Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Jak zostałem Ghańczykiem czyli Czarnecki na „Czarnym Lądzie”

Ryszard Czarnecki , 26.11.2023
O Ghanie pierwszy raz usłyszałem, jak miałem 9 lat. Polscy piłkarze grali z nią na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium. Wygraliśmy 4-0 i był to pierwszy krok do niespodziewanego złotego medalu. Poza Ghaną pokonaliśmy po drodze, co szczególnie zawsze nas cieszy, naszych sąsiadów ze wschodu czyli wtedy ZSRR i sąsiadów z zachodu czyli wtedy NRD. Teraz byłem tam pierwszy raz w życiu, choć to już „mój” 24 kraj Afryki, który odwiedzam.

Pani z hotelu mówi mi, że następnego dnia będzie w pracy po 14:00, „bo my w niedzielę chodzimy rano do kościoła”. Rzeczywiście Ghana to chrześcijański kraj, gdzie 7 na 10 mieszkańców to wyznawcy Chrystusa, a tylko co 5 jest muzułmaninem.

Trochę się dziwię, że w prawie 31-milionowym kraju kawę w proszku sprowadzają z Wybrzeża Kości Słoniowej, a biały i brązowy cukier z RPA. Za to mają własne piwo Star (produkuje się je od 63 lat, ma 5% i cztery nagrody w ostatnim czasie w międzynarodowych konkursach), ale też produkują na licencji Guinessa oraz przeraźliwie słodką, gazowaną Maltę. Mają też własnego „energizera” w proszku i własny tonic. Językiem urzędowym jest angielski. Wychodzą też po angielsku gazety – tu się nic nie zmieniło od czasów kolonialnych - „The Mirror”czy „Daily Graphic”. W miejscowej telewizji, którą oglądam w hotelu i na lotnisku, bez przerwy pokazują mecze angielskiej ligi piłkarskiej  a z zagranicznych stacji CNN. W małej księgarence same pozycje anglojęzyczne. Jedna przykuwa moją uwagę tytułem, z którym nie sposób się nie zgodzić: „Surrounder by idiots”. Cóż, kto w życiu nie poczuł się otoczony przez idiotów?
Gdy „biały” pójdzie na spacer ulicami stolicy – Akry (nie mylić z dawną stolicą Indii -Agrą) natychmiast otoczą go, jak mnie, nachalne dzieciaki wciskające jakieś drobiazgi do kupienia. Przed hotelem, w którym mieszkam flagi nie tylko Ghany, ale i ONZ i UE – ale jakoś nie czuje się bardziej swojsko. Na skrzyżowaniu ulic aż pięciu natarczywie żebrzących kaleków.

W przyszłym roku mają odbyć się tu wybory prezydenckie, ale kampania już ruszyła. Co prawda wyborcze bilbordy są dużo mniejsze niż reklamy komercyjne, na których przekonuje się do usług bankowych, pizzy i samochodów. Idąc ulicami Akry, poza centrum, wzbudzam sensację – inni biali poruszają się tutaj samochodami. Na przystanku autobusowym widzę, jak miejscowi zatrzymują tzw. okazję, czyli prywatne samochody prosząc o podwiezienie… gestem liczenia pieniędzy. Tutaj, jak w całej Afryce, kobiety również przenoszą na głowach towary. Na przykład małą balię pełną napojów gazowanych. Jednak muszą je przytrzymywać ręką, żeby nie spadły- w Interiorze radzą sobie bez pomocy rąk, samym tylko balansem ciała.   

Transportem a la publicznym są też zdezelowane mikrobusy, częściej kursujące niż komunikacja autobusowa. Jeżeli jest za dużo bagażu, kierowca wychodzi i przywiązuje tylne drzwi do dachu - i wszyscy szczęśliwie jadą dalej.

Ghana, jak cała Afryka to kraj kontrastów. Tuż nad gromadą żebraków dostrzegam reklamy Land Cruisera i luksusowych mebli. Ale reklamuje się też miejscowa… policja! Podkreśla m.in. swój profesjonalizm, transparentność i przestrzeganie praw człowieka.

Ludzie śpią na chodnikach, jeśli tylko znajdą skrawek cienia.
Na przystanku autobusowym nie ma ławek, tylko metalowe krzesła – przyspawane na tyle mocno, że nie sposób je ukraść.

Wśród miejscowych wielu ma europejskie imiona: Gertruda, Faustina czy ...Schubert(!).

Kandydaci na prezydenta ze swoich plakatów kuszą mnie tymi samymi obietnicami, co politycy pod każdą szerokością geograficzną. Obiecują choćby „nową energię” i „prawdziwą nadzieję”. Jest też zapewnienie, że „wszystko jest możliwe”. Kolejny kandydat deklaruje, że „będzie służyć wszystkim Ghańczykom”. Znam to, znam.

Jak zostałem Ghańczykiem? W hotelu dostaję rachunek, gdzie w rubryce: „narodowość” jest wpisana właśnie ta. Jeszcze nie otrząsnąłem się z wrażenia, gdy kierowca taksówki wiozącej mnie na lotnisko, pyta, czy jestem z… Liberii! I tak zostałem „swojakiem” a w najgorszym wypadku sąsiadem.

*tekst ukazał się w „Gazecie Bankowej” (październik 2023)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 247
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 823
Liczba wyświetleń: 8,069,277
Liczba komentarzy: 10,985

Ostatnie wpisy blogera

  • POLOWANIE NA PREZYDENTÓW "A LA FRANCE"
  • DOSTAŁ NOBLA I RUJNUJE WŁASNY KRAJ. SKĄD MY TO ZNAMY ?
  • PRZEDTERMINOWE WYBORY W BUŁGARII

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • NASZ_HENRY, ,..,.,,.,. We Francji strzelają do prezydentów ślepakami a w Polsce pancernymi brzozami 😎
  • Zbyszek, Pytanie jest takie: Dlaczego władze Chin, których Chińczycy nie wybierają, nie mogą zmienić, działają na korzyść Chin?Jest to pytanie kluczowe dla oceny sprawności i efektywności systemów samo lub po…
  • Marek Michalski, Ten Pan Nobla dostał nie za teorię, tylko za praktykę. Udaną. Założył bank dla biednych ludzi bez zdolności kredytowej. Grameenbank udziela pożyczek nie na konsumpcję, lecz na prowadzenie drobnej…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności