Dziś obchodzimy 79. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. O godzinie 17:00 w całej Polsce zabrzmią syreny aby oddać hołd Powstańcom. Pamiętamy!
1 sierpnia obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego. Święto zostało ustanowione na mocy ustawy z 9 października 2009 roku. Preambuła ustawy głosi, że święto ustanawia się "W hołdzie bohaterom powstania Warszawskiego - tym, którzy w obronie bytu państwowego, z bronią w ręku walczyli o wyzwolenie Stolicy, dążyli do odtworzenia instytucji niepodległego Państwa Polskiego, sprzeciwili się okupacji niemieckiej i widmu sowieckiej niewoli zagrażającej następnym pokoleniom Polaków.
Powstańcze dziewczyny bohaterki swoich czasów, łączniczki, sanitariuszki wspólnie ze swoimi kolegami walczyli o wolność i godność, walczyli i umierali za Wolną Polskę oto jedna z nich. Przypominam jej sylwetkę by uczcić pamięć na zawsze.
Sanitariuszki Powstania Warszawskiego - bohaterskie dziewczyny, powstało o nich wiele piosenek i filmów. Napisano na ich temat wiele opowiadań nakręcono filmy. Oto jedno z opowiadań, zasłyszanych osobiście, o tych co się kulom nie kłaniały.
Spotkanie
W uroczym domku pod Bydgoszczą, gdzie wynajmowała skromny pokój, w upalny, sierpniowy dzień, pod koniec lat 60 tych XX wieku ,przywitała mnie na wózku inwalidzkim pani, z widoczną szramą na prawym policzku i wesołych, pełnych życia, niebieskich oczach. Uściskała mnie wówczas mocno na powitanie. A przy smacznym, drożdżowym placku mojej babci, opowiedziała tę niesamowitą historię swego życia, którą teraz opowiem.
Wojna i konspiracyjna walka
Wanda, tak miała na imię bohaterka tej opowieści, przyjaciółka mojej babci, była córką przedwojennego plutonowego zawodowego, który był podkomendnym mego dziadka – rotmistrza kawalerii. Byli oni przyjaciółmi, razem walczyli pod Krojantami i Bzurą, razem bronili Warszawy, później uczestniczyli w tworzeniu struktur AK. Walczyli w Powstaniu Warszawskim, później w partyzantce antykomunistycznego podziemia.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, Wanda miała prawie 15 lat. W jej rodzinnym domu panował patriotyczny nastrój. W czasie okupacji należała, jak wiele jej rówieśniczek, do harcerstwa podziemnego, tam przeszła kurs sanitarny. Była piękną, czarnowłosą, wysoką dziewczyną, o niebieskich oczach. Koledzy z plutonu AK podkochiwali się w tej wrażliwej i pięknej dziewczynie.
Wybuch Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1944 r., zastaje ją w punkcie koncentracji swego oddziału na Starym Mieście w Warszawie. Dostaje ona przydział do punktu sanitarnego.
W punkcie sanitarnym, jak opowiadała, operacje i zabiegi odbywały się 24 godziny na dobę. „Wszystko robiliśmy bez środków znieczulających, na żywca, więc pacjenci strasznie krzyczeli. Widziałam jak ludzie umierali, cierpieli z powodu urwanej ręki, nie mogli złapać tchu, ranni w płuca". – tak wspominała te chwile ze łzami w oczach.
Dokładnie pamiętała, jak wynikało z jej opowiadania, zajęcie Starego Miasta przez Niemców. W tym czasie, zajmowała się ciężko rannymi w punkcie sanitarnym, który mieścił się w piwnicy zbombardowanego dużego domu. Wokół, walki trwały cały czas. W czasie doprowadzenia kolejnych rannych żołnierzy AK do punktu sanitarnego, zobaczyła ciężko rannego młodego SS – mana, który prosił ją o pomoc - czując zbliżającą się niechybnie śmierć. Pomogła rannemu Niemcowi zabierając go na powstańczy punkt sanitarny.
Nie pokłoniła się śmierci. Niemcy darowali jej życie. Zakatowali ją oprawcy z UB
W pewnym momencie usłyszała, jak wspominała, niemieckie głosy. Pierwsze, o co zapytali Wandę Niemcy wchodząc do punktu sanitarnego, to "czy leżą tu jacyś Niemcy". Wówczas odezwał się ranny SS-man. Niemcy odpowiedzieli, żeby nie strzelać i że bardzo dobrze się nim opiekowaliśmy. „Wtedy uzbrojony po zęby SS-man - na szyi miał naboje, granaty w ręku - podszedł do mnie, chwycił w ramię i powiedział, żeby się nie bała, bo ze względu na to, że opiekowałyśmy się jego rodakami, nie wrzuci do środka granatów" - wspomina sanitariuszka.
W ten sposób uratowała życie swoje jak i 15 rannych żołnierzy AK. Dostają się oni do niewoli. Przeżyli wojnę. W 1950 r. zostaje aresztowana jako „ element wywrotowy i klasowo obcy”. Wówczas, po ukończeniu matury, pracowała przed aresztowaniem w magistracie jednego z miast na tzw. terenach wyzwolonych. W katowniach UB, zamknięta w piwnicy pełnej lodowatej wody sięgającej do pasa, była bita kilka razy dziennie. Oprawcy wyrywają jej paznokcie i wbijają bagnet w policzek, domagając się informacji o żołnierzach AK, walczących na barykadach Warszawy. Wanda milczy przypłacając zdrowiem. Traci na chwilę wzrok. Oprawcy wyłamują jej nogę, bijąc kołkiem po kolanie przez 4 godziny bez przerwy. W ranę wdaje się gangrena. Noga zostaje amputowana. Zeszpeconą kalekę oprawcy komunistyczni spod znaku UB wypuszczają na wolność, wsadzają do pociągu i każą jechać do…..Niemiec.
Sponiewierana fizycznie, upodlona psychicznie, trafia do wrogiego sobie kraju. Tam zaopiekowali się nią polscy żołnierze, służący w Amerykańskiej Armii. Niestety odniesione rany i załamanie psychiczne doprowadza do bardzo poważnych komplikacji wewnętrznych. Dni Wandy są, według lekarzy, już policzone. Przed śmiercią, opowiada swoją historię dziennikarzowi wojskowemu, ten publikuje jej fotografie i wspomnienia w prasie.
Wróg ratuje jej życie
Do szpitala, gdzie przebywa Wanda, zgłasza się znany chirurg Niemiec. Zabiera Wandę do swojej prywatnej kliniki i poddaje intensywnemu leczeniu. Tam, okazuje się, że ten lekarz spłaca swój dług gdyż to on, jak się okazało, był tym uratowanym SS – manem w 1944 r. w Warszawie przez Wandę.
Podleczona w latach 60 tych XX wieku, wraca do Polski, do swojej ojczyzny. Władze komunistyczne odmawiają jej renty. Pozostaje bez środków do życia. Śpi w piwnicach, wyjada resztki ze śmietników. Pomaga je środowisko byłych żołnierzy AK dając żywność i schronienie. „Nie chciała być ciężarem” - jak mówiła, płącząc. „Dla Polski walczyłam, w Polsce umrę” i powoli umierała, a życie w niej się ledwo tliło.
Środowisko byłych żołnierzy AK, w Stanach Zjednoczonych, finansuje jej wyjazd na stałe do USA. Tam jest leczona, otrzymuje rentę, ufundowaną przez byłych żołnierzy AK. Zdrowieje.
O Polsce nie zapomina, odwiedzając rodzinne strony i stąd moje spotkanie z ta niesamowitą bohaterką.
Zakończenie
Wanda sanitariuszka, Powstaniec Warszawski, bohaterka i żołnierz AK, umiera w latach 80-tych XX wieku, w otoczeniu swoich kolegów z czasów Powstania Warszawskiego, na obcej ziemi w USA. Tam jest jej skromny grób i napis na nim "Wanda, sanitariuszka Powstania Warszawskiego".
Tę prawdziwą historię zasłyszaną osobiście opisałem już ponad 10 lat temu, odnajdując przypadkowo w domu pamiątki po tej bohaterce, które z kolei przekazała mi moja babcia. Materiał ten wspomnieniowy był publikowany w Polsce i poza granicami w USA, Kanadzie, Niemczech.
Krewni - żyjący jeszcze, poza granicami kraju, bohaterki prosili by nie upubliczniać jej personaliów, są one obecnie w Muzeum Powstania Warszawskiego, zgodnie z ich wolą. Opisałem tę historię by pamięć o tej niesamowitej sanitariuszce trwała wiecznie, takie przecież były losy tych co walczyli i ginęli za Wolną Polskę.
Cześć jej pamięci, Chwała bohaterom. Zapamiętajcie.
Żródło :
https://dziennikarzobywa…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2114
Jesteście tak zastraszeni przez lewactwo, że boicie się własnego cienia.
