Jedyne co zaskoczyło mnie w pro-imigranckim liście anty-pasterskim kardynała Rysia (antypasterskim, bo co to za pasterz, co zachęca owce do symbiozy z wilkami?) to jego zasmucający poziom intelektualny. Uważam, że akurat on, akurat ten polski purpurat potrafi manipulować Biblią w sposób dużo bardziej wyrafinowany. Cóż, być może Jego Eminencja lepiej zna swoich wiernych i uznaje, że sentymentalne opowiastki bez głębszej treści, jakimi powszechnie karmi się dziś katolików na kazaniach, dostatecznie wyprały im już umysły ze zdrowego rozsądku, podpartego instynktownym rozumieniem prawa naturalnego. Być może tak, mam jednak nadzieję, że zdrowy opór przed taką wykładnią wiary jest jeszcze w polskim katolicyzmie postawą w miarę powszechną. Pewną siłą rozpędu trwają jeszcze bowiem podstawowe instynkty wspólnotowe i zdrowa nauka o narodzie z czasów Prymasa Wyszyńskiego.
Przejdźmy do rzeczy, odpowiedzmy na pytanie gdzie ulokował się ów prymitywizm. Otóż kardynał Ryś zaczyna od fragmentu Starego Testamentu, w którym Abraham życzliwie udziela gościny trzem wędrowcom, w następstwie czego jest wynagradzany za swoją postawę łaską otrzymaną od Boga. Potem arcybiskup przywołuje słowa Chrystusa i ewangeliczne przykłady gościnności, życzliwości wobec wędrowców, przybyszy, głodnych, spragnionych, poszukujących.
Z przytoczonych przykładów purpurat wywodzi chrześcijański imperatyw udzielenia schronienia potrzebującym, co w zasadzie nie budzi kontrowersji i jest postawą praktykowana przez katolików od dwóch tysięcy lat. Na tym jednak arcybiskup łódzki się nie zatrzymuje. Błyskawicznie rozciąga ów ewangeliczny imperatyw gościnności na kwestię zjawiska masowej, współczesnej imigracji.
Idzie jeszcze bardziej radykalnie dalej, stwierdzając mocno, bo capslockiem, że „KAŻDY CZŁOWIEK ma prawo wybrać sobie miejsce do życia; i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze” (pisownia oryginalna). Cóż wynika z powyższego fragmentu listu, podnoszącego afirmację multikulturalizmu do rangi katolickiej doktryny? Niestety, jedynie to, że KAŻDY CZŁOWIEK, nawet kardynał, na podstawie dowolnych cytatów z Biblii jest w stanie „udowodnić” dowolną bzdurę. To co napisał arcybiskup Ryś jest zaś bzdurą na kilku poziomach.
Po pierwsze, stosuje on bardzo niskiej jakości manipulację, rozciągając ewangeliczne polecenie gościnności, której udzielać i doświadczać mają konkretni ludzie, na długofalową politykę całych państw i społeczeństw. Państwa jednak nie zachowują się jak ludzie, nie mają duszy nieśmiertelnej, empatii, emocji czy relacji osobowych. Ci, którzy zarządzają państwami grzeszą zaś najmocniej wtedy, gdy występują przeciwko interesom wspólnoty, na czele której stoją. Podkreślmy - obowiązkiem moralnym osób stojących na czele państwa polskiego jest dbanie o interesy polskich obywateli. Interesy wszystkich innych wspólnot, narodów czy jednostek mogą być przez władze Polski, jakiejkolwiek nie byłyby opcji, uwzględniane wyłącznie w takim zakresie, w jakim nie kolidują z interesami polskiej wspólnoty narodowej.
Gdybyśmy w życiu społecznym szli „Rysiową” drogą interpretacji Biblii to np. z polecenia nastawienia drugiego policzka należałoby wywieźć nakaz braku obrony swojej rodziny lub narodu przed niebezpieczeństwem. Zresztą, nieprzypadkowo tak wielu współczesnych hierarchów i wiernych jest dziś blisko postaw związanych np. z obłąkańczym pacyfizmem. Dla wielu będzie to szokujące, ale naprawdę w tak szaleńczo dosłowny, prymitywny sposób niektórzy próbują interpretować Pismo i zgłaszać na tej podstawie postulaty co do polityki prowadzonej przez państwo.
