Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Tykocin - 600 lat
Wysłane przez Tadeusz Buraczewski w 31-10-2024 [18:11]
600 LAT TYKOCINA
Gdzie Narwi brzeg - Historii bieg
Już wiesz - żeś w Tykocinie
To tutaj czas zatapia nas
- jak ongi - ćmę w bursztynie.
Ulicą Złotą w słońca patoce
Podąża na Zamek w orszaku
Jan z Czarnolasu - sekretarz króla -
- oddaje arrasy nam - Kraków.
Ref:
600 lat mierzy miasto TYKOCIN -
- „Perła baroku” - można by tu przysiąc
Król Zygmunt - pan - miał taki plan:
Mieliśmy być - stolicą!
Los Najjaśniejszej Rzeczpospolitej
- W granice szedł Szwed czy bisurman
- unosił z klęski - wiódł w zwycięstwo
On - Stefan Czarniecki - Hetman!
Z portu Tykocin szły komięgi
Ze zbożem miodem hen do morza
Gdy Niemca - Sowieta but nas deptał
Chroniła nas Tykocińska Matka Boża.
Ref:
600 lat mierzy miasto TYKOCIN -
- „Perła baroku” - można by tu przysiąc
Król Zygmunt - pan - miał taki plan:
Mieliśmy być - stolicą!
Komentarze
31-10-2024 [19:22] - u2 | Link: "Z nocnej wracali Litwini
"Z nocnej wracali Litwini wycieczki"
Pamiętam jak dziś, jak wracałem z szachowej eskapady w późnym PRL-u nyską załatwioną przez niezawodnego inż Mikołaja B. Jechaliśmy przez królewski Tykocin. Po przejechaniu królewskiego Tykocina w kierunku Suwałk, ktoś zażartował, tutaj był królewski zamek, ja mimowolnie odpowiedziałem, tutaj nadal jest ten zamek :-)
https://pl.wikisource.org/wiki/Litwa_(Niewiadomska)/Powie%C5%9B%C4%87_Wajdeloty
Skąd Litwini wracali? Z nocnej wracali wycieczki;
Wieźli łupy bogate, w zamkach i cerkwiach zdobyte,
Tłumy brańców niemieckich z powiązanemi rękami.
Ze stryczkami na szyjach, biegą przy koniach zwycięzców,
Poglądają ku Prusom — i zalewają się łzami,
Poglądają na Kowno — i polecają się Bogu.
W mieście Kownie pośrodku ciągnie się błonie Perkuna[2],
Tam książęta litewscy, gdy po zwycięstwie wracają,
Zwykli rycerzy niemieckich palić na stosie ofiarnym.
Dwaj rycerze pojmani jadą bez trwogi do Kowna:
Jeden młody i piękny, drugi latami schylony.
Oni sami śród bitwy hufce niemieckie rzuciwszy,
Między Litwinów uciekli; książę Kiejstut ich przyjął,
Ale strażą otoczył, w zamek za sobą wprowadził.
Pyta, z jakiej krainy, w jakich zamiarach przybyli.
Nie wiem, rzecze młodzieniec, jaki mój ród i nazwisko,
Bo dziecięciem od Niemców byłem w niewolę schwytany, —
Pomnę tylko, że kędyś w Litwie śród miasta wielkiego
Stał dom moich rodziców. Było to miasto drewniane,
Na pagórkach wyniosłych; dom był z cegły czerwonej.
Wkoło pagórków na błoniach puszcza szumiała jodłowa,
Środkiem lasów daleko białe błyszczało jezioro.
Razu jednego w nocy wrzask nas ze snu przebudził,
Dzień ognisty zaświtał w okna, trzaskały się szyby,
Kłęby dymu buchnęły po gmachu; wybiegliśmy w bramę:
Płomień wiał po ulicach, iskry sypały się gradem;
Krzyk okropny: Do broni! Niemcy są w mieście, do broni!...
Ojciec wypadł z orężem, wypadł i więcej nie wrócił.
Niemcy wpadli do domu. Jeden wypuścił się za mną,
Zgonił, porwał mię na koń. Nie wiem, co stało się dalej,
Tylko krzyk mojej matki długo, długo słyszałem
Pośród szczęku oręża, domów runących łoskotu.
Krzyk ten ścigał mię długo, krzyk ten pozostał w mem uchu.
Teraz jeszcze, gdy widzę pożar i słyszę wołania,
Krzyk ten budzi się w duszy, jako echo w jaskini
Za odgłosem piorunu. — Oto jest wszystko, co z Litwy,
Co od rodziców wywiozłem. W sennych niekiedy marzeniach
Widzę postać szanowną matki i ojca — i braci,
Ale coraz to dalej jakaś mgła tajemnicza,
Coraz grubsza i coraz ciemniej zasłania ich rysy.
Lata dzieciństwa płynęły, żyłem śród Niemców jak Niemiec.
[...]