Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Bohaterowie Rzeczypospolitej " Inka"
Wysłane przez Tezeusz w 29-08-2024 [13:16]
"Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba."
Była nastolatką, jeszcze przed chwilką, śmiała się radośnie. Potem złożyła przysięgę. ,,W obliczu Boga walczyć będę aż do ofiary swego życia. bo tatuś i mamą patrzą z nieba i dali mi przykład że śmierć to powinność. Więc się zachowam, jak trzeba !"
Jak to jest zabić nastolatkę? Jak zgasić płomień w oczach, jak zamknąć usta? Przerwać marzenia, co ukradkiem snuły się nawet w pustej celi ? Ktoś wydał wyrok i żył dalej. Ktoś milczał. Ktoś nie chciał słuchać prawdy....
3 sierpnia 46 r zostaje skazana na śmierć miała 17 lat. Zamordowana 5 dni przed 18 stymi urodzinami. 28 sierpnia 46 r. Przez lata pisano o niej ,,krwawa Inka", ,,bandyta", straszono ,,mroczną zabójczynią", która w szpitalach dobijała swoich.
W 1969 r. Jan Bobczenko, były szef UBP i Rajmund Bouldan napisali książkę ,,Front bez okopów", a w niej: ,,Inka" brała udział w egzekucjach na UB, wydawała rozkazy, nadzorowała akcje bandyckie".
Czerwonym zbrodniarzom zależało na takim obrazie Danuty, by nikt nie pytał, dlaczego ją rozstrzelano, nie grzebał w aktach, nie chciał szukać ciała.....
O tym, jak naprawdę zginęła Danka i gdzie została pochowana, nikt nie wiedział. Towarzysze broni, rodzina Łytkowskich, u których często gościła, a także ostatni spowiednik ,,Inki" ks. Marian Prusak milczeli do lat 90. kiedy to pracownicy gdańskiego IPN zaczęli badać jej losy, wydobywać z przeszłości szczegóły sądowej zbrodni.
.
DANUTA SIEDZIKÓWNA.
Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. w Guszczewinie koło Narewki, na skraju Puszczy Białowieskiej. Od dziecka mieszkała w leśniczówce w Olchówce koło Narewki. Wychowała się w rodzinie o tradycjach patriotycznych.
Ojciec Wacław Siedzik, jako student Politechniki w Petersburgu, w 1913 r. został zesłany na Sybir za działalność w polskiej organizacji niepodległościowej. Kilkadziesiąt lat później w lutym 1940 r. został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy w kopalni złota w rejonie Nowosybirska.
Po śmierci ojca Danka z mamą Eugenią i siostrami zostały wyrzucone z leśniczówki. Przez jakiś czas tułały się po znajomych, mieszkały trochę na plebanii u księdza, potem wynajęły pokój.
W 1941 r. mama Danuty została żołnierzem Obwodu Bielsk Podlaski ZWZ, późniejszej AK.
Danusia była świadkiem aresztowania matki rok później donieśli na nią sąsiedzi. I to ona chodziła potem do więzienia z paczkami, bo starsza Wiesia nie mogła znieść widoku ogolonej na łyso matki, z wybitymi zębami, pokancerowaną twarzą – tak Eugenia wyglądała po brutalnym śledztwie.
Te doświadczenia kształtowały charakter Danki. Matka nie wydała nikogo. W 1943 r. została rozstrzelana w jednej z egzekucji pod Białymstokiem, a jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Siostry zostały sierotami. Opiekowała się nimi babcia Aniela. Danusia z Wiesią wkrótce przyłączyły się do AK. Pierwsza przyjęła pseudonim ,,Inka" i odbyła szkolenia na sanitariuszkę. Obie działały w konspiracji. Kiedy wojna się skończyła, Danka pracowała w nadleśnictwie w Narewce.
Siostry Siedzikówny próbowały odnaleźć się w nowej rzeczywistości. ,,One też chciały wtedy normalnego życia. Danusia pracowała, by jakoś utrzymać dom. Wiesia, czego ślad zachował się w gminnych zapiskach, zaangażowała się w życie wsi. Miało być normalnie" pisze w biografii ,,Inki" Luiza Łuniewska. Tak się jednak nie stało.
