Parę słów o największej w historii Polski - poza EURO 2012 - imprezie sportowej. Igrzyska Europejskie na naszym terytorium przynoszą dużo chwały polskim sportowcom i naszemu krajowi. Grad medali, sporo – choć apetyty rosną w miarę jedzenia – „Mazurków Dąbrowskiego”, absolutna czołówka klasyfikacji medalowej. Do tego zdobyte liczne kwalifikacje olimpijskie, które ,jak wiadomo, zwykle gospodarzom jest zdobyć je ciut, ciut łatwiej niż gościom. Dodatkowy plus – Igrzyska Europejskie połączone są z mistrzostwami Starego Kontynentu w wielu dyscyplinach, co zwiększa ich wagę ,w tym prestiż osiągniętych na nich sukcesów. Dodajmy do tego, że w ramach IE rozegrano też Drużynowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce.
Polacy pokazali świetny poziom organizacyjny, a niewielkie wpadki, jak na przykład nieszczęsne powtarzanie pierwszej kolejki pchnięcia kulą kobiet (co uderzyło akurat szczególnie w Polkę tam startującą) były winą nie naszą, ale sędziów i organizatorów konkursu, wytypowanych przez europejską federację lekkoatletyczną.
Dodatkowo promocja Polski w Europie, bo przecież turystyka sportowa, która odradza się po „czarnej dziurze” pandemii, temu właśnie służy: zachęcaniu, żeby turyści, którzy przyjechali na zawody sportowe, przyjechali znów do Krakowa, Małopolski, na Górny Śląsk, Dolny Śląsk, czy Podkarpacie - raz jeszcze, nawet bez powodu czy pretekstu w postaci zawodów w takiej czy innej dyscyplinie.
Czy jest jakiś minus? Tak, jest. I to poważny. Chodzi o frekwencję na trybunach. Z tym jest dużo gorzej niż z poziomem sportowym oraz wynikami Biało-Czerwonych. A przecież są to premierowe, pierwsze IE nie tylko u nas, ale w ogóle w Unii Europejskiej. A przecież towarzyszy temu walka o bilety na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Czy pamiętamy dobrą, choć na mniejszą skalę, mniej prestiżową i mniej ważną (bo nie chodziło wtedy o kwalifikacje na IO we Francji) mistrzostwa Europy w dziesięciu dyscyplinach rozegrane przed rokiem w Niemczech, w Monachium? Tam frekwencja była wyższa, a czasem nawet znacznie wyższa niż w Polsce. A przecież turystycznie Kraków nie ustępuje Monachium, a Małopolska i sąsiadujące z nią województwa Bawarii. Co zatem zawiodło? Oto jest pytanie… Kto na nie odpowie? PKOl ? Władze poszczególnych województw ? Komitet Organizacyjny ?
• Tekst ukazał się na portalu po-bandzie.com.pl (29.06.2023)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 525
Właśnie oglądam relację z Diamentowej Ligi w Lozannie na Polsat Sport. Trybuny pełne. Byłem parę lat temu na MP w LA w Suwałkach. Również trybuny, niewielkie co prawda, były pełne i był żywiołowy doping publiki.
Co do IE to dowiedziałem się o nich w ostatniej chwili. Nie wiem gdzie jest/była transmisja z igrzysk. Pewnie na TVP Sport, ale nie było to nagłośnione. Pewnie, że bym chętnie obejrzał w TVP Sport, bo wybrać się do Krakowa bez Pendolino do Suwałk nie kalkuluje mi się :-)
PS. Właśnie przełączyłem na TVP Sport (20:59) i niby jest transmisja z IE. Ale lecą reklamy tak jak na Polsat Sport. Umówili się czy co ? Ewa Swoboda znowu 4-ta w Diamentowej Lidze. W Suwałkach zeszła poniżej 11 sekund. Ale to było rankiem, nie wieczorem i konkurencja nieco słabsza. Bieg w Lozannie był pod wiatr i decydowała fotokomórka. W sumie wielkie emocje, ale dopingu nie słyszałem, Szwajcarzy nie są tak gorącokrwiści jak Polacy :-)
A co sami sportowcy mówią o tej prestiżowej imprezie (organizowali ją wcześniej Azerbejdżan i Białoruś):
Ewa Kopron:
"Może nie powinnam się przyznawać, ale nie do końca rozumiem, o co chodzi w tych igrzyskach. Dwa dni temu powiedzieli nam, że są tu jakieś medale. To średnio uczciwe, bo każdego dnia mogą panować przecież inne warunki. Przyjechałam do Chorzowa walczyć dla drużyny".
Ewa Swoboda, która nie wiedziała, że że została pierwszą w historii Polski lekkoatletką, która zdobyła złoty medal Igrzysk Europejskich - "Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wyszłam na bieżnię po punkty dla reprezentacji, nie myślałam o igrzyskach - mówiła"
Polka sięgnęła po złoto w biegu na sto metrów. Medalu jednak nie otrzymała. W rozmowie z "WP Sportowe Fakty" odniosła się do całej sprawy. Uważa, że podejście organizatorów to jeden wielki absurd.
- Śmieję się, gdy tylko o tym myślę. Naprawdę poważnie brałam pod uwagę, by dla żartów pojechać do Krakowa i odebrać swój złoty medal od jakiegoś urzędnika. Pierwsze informacje wskazywały, że to właśnie tam będą rozdawać nam medale - powiedziała.
- Teraz to się zmieniło i medale zostaną wręczone podczas mistrzostw Polski. To jednak nie to samo, bo nie usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Pierwszy raz w mojej karierze medal zostanie wręczony na innych zawodach i to odbywających się ponad miesiąc później. Brzmi to absurdalnie i na pewno nie będzie cieszyć tak samo - dodała.
- Nie chcę krytykować organizatorów, choć widać było, że podczas tych zawodów mało rzeczy funkcjonowało prawidłowo. Do końca liczyłam, że dostaniemy medale pod sam koniec zawodów. Tak się nie stało, ale najnowszy pomysł i tak jest lepszy od wysyłania nam medali pocztą. Dopytywałam o to kilka razy, bo widziałam, że medal jest naprawdę piękny, a poza tym liczę na kolejną maskotkę do kolekcji - zakończyła.
No faktycznie, wzorcowa organizacja, skoro część sportowców nie wiedziała, że biorą udział w jakiś igrzyskach.
E tam, wiadomo o co chodzi, o organizację letnich igrzysk olimpijskich w Polsce. PZLA i ministerstwo sportu pod wodzą p. Bortniczuka pokazują, że Polska lekko poradzi sobie z tym trudnym zadaniem. Za 3 olimpiady (12 lat) już powinno być CPK i po III wojnie światowej. Polska jest poważnym kandydatem do organizacji letnich igrzysk.
PS. Kwachu chciał organizować zimowe igrzyska w Zakopanem. Ale bez Czech i Słowacji łatwo taką organizację wybić z pijanego łba Kwacha :-)