Politycy - „Fakt” 3:3, czyli jak strzeliłem karnego

Może najwyżej dojść do sondażowego, niewiążącego głosowania. Ewentualnie odpadnie najsłabsza z 3 kandydatur (jeśli już to niemiecka Jena, zgłoszona  głównie po to, aby RFN nie musiała wybierać między kandydaturami Wrocławia i Budapesztu i narażać się komukolwiek). Sprawa będzie przełożona do czerwcowego szczytu UE z udziałem premierów, ale najprawdopodobniej ostateczna decyzja zapadnie i tak podczas prezydencji francuskiej w drugim półroczu 2008. Na razie za Polską optuje 6 państw, za Węgrami - 4. Naszymi sojusznikami są: Holandia (w zamian za nasze poparcie ulokowania u nich siedziby projektu Galileo), Litwa (za poparcie Wilna jako siedziby europejskiej agencji ds. równouprawnienia), Łotwa, Szwecja, Dania i Irlandia.

 

Jeśli teraz nie będzie ostatecznej decyzji to tymczasową siedzibą EIT zostanie Bruksela. A że prowizorki są najtrwalsze... Być może też będzie realizowany scenariusz celowego odwlekania decyzji, tak, aby te kraje (miasta), które przegrają mogły niemal natychmiast dostać lokalizację jednego z tzw. Węzłów Wiedzy i Innowacji (WWI). Wtedy będzie i wilk syty i owca cała. Klasyczna „win-win situation”.

 

XXX

 

W dzisiaj rozegranym meczu piłkarskim między Sejmem RP a dziennikiem „Fakt” (na bocznym boisku Polonii Warszawa) padł remis 3:3. Do przerwy przegrywaliśmy 1:2, potem strzeliliśmy 2 gole, tracąc trzecią bramkę, wydzierającą nam zwycięstwo 1 minutę przed końcem meczu. O naszej wiktorii rozstrzygnęły rzuty karne, które wygraliśmy 4:3. Strzeliłem bramkę właśnie z „jedenastki”, wykonując karnego jako drugi w zespole (i jako pierwszy celnie).

 

W czasie meczu grałem na lewej stronie ataku. Lewej - co podkreślam i za co przepraszam. Ale gola strzeliłem prawą nogą i w prawy górny róg - co podkreślam tym bardziej.

 

XXX

 

Prezydent Sarkozy wygłosił świetne przemówienie w polskim Sejmie. Było to najlepsze wystąpienie zagranicznego polityka w naszym kraju od mowy Tony Blaira w 2001 roku. Nie ma co jednak ukrywać różnic zdań między Warszawą a Paryżem. Ciekawe, jak rozstrzygnie Francja sprawę siedziby EIT (poprze nas czy nie?) oraz jeszcze chyba ważniejszą kwestię dopłat do rolników. Paryż przebąkuje o tzw. renacjonalizacji dopłat. Oznacza to przesunięcie punktu ciężkości z płatnika - Unii Europejskiej na nowego, większego płatnika - kraje członkowskie UE. Jest to niekorzystne dla „nowej Unii” i ich rolników: liczyli bowiem na te same dopłaty z Brukseli, które stały się udziałem farmerów z Francji, Holandii, Hiszpanii. A teraz może nastąpić przeniesienie tego ciężaru na krajowego podatnika, co mogłoby doprowadzić wręcz do napięć. O takich różnicach będziemy musieli mówić z Paryżem. I dobrze, że zaczęliśmy to czynić jeszcze przed francuską prezydencją w UE.

 

Sarkozy przyjechał bez żony. Słusznie. Nikt bowiem nie lubi być w cieniu własnej współmałżonki. A pół żartem, pół serio: na kolacji z udziałem poważnych dyplomatów Brukseli (w tym tygodniu) usłyszałem, że prezydent Francji bardzo poważnie traktuje wizytę w Polsce. Najlepszy dowód: nie pojawiła się z nim Carla Bruni. Czyli wizyta merytoryczna, robocza, a nie kolejny show dla „paparazzich”. A Carli możemy sobie posłuchać. Swoją drogą ten Sarkozy to meloman jakiś czy co...

 

Jutro, czyli w czwartek - tak, jak to pisałem wczoraj - UE nie podejmie decyzji, gdzie ulokować siedzibę Europejskiego Instytutu Technologicznego (EIT). Potwierdził to na dzisiejszym posiedzeniu Sejmowej Komisji Spraw Unii Europejskiej wiceszef MSZ Ryszard Schnepf, uznając to za najbardziej prawdopodobny scenariusz.