W czerwcu 1945 r. NKWD aresztowało pracowników nadleśnictwa, oskarżając ich o pomaganie partyzantom. Oddział AK ,,Grupa Białowieska", ppor. Stanisława Wołoncieja, ,,Konusa" chciał odbić pojmanych, Danka podczas strzelaniny uciekła do lasu. Powrót do domu do Narewki stał się niemożliwy. Nie miała wyjścia.
Przyłączyła się do żołnierzy jako sanitariuszka. Tak trafiła do V Brygady Wileńskiej AK. 1 lipca 1945 r. poznała majora ,,Łupaszkę", czyli Zygmunta Szendzielarza. Do końca życia będzie mu wierna, do końca będzie dla niej wielkim autorytetem. Wędrowała z partyzantami do 7 września, kiedy zdecydowano o rozwiązaniu V Wileńskiej Brygady AK.
Nie wróciła do domu, nie wiadomo też, gdzie przebywała przez jesień. Pierwsze informacje pojawiły się w dokumentach gimnazjum w Nierośnie, w gminie Dąbrowa Białostocka, gdzie w kilka miesięcy ukończyła dwie klasy pod zmienionym nazwiskiem. W szkole uczyła Helena Tymińska, babcia i matka Eugenii. Danka znów miała rodzinę.
UB szybko jednak wpadło na jej trop, więc dziewczyna znów musiała uciekać. Tym razem pomógł ojciec chrzestny, Stefan Obuchowicz. Dał jej nowe nazwisko i załatwił pracę w Miłomłynie w nadleśnictwie.
W lutym 1946 r., kiedy major ,,Łupaszko" zaczął odbudowywać V Brygadę, świadomie rzuciła normalne życie i powróciła służyć dowódcy. Nie pracowała już tylko jako sanitariuszka, co najmniej kilka razy wykonywała zadania jako łączniczka. Ciemne długie kręcone włosy, wysportowana sylwetka, lekki uśmiech, tak wyglądała nastoletnia wówczas Danuta Siedzikówna.
Jaka była? To trudne pytanie, nawet dla tych, którzy ją znali, bo należała do tych skrytych, introwertycznych. Z pewnością przedwcześnie dojrzała, naznaczona wojenną traumą Danka nie była już dzieckiem, jak czasami się ją przedstawia. To była osoba o mocnym, zdecydowanym charakterze.
W swojej książce Luiza Łuniewska, przywołuje wspomnienia kolegów z lasu. ,,Pamiętam ją. Wspaniała dziewczyna, wyglądała bardzo dorośle. Była wyższa ode mnie. Nikt by nie powiedział, że miała tylko szesnaście lat" mówiła o ,,Ince" Lidia Lwow, inna sanitariuszka.
Podobno dużo i chętnie śpiewała, lubiła tańczyć. Nie należała jednak do dziewczyn określanych ,,duszą towarzystwa". Dźwigała torbę z lekarstwami, która musiała ważyć ze 30 kilo, bo w tamtych czasach medykamenty trzymano w szklanych butelkach. Nosiła też broń typu Mauser, niewielki kaliber, do obrony osobistej.
****
Danusia jako sanitariuszka brała udział w walkach z grupami operacyjnymi UB, MO i KBW. Podczas akcji bojowych udzielała pomocy nie tylko rannym partyzantom, ale też rannym milicjantom. Istnieją na to liczne zeznania i świadkowie.
Choć nigdy nie była odznaczona przez majora ,,Łupaszkę", nie wsławiła się udziałem w żadnej spektakularnej akcji, po prostu robiła to, co do niej należało.
.
ARESZTOWANIE
Aresztowana została w czerwcu 1945, z innymi pracownikami nadleśnictwa, przez grupę NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem.
Z konwoju uwolnił ją patrol wileńskiej AK Stanisława Wołoncieja ,,Konusa", podkomendnego majora. ,,Łupaszki".