Wystarczy , że komuś się nabluzga. To szczyt patriotyzmu.
Tezeusz, przepraszam, to ogólne stwierdzenie, nie odnosi się do ciebie osobiście.
Zacznij od siebie, co sama zrobiłaś dla Polski i robisz? Twoje pytanie jest w stylu komentatorów na ruskich portalach. Tyle samo w nim pogardy do Polaków co u nich.
W porównaniu z historią nic nie zrobiłem Ale też nie pomogłem w niczym Kiszczakowi. Bo ci tzw. antykomuniści to w większości gówniarze, którzy dostali pałą po plecach i zostali antykomunistami na całe życie nic z tego nie rozumiejąc. I nie rozumieją do dzisiaj co to jest komunizm - oni tylko czują tę pałę na plecach.
A Kiszczak - trzeba przyznać, geniusz w swoim zawodzie - zrozumiał, że po wybiciu ludzi rozumnych reszcie wystarczy dać namiastkę czegokolwiek.
Pamiętam jacy byliśmy dumni z tego, że jesteśmy tacy anty, bo kabaret, bo ktoś zrobił oczko na scenie, bo w takich Czechach takie rzeczy są niemożliwe, bo to my jesteśmy antykomunistami.
A to wszystko pilotował Kiszczak.
I co?
Mamy uśmiechnięte czerwone bydło na odśmierdzanych salonach, które coraz mniej śmierdzą, wiadomo czas robi swoje.
Czechy - przynajmniej wykluczyły swoich czerwonych z polityki. itd .....itp...chciałoby się rzec jak nasz kolega z NB -"to są proste sprawy"
Jężeli chciałby się pani albo pan , albo coś pośrodku - nikogo nie chcę obrazić - dowiedzieć o moich przodkach , to powiem pani, że brat mojego dziadka został uhonorowany orderem Virituti-Miritari pośmiertnie, za podjęcie się zadania niewykonalnego. Jego kolega, który przeżył to zadanie kazał się pochować w mundurze i z Orderem Vilituti -Militari.
Kiedyś Gazeta Polska opisywał jak tzw "francygiery" przebijali się z frontu włoskiego do Polski i Piłsdskiego.
Strasznie się zaplątałeś w swojej wypowiedzi. Powyżej zadałeś pytanie, "Ilu z was "patriotów" stanęło by w szeregu dzisiaj" , a w kolejnym wpisie piszesz "W porównaniu z historią nic nie zrobiłem". Nic w życiu nie jest tylko czarno-białe, w zasadzie dominują odcienie szarości. Do każdej sytuacji należy się odnieść indywidualnie. Myślisz, że w czasie PW wszyscy byli bohaterami, co to szli w bój ? Zaręczam Ci, że pewnie było wielu takich, co się bali, którzy stchórzyli, a może nawet uciekli. Czy należy ich nazwać tchórzami ? Według mnie nie, bo jesteśmy tylko ludźmi. Czy większym bohaterem był powstaniec walczący bezpośrednio z Niemcami, czy kobieta, która w ruinach szykowała posiłek dla walczących? Dla mnie byli bohaterami na równi.
"Bo ci tzw. antykomuniści to w większości gówniarze" - Nie prawda, nie zgadzam się. Byli tacy, jak bezkompromisowy Andrzej Gwiazda i jego żona, jak Anna Walentynowicz. Byli też tacy, zwykli, bezimienni, którzy szli za tymi pierwszymi i co to tylko czuli pałę na plecach. Jedni bez drugich nic by nie zrobili. Jest takie powiedzenie:
"Stado baranów prowadzone przez lwa jest groźniejsze niż stado lwów prowadzone przez barana"
"Mamy uśmiechnięte czerwone bydło na odśmierdzanych salonach" - pamiętaj, że Polska i Polacy, ze względu na swój charakter, położenie, była bardzo mocno zinfiltrowana i trzymana za gardło przez sowiecką agenturę i władzę. Pozbycie się tego nie było i nie jest takie łatwe.
No pacz pan, dlatego pewnikiem przeżyli i ich potomkowie tworzą teraz elity kuń-fy i nadają na NB swoje głodne kawałki o tchórzostwie Polacken.
To może to samo pytanie zadam Tobie. Czy stanąłbyś w szeregu dzisiaj, czy tylko pokrzykujesz na forum ?
Łatwo się deklarować siedząc sobie wygodnie w fotelu.
Ale pomyś!, kto przynosiłby pice dla biednych wagnerowców.
