O Ukraińcu, który się Rosjanom kłaniał...

Odpowiedzią polskich dziennikarzy było natychmiastowe demonstracyjne opuszczenie konferencji prasowej. Blochin zachował się jak ostatni cham. A jak przyjęli to rosyjscy żurnaliści? Brawami! Cóż, wart Pac pałaca, a pałac Paca. Arogancja i buta jako wizytówka rosyjskich dziennikarzy ~ no, takie mamy po prostu czasy... Chamówa dzisiaj w Rosji w cenie, a pan trener wciela sie w role piłkarskiego chuligana. Swoją drogą: gdyby głupota umiała fruwać, to Oleg Blochin nic, tylko by latał. Zapomniał wół, że cielęciem był. Gdy ćwierć wieku temu reprezentacja ZSRR, oparta o ukraińskich piłkarzy Dynama Kijów grała mecze międzypaństwowe w Moskwie, to rosyjska publika... gwizdała na reprezentację "sbornej", bo nie w smak kibicom ~ Rosjanom była tak duża ilość piłkarzy ~ Ukraińców. Ale Blochin nie chce tego pamiętać. Woli dziś swoim rosyjskim gospodarzom wchodzić bez wazeliny i zgadywać nacjonalistyczne zachcianki. Dobrze, że większość jego narodu wybrała inną drogę i nie kłania się Rosjanom. Wstyd, Oleg, zwyczajnie wstyd.

Są tacy Ukraińcy (i nie tylko), którzy niepomni historycznych doświadczeń kłaniają się Rosjanom, ba czapkują im. Żenujący tego przykład zobaczyliśmy ostatnio i w Warszawie i w Moskwie, gdzie słynny niegdyś radziecki piłkarz Oleg Blochin, Ukrainiec, obecnie trener komanda FK Moskwa, najpierw w stolicy Polski obiecywał polskim kibicom, że rosyjscy kibole zgotują im w stolicy Rosji prawdziwe piekło (chodzi o mecze Legii i FK), a następnie na konferencji prasowej po meczu rewanżowym... zabronił tłumaczowi przetłumaczyć jego wypowiedzi na język polski!!!