Niemiecki desant na Kretę (2)

Dla gen. Studenta operacja „Merkury” (desant na Kretę) była spełnieniem marzeń o wielkim, samodzielnym desancie całego korpusu.
 
           Jednakże XI KL został zredukowany o 22 DPD, która została  oddelegowana do osłony strategicznie ważnych pól naftowych w rejonie rumuńskiego Ploeszti. W zamian gen Studentowi oddano pod rozkazy 5 Dywizję Strzelców Górskich gen. Juliusa Ringla oraz dodatkowo 141 pułk strzelców górskich podporządkowany dotąd 6 DSGór.
 
           Jednocześnie zmodyfikowany pierwotny plan operacji - spadochroniarze mieli w pierwszej fazie zająć lotniska i porty, by umożliwić „góralom” dotarcie na wyspę. Drugą fazę operacji na Krecie miały przeprowadzić oddziały górskie. Spadochroniarze, po przewidywanych stratach, mieli się przegrupować i wesprzeć działania 5 DSGór.
 
            O ile doskonałe wyszkolenie, wyposażenie zaangażowanych oddziałów oraz poziom przygotowania taktycznego oficerów średniego i niższego szczebla nie rodzą właściwie żadnych wątpliwości, o tyle przygotowanie strategiczne operacji „Merkury” świadczyło o ogromnym zadufaniu i  całkowitym zlekceważeniu przeciwnika przez sztab gen. Löhra.  Powszechne było przekonanie, że broniący wyspy Brytyjczycy to zgraja zdemoralizowanych po klęsce w Grecji rekrutów, bez ciężkiego uzbrojenia.
 
            W rzeczywistości Brytyjczycy nie posiadali wiele ciężkiej broni, jednak ich morale było wysokie i dominowała chęć  odegrania się za ciągły wcześniejszy odwrót w Helladzie.
 
           Dobrze działający na Bałkanach wywiad brytyjski szybko zauważył przerzut znacznych sił spadochroniarzy oraz lotnictwa transportowego i szturmowego. Asem w rękawie Churchilla było też rozszyfrowanie, przy kluczowym udziale polskich naukowców, kodu niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma (program ULTRA).
 
           Dzięki nadsyłanym przez wywiad meldunkom ULTRY Brytyjczycy poznali plan ataku Niemców, tak że  gdy rozpoczęło się niemieckie lądowanie na wyspie, brytyjski dowódca Creforce gen. Freyberg zerknął na zegarek i miał powiedzieć do towarzyszących mu oficerów: „Są o czasie”.
 
           28 kwietnia odbyła się w Chanii narada sztabu brytyjskiego z władzami greckimi, w trakcie której Grecy oddali swe jednostki, liczące ok. 10-11 tyś. ludzi,  pod całkowitą kontrolę sztabu alianckiego. Ta decyzja zrzucało na barki sojuszników problem doposażenia i wyżywienia Greków. Grecy chcieli także, by Brytyjczycy zajęli się aprowizacją cywilnych mieszkańców Krety (ok. 445 tys.).
 
            Sztab gen. Freyberga był więc  odpowiedzialny za przygotowanie do walki i obronę wyspy siłami wszystkich stacjonujących na niej żołnierzy angielskich, nowozelandzkich, australijskich i greckich – razem tworzących Siły Krety (Creforce). W skład tego międzynarodowego tworu wchodziło ok. 42 500 żołnierzy, w tym ok. 15 600 ludzi z jednostek angielskich ewakuowanych z Grecji i tylko w niewielkiej części dosłanych z Egiptu, ok. 7100 Nowozelandczyków, 6500 Australijczyków oraz ok. 14 000 ewakuowanych z kontynentu Greków (głównie żandarmów, lotników i marynarzy), którym przydzielono zadania policyjne w większych miastach lub przydzielono do zadań pomocniczych przy oddziałach brytyjskich.
 
            „Creforce” posiadały niewiele czołgów, w tym zaledwie 3 nowoczesne, jak na ten okres wojny -  A12 Mk II Matilda II  - i kilkanaście przestarzałych lekkich czołgów Mk VI B. Artyleria polowa dysponowała zaledwie 14 haubicami brytyjskimi (6-funtówki kal. 4 cale) oraz ok. 36–40 działa włoskimi i francuskimi.
 