W oddziale ,,Konusa", a potem w szwadronach porucznika Jana Mazura ,,Piasta" i porucznika Mariana Plucińskiego ,,Mścisława", pełniła funkcję sanitariuszki. Przez krótki czas jej przełożonym był porucznik Leon Beynar ,,Nowina", zastępca majora ,,Łupaszki", znany później jako Paweł Jasienica.
Na przełomie 1945 i 1946 r, zaopatrzona w dokumenty na nazwisko Danuta Obuchowicz, podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn koło Ostródy.
Wczesną wiosną 1946 nawiązała kontakt z podporucznikiem Zdzisławem Badochą ,,Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów ,,Łupaszki". Do lipca 1946 służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB.
Sierż. „Leszek”, okresowo dowodzący szwadronem, który „odskoczył” w Bory Tucholskie, nie wiedząc o śmierci „Żelaznego” wysłał „Inkę” w dniu 13 lipca 1946 r do Gdańska, z zadaniem nawiązania kontaktu z porucznikiem, a także zakupu niezbędnych lekarstw i środków medycznych.
Niestety, „Leszek” nie wiedział, że zadanie jakim obarcza dziewczynę jest już nieaktualne, ale nie miał też świadomości, że jedna z łączniczek cieszących się zaufaniem dowództwa Regina Żylińska-Mordas „Regina”, podjęła współpracę z UB i wydała szereg punktów kontaktowych 5 Brygady Wileńskiej.
Gdy „Inka” nocą 19/20 lipca 1946 r. zjawiła się w mieszkaniu sióstr Mikołajewskich przy ul. Wróblewskiego we Wrzeszczu, stanowiącym jeden z takich punktów, prawdopodobnie była już śledzona przez UB.
Następnego dnia o świcie do mieszkania wpadli funkcjonariusze UB i aresztowali wszystkie osoby tam przebywające.
Funkcjonariusze UB również aresztowali ,,Inkę "
Osadzona została w więzieniu w Gdańsku. Danuta Siedzikówna „Inka” przeszła przez bardzo ciężkie i brutalne śledztwo prowadzone w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa w Gdańsku.
Po ciężkim śledztwie 21 sierpnia 1946 Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na karę śmierci. Zarzucono jej m.in. nakłanianie do rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji szwadronu ,,Żelaznego" w Tulicach pod Sztumem.
,,Siedzikówna była cichą, trzymającą się z tyłu dziewczyną, sanitariuszką. Jak można było oskarżyć ją o wydawanie poleceń zabijania żołnierzy? Zachowały się relacje funkcjonariuszy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i milicjantów, których ona opatrywała po potyczkach z partyzantami AK" opowiada dr Niwiński.
Piotr Szubarczyk z IPN w Gdańsku pisał: ,,Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB od którego realnie zależał wyrok wobec niemożności rozbicia oddziałów majora ,,Łupaszki".
To Szwadron ,,Żelaznego", w którym służyła ,,Inka", był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu wielu udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowego rajdu przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946 r, podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBP w Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB oraz ich konfidenta".
31 lipca 1946 r., w dniu najdłuższego przesłuchania „Inki”, prokurator podpisał skierowanie jej sprawy do Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, gdzie została rozpatrzona w trybie doraźnym. Akt oskarżenia podpisał oficer śledczy UB z Gdańska Andrzej Stawicki.
Rozprawa odbyła się 3 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Nowe Ogrody. Najważniejszymi zarzutami postawionymi „Ince” były: udział w akcji w Starej Kiszewie oraz walkach koło Podjazdów i w Tulicach.
W tym ostatnim przypadku zarzucano jej wydanie rozkazu rozstrzelania dwóch wziętych do niewoli funkcjonariuszy UB. Były to kompletnie absurdalne zarzuty, gdyż sanitariuszka po prostu nie mogła wydać takiego polecenia żołnierzom; nawiasem mówiąc zajęta była udzielaniem w tym czasie pomocy rannym.
Niestety, obciążyli ją fałszywymi zeznaniami milicjanci i ubecy, ludzie, którym partyzanci darowali życie. Niezgodne z prawdą zeznania złożyli: pracownik UB ze Sztumu Eugeniusz Adamski i milicjant Franciszek Babicki.
