Czy na igrzyskach będzie reprezentacja Zjednoczonej Europy?

Czy na igrzyskach będzie reprezentacja Zjednoczonej Europy? Obi nie!

Zapraszam do lektury wywiadu o tematyce sportowej, którego udzieliłem wrocławskiej "Gazecie Piastowskiej". Rozmowę przeprowadził red. Marek Szpyra.

- Sport  wzbudza  nie mniej emocji  niż polityka. Zacznijmy od takiego "political, sport fiction". Czy  za   pół wieku, jeśli świat przetrwa (oby) grozi nam, że na zawodach sportowych  występować  będzie reprezentacja  Zjednoczonej Europy, wzorem minionej reprezentacji Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich? Nawiasem mówiąc, Polaków w różnych dyscyplinach mogłoby być wielu...

Bywały już mecze piłkarskie, w których występowała właśnie reprezentacja Europy, czy mecze żużlowe, skądinąd pod moim Patronatem Honorowym, gdzie regularnie spotykają się reprezentacje Polski i „Reszty Świata”. Natomiast nie wyobrażam sobie, aby rywalizacja międzykontynentalna miałaby zastąpić rywalizacje między narodami i państwami. Hymn narodowy dla zwycięzcy, czy zwycięzców, flagi poszczególnych krajów, których reprezentanci stoją na podium, to było sto lat temu i jestem przekonany, że będzie za sto lat i dłużej. I dobrze.

- Z Europy przejdźmy do sportu lokalnego. Konkretnie do futbolu. Piłkarski Śląsk  Wrocław, z którym był Pan związany pracując  w Radzie Nadzorczej, po raz kolejny przechodzi czas negocjacji z potencjalnym kupcem. Urzędnicy wrocławskiego magistratu od lat raczej pozorują chęć sprzedaży klubu, bo to przecież  dość wygodne posady. Choć tym razem wydaje się, że chęć sprzedaży, przynajmniej części udziałów, jest szczera. Od kilku dni jest nowy prezes. Nawet piłkarze pomagają  urzędnikom w negocjacjach,  grając  coraz  lepiej w ekstraklasie. Jak  Pan z  perspektywy działacza sportowego i po prostu kibica, uważa? Klub piłkarski prywatny, funkcjonujący na rynku tak jak przedsiębiorstwa, czy umocowany w strukturach samorządowych lub nawet  przy spółkach skarbu Państwa, tak jak Zagłębie Lubin?

W Radzie Nadzorczej WKS Śląsk byłem społecznie, nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Skądinąd był to czas, gdy Śląsk grający wtedy oczywiście na Oporowskiej przeżywał trudny czas. Kiedy zdobywał mistrzostwo, to chętnych do ogrzania się przy naszym Śląsku Wrocław było dużo więcej. Jestem zbudowany grą piłkarzy, którzy po pewnym falstarcie w sezonie 2023/24 grają świetnie i są na pozycji wicelidera. Natomiast co do struktury właścicielskiej, to nie ma jednej idealnej recepty. Były, są i będą kluby, których właścicielami są osoby prywatne, a nawet stowarzyszenia – ten model jest szczególnie popularny w Niemczech – ale będą też kluby związane z miastami, czy takie, których głównym sponsorem jest Skarb Państwa. To wszystko zależy od różnych okoliczności i nie ma tutaj optymalnego modelu. Zależy to także od tradycji i okoliczności.

- Czy  będąc w Brukseli ma Pan  czas obserwować  co się  dzieje w klubach z którymi był Pan zwiazany? Na przykład  z wrocławską drużyną żużlową, lub  siatkarską Gwardią Wrocław? O Gwardii było ostatnio głośno w mediach ze  względu na problemy finansowe. Zabrakło, stosunkowo niewielkiej, pomocy finansowej miasta, w tym samym czasie  gdy miliony szły na piłkarzy Śląska...

Z wrocławskim żużlem byłem związany formalnie przez osiem lat jako prezes i wiceprezes Sparty Wrocław, która wtedy jeździła i zdobywała medale mistrzostw Polski jako Atlas, bo ta firma była sponsorem strategicznym obok Telekomunikacji Polskiej, którą zaprosiłem jako sponsora numer dwa naszego klubu, którego siedziba mieściła się wówczas, nie jak teraz na Stadionie Olimpijskim tylko przy ulicy Mickiewicza. W latach 1997-2005 byłem najpierw wiceprezesem, potem prezesem, a potem znów wiceprezesem naszego klubu. Od szeregu lat w Radzie Nadzorczej jest poseł Przemysław Czarnecki – mój syn. Co do siatkarskiej Gwardii Wrocław, to przez kilka sezonów dość skutecznie załatwiałem im sponsorów, podobnie zresztą jak żeńskiemu Volleyowi Wrocław. Zawsze będę trzymał kciuki za te i inne wrocławskie kluby, choć z racji obowiązków służbowych rzadziej niż kiedyś mogę oglądać mecze.

- Sport  jest  jedną ze  zdrowszych form rywalizacji. Czy Parlament Europejski, który owszem jest zapewne od  spraw ważniejszych, nie mógłby mocniej wesprzeć międzynarodowe  imprezy sportowe  dla dzieci i młodzieży. To oprócz rywalizacji także integracja. Sam pamiętam  jak przed laty wraz  z grupą wrocławskich społeczników organizowaliśmy wyjazdy młodych piłkarzy z Dolnego Śląska na turnieje we Francji, to  jednym z niewielu, który pomógł, nie tylko przyjmując młodych futbolistów w Parlamencie, był europoseł .... Ryszard Czarnecki.

W Parlamencie Europejskim przez wiele dekad nie było w ogóle odrębnej komisji zajmującej się sportem. Co do pomocy, to raczej należy starać się o środki, które przyznaje Komisja Europejska: korzystają z niej inni, to my też powinniśmy. Tak, staram się pomagać, jak tylko mogę, także wtedy, gdy nie ma kamer i nikt o tym w mediach nie poinformuje. Sport to moja pasja – i to zarówno na poziomie wyczynu jak i dzieci, młodzieży i masowy – i tyle.

- Jaka przyszłość czeka ruch olimpijski?  Konflikty  na świecie nie sprzyjają pokojowym imprezom.  A starożytni Grecy  mieli świetny patent - igrzyska były czasem bez wojen...

Ruch Olimpijski – mówię tu o Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim nie może być strusiem, który chowa głowę w piasek. Chodzi jednak o symboliczne sankcje zastosowane wobec Rosji po jej napaści na Ukrainę. Są one w zasadzie identyczne, jak te, które zostały przyjęte wobec Federacji Rosyjskiej, gdy wyszło na jaw, że ich sportowcy na masową skalę brali doping. A przecież trudno porównywać nielegalne wspomaganie się i agresję militarną. Dziwię się decyzjom MKOL-u w tej sprawie, który proponował szef Ruchu Olimpijskiego, były niemiecki szermierz Thomas Bach.