Wiktoria Saakaszwilego

Jadę do Mtszkety - dawnej  stolicy Gruzji. Mamy zweryfikować pracę ok. 10 komisji wyborczych w okolicach tego miasta. Tutaj jest spokojnie. Parę incydentów nie zmieni tego obrazu: pijany przedstawiciel Centralnej Komisji Wyborczej, dzika awantura w południowym stylu w innym lokalu o obecność dwóch, a nie jednego męża zaufania jednej z partii, czasem lekki chaos. Ale gdzie indziej jest gorąco: w Kutajsi ginie człowiek, ponoć z powodów politycznych, ale nie jest to jasne, dwa autobusy z Gruzinami jadącymi do Abchazji, aby zagłosować (i w ten sposób potwierdzić przynależność tej autonomicznej republiki do Gruzji) wylatują na minie - są ranni.

XXX

 

Wstępne wyniki mówią o olbrzymim i raczej niespodziewanym  - co do skali - triumfie partii prezydenta Saakaszwili. Jeśli potwierdzą się exit pools z godziny16. mówiące o 63% (!) dla jego partii i tylko 14% dla Zjednoczonej opozycji będzie to znaczyło, że Saakaszwili uzyskał jeszcze mocniejszy mandat na drodze do NATO, UE i...twardej polityki wobec Rosji. To naprawdę dobra wiadomość dla Polski. Zaś rozmiar zwycięstwa obozu prezydenckiego zaskakująco wysoki, wręcz imponujący.

 

Wyborcza Gruzja, dzień drugi. Tutaj cisza wyborcza nie istnieje: wczoraj po Tbilisi jeździły samochody z flagami z numerami poszczególnych partii, dziś - w dniu wyborów - powiewają dumnie banery z kandydatami, rozpięte nad ulicami Tbilisi.