Z kolei Longin Ratajczyk, milicjant uczestniczący w potyczce koło wsi Podjazdy twierdził, że „Inka” strzelała do niego z pistoletu, co również było nieprawdą.
Można jedynie domyślać się, że milicjanci kłamali na polecenie UB. Jedynie ranny pod Tulicami funkcjonariusz MO Mieczysław Mazur zeznał, iż sanitariuszka „Inka” dała mu opatrunek i nie potwierdził kłamstw swoich kolegów.
Nie miało to jednak żadnego znaczenia. Sąd skazał dziewczynę na karę śmierci. Sędziowie wydający ów wyrok, mieli pełną świadomość, że orzekają taką karę wobec osoby niepełnoletniej, bowiem informacja, iż „Inka” nie miała jeszcze skończonych 18 lat, odnotowana została w uzasadnieniu wyroku.
Danuta Siedzikówna nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała się pod pismem do Bieruta o ułaskawienie.
Pismo zredagowane w pierwszej osobie („Ja, Danuta Siedzikówna...”) podpisał jej obrońca podkreślając, iż „Inka” jest sierotą, matka zginęła z rąk Niemców, zaś ojciec zaginął wywieziony na wschód.
Skład sędziowski zaopiniował prośbę negatywnie. Nie miała ona i tak żadnego znaczenia, nikt nie zmierzał traktować jej poważnie, wyrok bowiem wykonano, nim do Gdańska dotarła odmowna odpowiedź Bieruta.
Okoliczność, że w dniu wydania wyroku śmierci, jak i w dniu jego wykonania „Inka” nie miała skończonych 18 lat w ogóle nie została wzięta pod uwagę.
W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: ,,Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Zdanie to według badaczy należy tłumaczyć nie tylko w kontekście przebiegu śledztwa, lecz także odmowy podpisania prośby o ułaskawienie.
Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski.
Oskarżycielem w procesie sanitariuszki był prokurator Wacław Krzyżanowski, który dla 17-letniej dziewczyny zażądał kary śmierci. Prokurator był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, jednak dwukrotnie został uniewinniony przez sąd.
.
ŚMIERĆ
Danuta Siedzikówna „Inka” została rozstrzelana rankiem 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15, ze skazanym na śmierć oficerem 5 Brygady Wileńskiej AK ppor. Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”, dowódcą pięcioosobowego samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na okręg gdańsko-olsztyński, który zdobywał środki na działalność organizacyjną.
Dwójka skazańców do końca zachowała postawę godną żołnierzy Armii Krajowej. Przed śmiercią krzyknęli „Niech żyje Polska!”.
10 żołnierzy ze specjalnej jednostki KBW w Gdańsku oddało niecelne strzały. „Inka” i ppor. „Zagończyk” zostali zamordowani strzałami w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego.
Przebieg egzekucji znany jest ze szczegółowych relacji złożonych w gdańskim oddziale IPN przez dwóch świadków: ks. Mariana Prusaka, który spowiadał oboje skazańców i był przy nich do końca oraz ówczesnego zastępcy naczelnika więzienia w Gdańsku Alojzego Nowickiego, który zeznał, że „do „Inki” strzelało 10 żołnierzy, każdy miał 10 sztuk amunicji w bębnie pepeszy.
Wobec niepowodzenia egzekucji, choć wystrzelono 100 kul z odległości kilku kroków, do słaniającej się dziewczyny podszedł oficer UB i z bliska strzelił jej w głowę. Zanim to zrobił, „Inka” zdążyła jeszcze krzyknąć: „Niech żyje „Łupaszko!”.”
POGRZEB
Na godny pochówek Danuta Siedzikówna „Inka” i Feliks Selmanowicz „Zagończyk” czekali 76 lat. Na miejsce wiecznego spoczynku na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku odprowadziły ich tysiące ludzi. Trumny złożono niemal dokładnie w tym samym miejscu, gdzie po egzekucji z 28 sierpnia 1946 r. oboje zostali skrycie pochowani.
Po latach Sąd niepodległej RP uznał wyrok komunistów z 1946 r za zbrodnię sądową.