Oczywiście taką „zabawę cytatami z Biblii”, jaką zastosował arcybiskup, można prowadzić w przeróżne strony. Na przykład ulubionym, jak sądzę, fragmentem rządu izraelskiego pod wodzą Netanyahu jest ten z Księgi Powtórzonego Prawa: „Jeśli podejdziesz pod miasto, by z nim prowadzić wojnę, [najpierw] ofiarujesz mu pokój, 11 a ono ci odpowie pokojowo i bramy ci otworzy, niech cały lud, który się w nim znajduje, zejdzie do rzędu robotników pracujących przymusowo, i będą ci służyli. 12 Jeśli ci nie odpowie pokojowo i zacznie z tobą wojować, oblegniesz je. 13 Skoro ci je Pan, Bóg twój, odda w ręce - wszystkich mężczyzn wytniesz ostrzem miecza. 14 Tylko kobiety, dzieci, trzody i wszystko, co jest w mieście, cały łup zabierzesz i będziesz korzystał z łupu twoich wrogów, których ci dał Pan, Bóg twój. 15 Tak postąpisz ze wszystkimi miastami daleko od ciebie położonymi, nie będącymi własnością pobliskich narodów.
16 Tylko w miastach należących do narodów, które ci daje Pan, twój Bóg, jako dziedzictwo, niczego nie zostawisz przy życiu”. Swoją drogą, głos niektórych nadwiślańskich hierarchów, gotowych potępiać najmniejszy przejaw słownej ksenofobii nad Wisłą, jest wyjątkowo cichy lub wręcz żaden gdy idzie o krwawe ludobójstwo, jakiego dokonują codziennie ich „starsi bracia” w Palestynie. Ale to już inny temat. Wróćmy do kwestii zasadniczej.
Podkreśliliśmy sobie, że manipulując cytatami biblijnymi można uzasadnić właściwie wszystko. Warto jednak dodać, że nawet jeśli weźmiemy pod uwagę te fragmenty, na które powołuje się arcybiskup Ryś, to absolutnie nie wynikają z nich wnioski, o jakich on pisze. Na czym polega gościnność? Otóż na tym, że, w wyjątkowych okolicznościach przyjmujemy u siebie ludzi, którzy na co dzień z nami nie mieszkają. Którzy są wobec nas, w jakiś sposób - obcy. Gościnność jest piękną postawą, charakterystyczną nie tylko dla Wschodu, jak pisze w liście arcybiskup, ale również dla polskości. Jesteśmy bardzo gościnni i potrafimy nie tylko rodzinnie ale również społecznie, masowo udzielić pomocy w nadzwyczajnej skali, czego najlepszym przykładem był rozmiar pomocy dla Ukraińców w 2022 roku.
Stan gościny ma jedną, zasadniczą cechę - jest stanem tymczasowym. Gość od domownika różni się tym, że wcześniej czy później rusza w dalszą drogę, wraca do siebie, przestaje u nas przebywać. Abraham ugościł trzech wędrowców i… poszli dalej. Nikt z nich nie oczekiwał, że na stałe zaprosi on ich do mieszkania w swoim namiocie, byłoby to niezrozumiałe i absurdalne. Jeszcze bardziej absurdalne byłoby, gdyby goście zażądali nie tylko możliwości zamieszkania u Abrahama na stałe ale również prawa do „uszanowania przekonań, kultury i wiary”. Abraham postukałby się w głowę słysząc takie propozycje czy żądania a Pan Bóg zapewne i za to by mu pobłogosławił.
Podobnie rzecz ma się z ewangelicznymi przypowieści; nie wynika z nich żaden imperatyw związany z masową imigracją, polegającą na osiedlaniu się rzesz obcych ludzi w państwie. Takie ujęcie sprawy jakie proponuje kardynał Ryś jest po prostu sentymentalnym absurdem a na poziomie interpretacji Pisma - prymitywną i nieuprawnioną manipulacją. Gościna i uprzejmość wobec obcych w Starym i Nowym Testamencie nie oznaczają automatycznego zrównania w prawach, na stałe, gości i domowników. Zresztą dobrze świadczy to o realizmie natchnionych autorów. Utopijne interpretacje, dokonywane przez współczesnych duchownych, chcących naginać Pismo do swojej wizji świata, nie zmienią tego faktu.
