Zdrojewski przynosi pecha

Co nastąpiło po  kilku dniach od jego wizyty - wiemy wszyscy. Zaś 3 lata później: "W 2004 roku bylem w Sharm El Sheik w Egipcie. Mieliśmy lecieć do Polski samolotem linii Flash – Air. - tuż przed odwiezieniem nas do Warszawy spadł do morza. Zginęło prawie 150 osób"... Ale na tym nie koniec. Zdrojewski konsekwentnie przynosił pecha. Zaraz po jego powrocie z Machu Picchu (tak,tak,to samo) "w wyniku lawiny po wielkiej ulewie spadł w przepaść autobus - identyczny,jak ten, którym kilka dni wcześniej jechałem". Dość tych horrorów? A skąd! Zdrojewski szedł na całość:  "W Petrze w Jordanii dzień po moim wyjeździe zasztyletowano turystów"... Wszystkie powyższe cytaty podaje za publikacja tygodnika "Polityka" z 9 sierpnia br. pod zabawnym tytułem "Lato w dobrym towarzystwie"(!) . Hmm, dobrym to być możne,ale pechowym na pewno.    Nie pozostaje nic innego, jak sformułować apel do potencjalnych turystów:gdy gdziekolwiek na szlaku zobaczycie "Zdroja" - natychmiast pakujcie się do domu. Apel do miast, który zamierzają zaprosić ministra kultury do złożenia gospodarskiej wizyty lub niebacznie już to uczyniły: ubezpieczcie się - i to wysoko! - od wszystkich możliwych kataklizmów i katastrof. Ten człowiek naprawdę przynosi pecha...   I tylko jedna wątpliwość: czy Donald Tusk o tym wie ? Trzeba ostrzec premiera: Zdrojewski na pokładzie, katastrofa nadciąga.

Minister kultury to człowiek szczery do bolu. Przynajmniej jak na polityka. Ostatnio ujawnił,a przeszło to jakoś bez echa(na co minister przecież nie zasługuje), że gdziekolwiek się nie uda - to tam zaraz jest jakaś tragedia (czyli rzeczywiście: nie się uda...). Na World Trade Center w Nowym Jorku był, wraz z dziećmi, w pierwszych dniach września 2001.