanych sędziów, trenerów czy działaczy. Gdyby zrobiono to wówczas zapewne przyzwolenie społeczne na taką decyzję rządu byłoby znacznie większe. Problem w tym, że ogół Polaków, nie znosząc PZPN, jednocześnie chce oglądać sukcesy polskiej reprezentacji - a żeby one były, biało-czerwoni muszą grać... Stąd właśnie moja ocena, że Drzewiecki igra z ogniem.

 

Decyzje rządowe mają jeszcze jeden negatywny skutek: scementowały one już podzielony - przed zjazdem - aktyw piłkarski. Więcej: Związkowi, który nie reagował przez lata na korupcje, minister sportu - paradoksalnie - "zapewnił"(wbrew sobie, oczywiście) parasol ze Szwajcarii (FIFA i UEFA). Teraz działacze piłkarscy mogą czuć się bezkarni.

 

Rząd strzela sobie samobója. To pewne. Tym bardziej, że ta kompletnie nieprzygotowana, nieprofesjonalna akcja o nazwie "kurator" może niespodziewanie... zagrozić organizacji EURO 2012! A to byłaby prawdziwa katastrofa - nie tylko sportowa, ale też ekonomiczna. Ile to razy bowiem słyszeliśmy, że organizacja mistrzostw Europy za 4 lata będzie kołem napędowym polskiej gospodarki. Ba, ostatnio uznani ekonomiści twierdzili, że kryzys w USA nie dotknie nas m.in. dlatego, że nasza ekonomia jest silniejsza od innych faktem organizowania wielkiej imprezy piłkarskiej, na którą trzeba budować autostrady, drogi, szlaki kolejowe hotele, ośrodki treningowe etc. A tu masz babo, placek: Drzewiecki poszedł na wojnę z UEFA. Dodajmy do tego swoisty język nienawiści ze strony polityków rządzącej partii: wicemarszałek Sejmu Niesiołowski oraz wiceprezes PO poseł Gowin nazywają FIFA i UEFA "mafią", co nie przeszkadza ich rządowi starać się, wspólnie z...UEFA właśnie, zorganizować EURO 2012. To już jest polityczna schizofrenia!!! A przecież każda taka wypowiedź jest natychmiast tłumaczona w Polsce i od razu ląduje na biurkach w Nyon i Genewie...

 

Czy międzynarodowe organizacje piłkarskie niespecjalnie przejmowały się korupcją w Polsce? Niestety, tak. Nie zmienia to faktu, że to one (UEFA konkretnie) decydują o tym, jaki kraj będzie gospodarzem EURO 2012. Nie warto więc targać tego szwajcarskiego tygrysa za wąsy - zbyt dużo od niego zależy, także w sferze ekonomicznej.

 

Szkoda, że obecnemu rządowi - zdaje się - przyświecały w akcji pacyfikacji PZPN słynne słowa poety Wincentego Pola: "poszli nasi w bój bez broni"... Grający profesjonalnego polityka Tusk poleciał z piką (pika to rodzaj dzidy - nie mylmy jej z piłką) na okopy UEFA - a tam przywitały go karabiny maszynowe... Teraz trudno mu się wycofać. Nie chce dać ciała. Tyle, że jeszcze większym daniem ciała będzie realnie grożąca strata EURO 2012...

 

Pat - to szachowe pojęcie. Tyle, że akurat pasuje do dziwnego meczu PO kontra PZPN. Tego meczu nikt nie wygra: przegra go natomiast na pewno polski futbol. Na naszych oczach rząd wylewa piłkarskie dziecko z kąpielą...

Zapałki w ręku ministra Drzewieckiego to pewny pożar. Niestety, ten eksponowany członek rządu Tuska nie bawi się zapałkami, ale polską piłką. A to będzie miało znacznie gorsze konsekwencje niż zwykły pożar w zwykłym... domu publicznym. Dziś widać wyraźnie, że rządowa szarża z szablami na czołgi FIFA i UEFA kończy się kompletnym fiaskiem. Za kilkadziesiąt godzin Polska może wylecieć za burtę eliminacji mistrzostw świata.