Po trzecie, stwierdzenie brzmiące „KAŻDY CZŁOWIEK ma prawo wybrać sobie miejsce do życia” jest po prostu niepoważne na poziomie elementarnego zdrowego rozsądku. Równie dobrze ksiądz kardynał mógłby napisać, że „każdy człowiek ma prawo chodzić na głowie” albo „każdy człowiek ma prawo oddychać beztlenowo”. Nie podejrzewam purpurata o aż takie oderwanie od rzeczywiści, więc chodzi mu w tym zabiegu o co innego. Idzie o zdefiniowanie i ugruntowanie nowego dogmatu moralnego, dla którego podstaw na próżno szukać w Biblii.
Istotą owego super-dogmatu, podstawowego dla nowej koncepcji wiary, praktykowanej dziś przez znaczną część kleru, jest „otwartość”. Otwartość na inne religie, kultury, społeczeństwa, na masową imigrację, na dowolne interpretacje duchowe, liturgiczne, moralne, dogmatyczne. Kościół w tej koncepcji ma być po prostu instytucją błogosławiącą multikulturowy zlepek o zróżnicowanej, płynnej tożsamości, w jaki zmieniają się niektóre społeczeństwa. Oczywiście, liberalne, multikulturowe społeczeństwa mają ów „otwarty kościół” i jego afirmacyjne błogosławieństwa tam gdzie słońce nie dociera, ale to nie zraża sporej części duchowieństwa w dążeniu do bycia „na czasie”.
Kardynał napisał w swoim liście bałamutnie, że mu „nie chodzi o politykę”. Oczywiście, że chodzi i on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Walka na pojęcia, bitwa o sens słów oraz rozumienie zjawisk ma bowiem swój finał w konkretnej polityce państwa polskiego. Polityce migracyjnej w tym przypadku. Kardynał Ryś realizuje w swoim przesłaniu „polityczne zamówienie” na „teologię multikulturalizmu”. Przy czym jest to zapewne zamówienie, którego nikt specjalnie nie składał, a łódzki purpurat dał po prostu wyraz swoim osobistym, głębokim przekonaniom w tym zakresie.
Niemniej, kardynał wzorem olbrzymiej masy liberalnych duchownych, wliczając w to również poprzedniego biskupa Rzymu, daje dziś chrześcijańskim społeczeństwom bardzo jasną wykładnię, którą można sprawdzić do mniej więcej takich stwierdzeń: <Istotą naszej religii, kultury oraz cywilizacji jest być miłym wobec obcych. Są tu jeszcze różne inne sprawy ale właściwie drugorzędne, żadnej nie stawiamy tak priorytetowo. Nawracanie przestało być obowiązkiem a dziedzictwo i kultura chrześcijańskich wspólnot narodowych nie ma wielkiego znaczenia. Przestaliśmy wierzyć w jedynozbawczość naszej religii, w wyjątkowość oraz wartość naszej kultury i dziedzictwa narodowego. Dostosowujemy naszą naukę do multikulturalnej i postchrześcijańskiej Europy. Wyrazista tożsamość religijna czy narodowa jest dla tej nauki pierwszorzędną przeszkodą. Zapewne te zabiegi nie zwiększą odsetka wierzących a tym bardziej zbawionych ale być może pozwolą nam być jako-tako kompatybilnymi ze zmieniającym się światem.>
Zaznaczam, że bezczelna interpretacja stylu myślenia znacznej części księży i hierarchów, na jaką pozwoliłem sobie wyżej, nie jest wynikiem namysłu wyłącznie nad listem kardynała Rysia, a efektem długich lat obserwacji zmian zachodzących w katolicyzmie. Nie ma żadnego przypadku, że najbardziej pro-imigranckie, pro-multikulturalne postawy są najczęściej obserwowane wśród duchownych, którzy mają „lekki” stosunek również do własnej tożsamości religijnej, do dogmatów, tradycji, poczucia sacrum czy ciągłości nauczania przez tysiąclecia. Jest to w ich przypadku spójne, konsekwentne, logiczne. Wiedzie donikąd, tak kościoły jak narody, bo płynna tożsamość nie jest płodna, nie pociąga żeby ją kultywować i kontynuować ale to jest po prostu modne i wygodne. Jeszcze takie jest.
Jeszcze, bo głos kardynała Rysia jest głosem kościoła umierającego. Ciągle instytucjonalnie potężnego i bogatego, jak np. niemiecki. Ciągle mającego w dyspozycji tysiące sanktuariów, pereł architektury i kultury jak francuski, włoski czy hiszpański. Ciągle w miarę zasobnego w wiernych, jak polski. Ale szybko wymierającego, patrząc na liczbę chrztów, ślubów i święceń.