           Na wyspie w momencie niemieckiego ataku stacjonowało zaledwie 35 samolotów myśliwskich i myśliwsko-rozpoznawczych (Gloster Gladiator, Brewster Buffalo i Hawker Hurricane  19 maja, na dzień przed rozpoczęciem planu „Merkury”, 29 z nich zostało zniszczonych na lotniskach przez maszyny Luftwaffe, a pozostałym 6 nakazano odlecieć do Egiptu  Tym samym „Creforce” pozostała bez jakiejkolwiek osłony z powietrza.
 
           Plan niemiecki hurraoptymistycznie zakładał, że pomimo przygotowywanej od dawna obrony „Creforce”, spadochroniarzom jakoś jednak uda się zająć lotniska na wyspie. Wtedy miał popłynąć na Kretę strumień uzupełnień, które wraz ze spadochroniarzami powinny bez większych problemów rozprawić się z Brytyjczykami.
 
           Nie liczono się możliwością załamania się ataku na lotniska, ani nie planowano, jak w takiej sytuacji wesprzeć już wysadzone na wyspę wojska.
 
          Realizując powyższe plany, niemieccy spadochroniarze ruszyli 20 maja ku swemu przeznaczeniu.
 
         Początek operacji desantowej okazał się pechowy dla jednego z jej głównych dowódców, gen. Süssmanna. Szybowiec DFS-230 wiozący dowódcę 7 DL zerwał się nad morzem z holu bombowca Heinkel 111 i rozbił na wyspie Egina, generał zginął.
 
          Pierwsze oddziały Powietrznodesantowego Pułku Szturmowego (LLSR) gen. Meindla lądowały na spadochronach i szybowcach już o godzinie 8.00, gdy nie zakończyło się jeszcze bombardowanie pozycji „Creforce” przez niemieckie bombowce. Strefa zrzutu LLSR mieściła się w okolicy lotniska w Maleme, którego broniła kompania z nowozelandzkiej 5 Brygady Piechoty.
 
           Uszczuplone przez straty od ognia przeciwlotniczego grupy bojowe spadochroniarzy formowały się ad hoc z tych żołnierzy, którzy wylądowali w miarę blisko siebie, łączyli się w małe grupki pod dowództwem najwyższego stopniem i ruszali do punktów zbornych, zbierając po drodze swoich kolegów.
 
           Wielu spadochroniarzy zawisło na drzewach oliwnych lub zaplątało się w krzaki, inni spadali tuż koło okopanych obrońców – dostając się do niewoli lub ginąc od kul i bagnetów. Wielu skoczków łamało ręce i nogi, gdy ich spadochrony zajmowały się ogniem od pocisków zapalających z przeciwlotniczych karabinów maszynowych.
 
           Pomimo tych strat, grupy spadochroniarzy zdołały się okopać, w miarę możliwości łączono izolowane pozycje obronne, które wspierały się nawzajem i nie dały się rozbić Nowozelandczykom. Ci, nie mając  wystarczającego pojęcia o sile desantu, pozostali na pozycjach obronnych i nie kontratakowali, co z pewnością doprowadziłoby do całkowitego rozbicia większości niemieckich oddziałów wokół lotniska Maleme.
 
           Silny ogień przeciwlotniczy w sektorze Heraklionu spowodował większe rozproszenie maszyn transportujących spadochroniarzy, niż miało to miejsce w pozostałych rejonach działań. Żołnierze niemieccy porozrzucani zostali na kilkunastokilometrowym pasie wybrzeża, niejednokrotnie wpadali do morza lub karkołomnie lądowali na skalistych albo zalesionych wzgórzach na południe od miasta. Także tutaj także pojedynczy skoczkowie lub całe drużyny z danego samolotu wpadały wprost na pozycje Australijczyków, a na maruderów polowała uzbrojona grecka ludność cywilna. Trudno było też zlokalizować zasobniki z zaopatrzeniem i bronią, gdyż samoloty transportowe, robiąc uniki przed ogniem z ziemi, rozrzucały bezładnie swój ładunek po całej okolicy.
 
         W pierwszym dniu operacji „Merkury” zarówno lotnictwo transportowe, jak i spadochroniarze ponieśli ogromne straty, znacznie ponad 1000 żołnierzy było zabitych, rannych lub zaginionych, około 50 samolotów bezpowrotnie straconych. Żadne z lotnisk nie zostało zdobyte i niemieckie oddziały walczyły o przetrwanie.
 
CDN.