W ubiegłym tygodniu w Bukareszcie odbywał się dwudniowy kongres Europejskiej Partii Ludowej (tam, gdzie PO i PSL). Jak tylko do stolicy Rumunii przyjechał osławiony Manfred Weber,od razu na pierwszej konferencji prasowej wezwał, aby Rumuni nie głosowali na partię AUR, którą uznał za populistyczną i prawicową. Skąd my to znamy? Tenże Herr Weber przed wyborami w Polsce wzywał, aby odsunąć od władzy PiS i stworzyć „kordon sanitarny” izolując także Węgrów od Orbana i Francuzów od Le Pen. Czy Rumuni posłuchają niedoszłego szefa Parlamentu Europejskiego i niedoszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej? W sondażach AUR jest w swojej ojczyźnie partią "nr 2", a jej lider George Simion niemal pewniakiem, gdy chodzi o II turę wyborów prezydenckich. No, właśnie. Nie przypadkiem kongres EPL odbył się w Bukareszcie, bo w tym kraju w tym roku wybory będą miały miejsce aż czterokrotnie. Najpierw, w jednym terminie w czerwcu lokalne i europejskie, a we wrześniu parlamentarne i prezydenckie. Zagrożenie, że narodowa prawica w Rumunii urośnie w siłę na tyle, że może aspirować do rządzenia, a nawet zdobycia prezydentury było na tyle duże, że Weber et consortes wystąpili jako straż pożarna. Czy Rumuni lubią zewnętrzne ingerencje w ich sprawy – przekonamy się niebawem. Na razie w drugim dniu bukaresztanskiego zjazdu EPL odbyła się spora demonstracja przeciwko… Ursuli Gertrud von der Leyen. Cóż, uderz w stół, a nożyce się odezwą. "Elita" partii tworzących EPL wybrała rodaczkę Webera na kandydatkę na szefową Komisji Europejskiej (ponownie)- a w tym samym dniu i w tym samym mieście Rumuni, do których apelował Weber, wyszli na ulice z transparentami „Ursula - STOP!”. Reakcja budzi kontrreakcję…
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (13.03.2024)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 311