10 czerwca 1991 r wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku Danuta Siedzikówna została zrehabilitowana, Sąd uznał, że poniosła śmierć za działalność na rzecz niepodległego państwa polskiego.
11 listopada 2006 r. „Inka” została pośmiertnie odznaczona przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta.
W Bazylice Mariackiej podczas mszy prezydent Andrzej Duda podkreślił, że to największy pogrzeb w historii Gdańska.
Na cmentarzu Danuta Ciesielska, siostrzenica „Inki” przyznała podczas pogrzebu że ,,historia zatoczyła symboliczne koło, przywróciła prawdę i pamięć wbrew wszystkiemu i usiłowaniom wielu.
Żołnierze Wyklęci wrócili do nas po wielu latach, mam nadzieję, że wrócili na stałe do historii Polski, już nie jako wyklęci ale jako żołnierze niezłomni walczący o piękną, wolną Polskę".
Swoje wystąpienie zakończyła słowami: „ciociu, możesz w końcu spać spokojnie, zachowałaś się, jak trzeba"
,,Inka" ma pomnik w Narewce, ufundowany w 2007 r. staraniem Fundacji „Pamiętamy”. Ma również tablicę pamiątkową w bazylice NMP w Gdańsku oraz kamienny obelisk w Sopocie, w parku jej imienia. Jest upamiętniona w wielu miastach Polski
Komentarze
29-08-2024 [14:02] - u2 | Link: ***Po latach Sąd niepodległej
***Po latach Sąd niepodległej RP uznał wyrok komunistów z 1946 r za zbrodnię sądową. ***
Nikt nie poniósł odpowiedzialności za ten bestialski mord sądowy, a wychowankowie tych prekuratorów i sędziów, którzy skazali Inkę teraz aresztują i sądzą posłów Wąsika i Kamińskiego, czy księdza Olszewskiego oraz dwie urzędniczki MS.
Hańba!!!!!!!!!
29-08-2024 [16:13] - Zofia | Link: To co napiszę nie będzie się
To co napiszę nie będzie się tyczyć bezpośrednio tematu naszej młodej bohaterki Inki a tylko pośrednio. Otóż zarówno Ona jak i inni bohaterowie zostaną wyrugowani z polskiej historii, którą będą się uczyć nasze dzieci i wnuki. I tu przejdę do sedna mojego wpisu. Przeczytałam w lokalnym portalu Hej Mielec, że 2 września będzie inauguracja roku szkolnego właśnie w Mielcu przy udziale ministry Nowackiej. Mówiło się , że moje miasto jest komusze ale w nim działają i działali prawdziwi patrioci , którzy od lat przybliżają nam prawdziwą historię polskiego Narodu! A tu taki afront! I tu będzie prawdziwy sprawdzian dla naszej mieleckiej społeczności kim naprawdę jesteśmy!
29-08-2024 [17:30] - sake3 | Link: @Zofia........Naprawdę wierzy
@Zofia........Naprawdę wierzy pani ,że w dzisiejszych czasach przy tak brutalnym reżimie mielecka społeczność ośmieli się nawet odezwać albo zadać Wasilewskiej pytanie? O niemiecki podręcznik dla polskich szkół,o religię,o rugowanie polskich bohaterów z pamięci?Paniuśka pewno się pochwali współpracą z ,,ekspertem'' d/s edukacji Owsiakiem i organizacjami pozarządowymi. Czym zastąpi zlikwidowane przez siebie przedmioty? Chyba nie znajdzie się śmiałek który o to spyta.
29-08-2024 [17:50] - Tezeusz | Link: A rząd Tuska Niemcom za
A rząd Tuska Niemcom za reparacje podziękował za to dostanie Krzyż Żelazny. Niemcy Niemcom.
Podręczniki do Historii Polski piszą Polskim dzieciom Niemcy żart czy dywersja delikatnie nazywając ludobójców którzy zamordowali 6 mln Polaków zniszczyli całkowicie przemysł, zagruzowali.miasta, ograbili majątek narodowy, utworzyli obozy śmierci, rozstrzeliwali niewinnych ludzi przez terror..Co znowu reaktywacja tajnych kompletów nauczania od 1 września 2024..Walka o Polskość trwa nadal..