„Krew z ojca przechodzi na syna” – pisał kiedyś angielski poeta romantyczny George Byron. Ale ja nie o walce zbrojnej tylko o walce na torze. O jeźdźców chodzi. Pod tym względem speedway jest „rodzinnym sportem” nie tylko w takim sensie, że całe rodziny, bywa, że i trzy pokolenia przychodzą na mecze żużlowe. Chodzi mi dziś o żużlowe geny, które są przekazywane z ojca na syna, a bywa, że z dziadka na ojca i jeszcze na trzecie pokolenie.
I tak do mojego biura we Wrocławiu na ulicy Sudeckiej często przychodził były żużlowiec Sparty Wrocław Adolf Słaboń (czterokrotny medalista drużynowych mistrzostw Polski - srebro:1950, brąz: 1963, 1967,1968). Jego syn Robert Słaboń, też jeździł na żużlu i to naprawdę z dobrym skutkiem, nawet indywidualnie lepszym niż jego tata (dwa brązowe medale IMP - 1978 i 1979 oraz 2 × srebro w MPPK w1975 i 1976 i brąz w 1978 ). Poleciłem go nawet mojemu przyjacielowi Maciejowi Zdziarskiego, gdy pisał książkę o losach sportowców już po zakończeniu kariery zawodniczej i jako jedyny przedstawiciel „czarnego sportu” się w tym dziele pojawił (tytuł: „Gdy milkną oklaski”). A w końcu jako trzecie ogniwo familii Słaboniów pojawił się Chris Slabon (czyli po prostu Krzysiek), który reprezentował Kanadę, ale też Spartę Wrocław (pięciokrotny medalista DMP, dwukrotny wicemistrz Polski par klubowych)
We wrocławskim żużlu mieliśmy też Henryka Zieję (reprezentował Wrocław w latach 1972-1984) – którego buty do dziś stoją na honorowym, bo widocznym miejscu, na szafie w moim biurze poselskim – i jego syna, utalentowanego juniora wrocławskiej Sparty Andrzeja Zieję .
Pozostając na polskim gruncie, mamy jeszcze Antoniego Worynę mistrza świata w drużynie (1965 i 1966) i zdobywcę dwóch brązowych medali indywidualnych mistrzostw świata (1966 i 1970) oraz jego wnuka Kacpra Worynę, który zdobywał medale w DMP i otarł się o medal w SEC.
Mieliśmy również Jacka Rempałę (złoty medal Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski - 1991) i jego syna Krystiana Rempałę (złoty medal w drużynie w Mistrzostwach Europy Juniorów – 2015).
Takich przykładów „z ojca na syna” było sporo na arenie międzynarodowej. Dla przykładu wymienię parę z Danii : utytułowany Ole Bjarne Olsen (mistrz świata indywidualnie: 1971, 1975, 1978, drużynowo - 1978, 1981,1983, w parach - 1979 i w long track-u 1973) oraz jego syn Jacob Olsen, który nie był, powiem szczerze, jakimś specjalnie wybitnym żużlowcem, ale próbował jeździć, a teraz sprawdza się jako organizator imprez żużlowych.
Wędrując na Antypody- mamy dziadka Neila Josepha Streeta (menadżer i inżynier, odznaczony Orderem Australii za zasługi dla żużla) i jego zięcia Phila Johna Crumpa (mistrz świata w drużynie 1976) oraz jednak najbardziej z nich utytułowanego przedstawiciela trzeciego już pokolenia tej żużlowej rodziny - Jasona Crumpa (mistrz świata drużynowo: 1999, 2001, 2002 oraz indywidualnie: 2004, 2006, 2009).Ten ostatni – rudzielec, potrafiący grać na nerwach kibicom, i przez to niemiłosiernie nieraz przez nich wygwizdywany, choćby we Wrocławiu - przeszedł do annałów historii żużla na kontynencie australijskim.
Wreszcie z Nowej Zelandii Barry Briggs (mistrz świata indywidualnie 1957,1958, 1964, 1966 jako reprezentant Nowej Zelandią oraz mistrz świata w drużynie 1968 i 1971 jako reprezentant Wielkiej Brytanii) i jego syn Tony Briggs (srebro w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów 1980 –jako zawodnik Nowej Zelandii).
To tylko kilka przykładów z wielu. Innych starczyłoby na parę artykułów. Może zresztą warto kontynuować te żużlowe sagi ? Co Państwo na to?
*tekst ukazał się na portalu interia.pl (22.01.2024)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 180