Picie z arszenikiem to na bank. A zwłoki tych bandytów ludobójców palimy jak dzumę czy tylko w worki i do ziemi..
No tak, tylko to Ty, w pierwszym wpisie, poprosiłeś/zapytałeś o deklarację :)
Miałem honor poznać osobiście najdzielniejszych z dzielnych żołnierzy Batalionu Parasol to były niezapomniane wspomnienia
Prezes TK podkreśliła rolę kobiet podczas powstania, wyraziła również zadowolenie z faktu, że powstał pomnik poświęcony stricte kobietom-uczestniczkom powstania. Przyłębska przypomniała w tym kontekście, że w Powstaniu Warszawskim wzięło udział ponad 7 tysięcy kobiet w różnym wieku.
Masz coś przeciwko sensowi Powstania ? Przeciwko kierownictwu AK ?
Nie mamy prawa pytać.
Jak myślisz - gdyby nie 1830, gdyby nie 1861, gdyby nie późniejsze rajdy Piłsudskiego gdzie byśmy teraz byli?
Wagnerowcami, na wynajem.
Odpowiem Ci sarkastycznie. Czesi praktycznie od razu się poddawali. Jak na tym wyszli ? Tak na serio. Zawsze musimy pytać, analizować. Tylko ZAWSZE rozdzielając dwie sprawy. Bohaterstwo uczestników, które nie podlega dyskusji i przyczyny, skutki, które, jak najbardziej powinniśmy analizować.
W 1968 się wam jednak postawili. Wyszli z twarzą, a wy z gienierałem w cziornych oczkach nie.
PS. Nieprzypadkowo cała wierchuszka kuń-fy złożyła kurtuazyjne wizyty u towarzyszki panienki (doczki gienierała) na jej kanale YT. Ba, złożyli te wizyty w domu gienierała, który ukradł prawowitym właścicielom. Pewnikiem dlatego kuń-fa gloryfikuje złodziejstwo, oszustwo i mordowanie.
"Czy myśleli, że wtedy tę Polskę odzyskują także dla nas, dla późniejszych pokoleń i dzisiejszych pokoleń? Pewnie większość się nad tym nie zastanawiała. Ale w tym jest także z całą pewnością i druga ich ogromna zasługa, myślę, że niemal tak samo wielka, jak ta pierwsza - wychowanie kolejnych pokoleń" - powiedział prezydent.
Dzisiaj gdy moje dzieci, wnuki nie musiały walczyć o Polskę o jej wolność nastaje refleksja ile zawdzięczamy tym, którzy nam tę wolność wywalczyli daniną swojej wówczas młodej krwi. Ale ta przelana krew i ich ofiara oraz poświęcenie w walce o Wolną Polskę jakże zobowiązują. Jesteśmy im to winni. Terror, tortury na Szucha i Pawiaku, łapanki, egzekucje. Mieli Warszawiacy już dość ! Chcieli żyć w wolnej Warszawie i Polsce. Chcieli się uczyć, kochać i żyć!! Nie chcieli być w ciągłym strachu…
Głód, brak wody i lekarstw i przede wszystkim broni. Obłęd uwięzionych w zbombardowanych piwnicach. O tym nie usłyszymy w rocznicę powstańczego zrywu. Głosów osób, które powstanie widziały z bardzo bliska, lub brały w nim udział. Zostaną pewno także zagłuszone frazesami o moralnym zwycięstwie Stalina i jego komunistycznych popleczników. Nikt jednak nie zapomni o heroizmie mieszkańców stolicy, o tym, jak bohaterska młodzież postawiła się niemieckiemu okupantowi i zatrzymała pochód Armii Czerwonej.
Powstańcy Warszawscy to są Bohaterowie Rzeczypospolitej. Jak wielka jest wartość czynu Powstańczego i jak niezwykła państwowotwórcza jest pamięć tego czynu zbrojnego doświadczamy po latach. Powstanie Warszawskie było wielkim świadectwem postawy patriotyzmu, heroizmu i oddania dla swojej ojczyzny. Utrwalanie pamięci i budowanie postaw wykutych na barykadach Warszawy jest powinnością i obowiązkiem każdego Polaka dla całych pokoleń Polaków – o pokoleniach Kolumbów..Gdyby nie heroiczna i bohaterska walka Powstańców Warszawskich nie było by nigdy Wolnej Polski. Tam na barykadach Warszawy wykuwało się myślenie o ojczyźnie o jej niepodległości o czym wspominał w 1979 roku Święty Jan Paweł II w Warszawie.