Rosną za to szybko małe wspólnoty przywiązane do silnej tożsamości narodowej i religijnej. Tam jest dużo dzieci i dużo powołań bo ludzie do nich należący wiedzą, że przekazują dalej swoje geny, kulturę, wiarę. Znam ludzi, którzy są gotowi poświęcić życie w imię Boga, rodziny, narodu. Nie spotkałem nikogo, kto byłby gotów poświęcać się w imię otwartości, różnorodności czy multikulturalizmu.
Podsumowując warto stwierdzić na koniec, że jeśli pasterz sprowadza wilki na powierzone mu owce, to stado musi poszukać sobie innego pasterza. Zatem jeśli kościół nie będzie z Narodem, to Naród od takiego kościoła się odwróci."
Autorem tekstu jest @RobertWinnicki Zapraszam na X poczytać komentarze.
"chrześcijański imperatyw udzielenia schronienia potrzebującym"
Ten imperatyw dotyczy tylko i wyłącznie "uchodźców wojennych" z Ukrainy.
Do uciekinierów uciekających z prawdziwych terenów walk (np. Syria) nie ma zastosowania.
Typowo manipulacyjny zabieg to podawanie autora na końcu, gdy czytający myśli, że czyta wypowiedź osoby - blogera, ale to okazuje się oszustwem, którego wyjaśnienie jest na końcu, gdy dał się już oszukać, czytając także z powodu, "co tam sobie bloger myśli".
Co do meritum, to kościół, a ściślej kler, który sobie przyporządkował określenienie "kościół", niewłaściwie formułuje wypowiedzi w temacie migracji. Jest to nieco smutne, bowiem katolicyzm zawsze charakteryzował się wysoką racjonalnością sądów i wypowiedzi. Tymczasem to są oczywiście kompletne i szkodliwe wypowiedzi. Jeśli bowiem ktoś ma PRAWO, to zarazem inny ktoś ma OBOWIĄZEK wynikający z wcześniej wymienionego prawa. Zatem jego ekscelencja nakłada brzemiona na barki ludu - obowiązek zaspokojenia PRAW tych, co przyjeżdżają z krajów, gdzie bieda. W związku z tym, niechętna kościołowi - patrz klerowi - władza publiczna, może przeznaczyć w całości fundusz kościelny na potrzeby owych imigrantów, przymusowo kwaterując ich w pałacach biskupich i kuriach, na mocy jakieś tam prawa stanu wyjątkowego czy coś tam, co w niczym by sytuacji nie porpawiło, ale otoczeniu jego ekscelencji przynajmniej dało do myślenia, że głupota jest groźniejsza od niedźwiedzicy co straciła młode, a co można przeczytać czytając Stary Testament.
"Typowo manipulacyjny zabieg to podawanie autora na końcu, gdy czytający myśli, że czyta wypowiedź osoby - blogera, ale to okazuje się oszustwem, którego wyjaśnienie jest na końcu, gdy dał się już oszukać, czytając także z powodu, "co tam sobie bloger myśli"."
Miałam w leadzie już napisać?
Ta wypowiedź Winnickiego była bardzo ciekawa i szkoda byłoby gdyby przepadła na X. Czasami tutaj cytuje ważne dla mnie wpisy innych, aby była możliwość dotarcia do nich.
Naprawdę Zbychu potrzebny był ból dupy? Czy ktoś z nas z pisania tutaj coś ma? Piszę, żeby czasami się wykrzyczeć, albo zbieram informacje, które powinny być zachowane - moim skromnym zdaniem :P, także daruj sobie przypisywanie mi jakiś gównianych intencji.
Problem jest znacznie głębszy i jest opisany tutaj:
https://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/niezalezna-komisja-apostolow-powolana-w-swieto-pesach-w-sprawie-zdrady-judasza
Zaczyna się tak:
"W mojej, bardzo subiektywnej ocenie, kardynał Ryś jest zdrajcą i szantażystą. Nawołuje w ostatnim liście pasterskim, by wierni mówili językiem jezusowym, a następnie zapowiada powołanie niezależnej komisji, która ma zbadać, kto w diecezji łódzkiej dopuszczał się molestowania nieletnich. To nie jest język jezusowy. I kardynał Ryś nie ma mocy, by określać dokładnie co nim jest, bo sam traktuje Ewangelię wybiórczo."
A liczne komentarze są jeszcze ciekawsze 🌼