Mieszkania dla Polaków

Po 22 latach sejm nareszcie zainteresował się sytuacją mieszkaniową w Polsce, niestety bez konkretnych ustaleń. A przecież problem ten przedstawia się dramatycznie i wymaga szybkiego i skutecznego działania na wielką skalę.

Pisałem o tym wielokrotnie przy różnych okazjach od samego początku okresu „transformacji” i muszę z ubolewaniem stwierdzić, że praktycznie nikogo z kolejno rządzących w Polsce po 1989 roku sprawa ta nie zainteresowała na serio.

Najboleśniejsza dla mnie była klęska, jaką poniosłem w tym względzie z rąk kierownictwa AWS. Tak się bowiem złożyło, że jako przewodniczący zespołu redakcyjnego programu AWS i autor szczegółowej jego wersji, miałem możliwość opracowania i przedłożenia Radzie Krajowej AWS w ramach tego programu propozycji rozwiązania palącego problemu mieszkań dla Polaków. Rada Krajowa przyjęła program bez najmniejszych uwag, co szczerze mówiąc zaniepokoiło mnie więcej niż usatysfakcjonowało. Po prostu było to raczej wynikiem całkowitej obojętności znakomitej większości członków Rady Krajowej aniżeli rzeczywistego poparcia dla referowanego przeze mnie programu.

Mimo oczywistej kapitulacji władz AWS przed mniejszością UW starałem się nie dawać za wygraną i uznając sprawy mieszkaniowe za priorytetowe wszedłem w skład komisji specjalistycznej złożonej z przedstawicieli obu koalicjantów i zostałem wybrany jej przewodniczącym. Przedstawiciele UW z późniejszym wicemarszałkiem sejmu Królem wyrazili całkowite desinteresement problemem stwierdzając, wprost, że ich elektorat mieszkania ma i to nie najgorsze. Udało się zatem bez większych oporów wprowadzić do wspólnego programu postulaty AWS zwiększenia rozmiarów budownictwa mieszkaniowego aż do poziomu 300 tys. mieszkań rocznie. Przedstawiciele UW ograniczyli się jedynie do dobrodusznej rady ażeby nie brać na siebie zbyt daleko idących zobowiązań, wystarczy bowiem wykazanie paroprocentowego wzrostu budownictwa mieszkaniowego w stosunku do postkomunistycznych poprzedników.

Jako ciekawostkę mogę podać, że warunkiem powstania koalicji miało być uzgodnienie i obustronne podpisanie protokółów programowych, warunek ten nie został dopełniony gdyż UW programu mieszkaniowego nie podpisała, a mimo to koalicja została zawiązana.

Dla mnie oprócz palącego problemu mieszkań dla młodych małżeństw, sprawa budownictwa mieszkaniowego obok intensyfikacji eksportu stanowiła podstawowy bodziec dla przyśpieszonego rozwoju polskiej gospodarki.

Najważniejsze jednak były skutki społeczne, w okresie rządów tej koalicji Polska po raz pierwszy przekroczyła „granicę śmierci” wykazując ujemny przyrost naturalny. Stosunek ówczesnego rządu do problemu i osobiście premiera Buzka ilustruje fakt, że wbrew wnioskowi „Solidarności” złożonym na ręce Krzaklewskiego i Buzka kierownictwo urzędu powierzono jakiemuś przedstawicielowi UW, dla której, jak już wspomniałem, sprawa mieszkań miała drugorzędne znaczenie. Był to rezultat „nomenklaturowego” podejścia do obsady rządu i nie ważne było meritum sprawy a jedynie balotaż partyjny i tak zresztą jest do dziś, co można traktować jako jedną z licznych spuścizn po PRL.

W rozmowie z Buzkiem zgłosiłem wniosek o powołanie specjalnego zespołu rządowego do spraw budownictwa mieszkaniowego, na co przystał z ochotą i postanowił zaprosić do udziału Balcerowicza. Zdając sobie sprawę, że Balcerowicz będzie przynajmniej stawiał trudności, jeżeli w ogóle nie dopuści do takiego rozwiązania, zwróciłem uwagę premierowi, że Balcerowicz nie jest do tego potrzebny. Chyba jednak nie przekonałem go, bo mimo zapowiedzianego spotkania zespołu u premiera nigdy do tego nie doszło.

W programie AWS starałem się uwzględnić moja propozycję polegającą na preferowaniu indywidualnego budownictwa domów rodzinnych może nie na skalę amerykańską, ale zbliżoną do koncepcji francuskiej. W tym celu propozycja zmierzała do ułatwienia w dostępie działek budowlanych przez przeznaczenie na ten cel gruntów niższych klas i niewykorzystywanych dla innych niezbędnych potrzeb. Jednostki samorządowe powinny być obciążone obowiązkiem zapewnienia infrastruktury. W ten sposób dostępna powierzchnia dla zabudowy mieszkaniowej zostałaby zwiększona z ówczesnych 35 tys. ha przynajmniej trzykrotnie, co wpłynęłoby na obniżenie kosztów nabycia działek. W określonych przypadkach proponowałem udostępnienie działek budowlanych bezpłatnie, oczywiście pod warunkiem terminowej zabudowy i osiedlenia.

Sprawa nie została poważnie potraktowana przez ówczesny rząd i następne. Wprawdzie w ostatniej fazie rządu Jarosława Kaczyńskiego przypomniałem o tym za pośrednictwem wicemarszałka senatu Putry i w ostatniej chwili została zgłoszona propozycja prawa automatycznego odrolniania gruntów niższych klas na zasadzie decyzji właścicieli, ale niestety była to już musztarda po obiedzie.

Do dzisiejszego dnia nikt praktycznie tej sprawy nie ruszył.

Skutki obecnej sytuacji mieszkaniowej są takie, że młodzi Polacy nie żenią się i nie mają dzieci, bo nie mają mieszkań a także często i pracy. W moim pokoleniu brak mieszkań nie przeszkadzał w zakładaniu rodzin, ale w okresie powojennym było zupełnie inne podejście do tych spraw i dlatego mieliśmy przyrost naturalny powyżej 10 promil. Współczesne wymagania są zupełnie inne, a tymczasem większość Polaków mieszka w klitkach o powierzchni w granicach 40 – 50 m2, które nie są mieszkaniami dla rozwojowych rodzin. Nie mamy wymagań amerykańskich gdzie przeciętne mieszkanie, a właściwie dom rodzinny, ma powierzchnię około 300 m2, ale dla normalnego rozwoju rodziny mieszkanie powinno mieć przynajmniej ponad 60 m2, a najlepiej domek o powierzchni powyżej 100 m2 pozwalający na zamieszkanie przez rodzinę dwupokoleniową. Tylko, że przy obecnym ograniczeniu budownictwa i wygórowanych cenach, kogo na to stać?

Niezależnie od swego społecznego znaczenia budownictwo mieszkaniowe jest ciągle szansą rozwojową dla naszej gospodarki. Obniżenie cen działek przez szersze udostępnienie, a także cen materiałów budowlanych przez zwiększoną produkcję, większa podaż zmuszą do obniżenia cen do poziomu dostępnego dla przeciętnie zarabiającego Polaka. Kredytowaniem budownictwa mieszkaniowego powinny się zająć wyspecjalizowane polskie banki, które nie będą traktować nas, jako przedmiot kolonialnej eksploatacji jak to czyni znakomita większość banków znajdujących się w obcych rękach. Jest to zresztą odrębny szeroki temat domagający się swego rozwiązania.