FRANCJA - CHINY, PARYŻ - WARSZAWA?

Dużo szumu po wizycie Macrona w Chinach. Jest krytykowany, że postawił się Amerykanom i mówił o autonomii Europy i wobec USA i wobec Chin. A ja się dziwię, że ktoś się temu dziwi. To przecież kontynuacja tradycyjnej polityki zagranicznej Paryża, która od czasów prezydenta de Gaulle’a zawsze podkreślała pewną odrębność, jeśli nie sceptycyzm wobec Waszyngtonu. Jeżeli ktoś oczekiwał, że Macron odetnie się od tej głównej linii francuskiej polityki międzynarodowej – to niech lepiej weźmie zimny prysznic.
 
Wiadomo, że Polska musi mieć w tej sprawie inne stanowisko, bo mamy inne położenie geopolityczne i musimy „trzymać” z Amerykanami. Zatem Warszawa ma w tej kwestii wyraźnie inną linię - a nawet doktrynę polityki zagranicznej! – niż Paryż. Czy to jednak uniemożliwia współpracę Polski i Francji w różnych dziedzinach? Absolutnie nie! Oto bowiem jesienią zeszłego roku doszło do największego kryzysu w relacjach niemiecko-francuskich od paru dekad. Odwołano tradycyjne wspólne spotkanie rządów obu krajów, które miało odbyć się w listopadzie. Przełożono je na kolejny rok, ale – uwaga !– nie podano jego daty. Berlin i Paryż różnią się znacząco w sprawach dotyczących energetyki (w tym jądrowej), pomocy publicznej dla firm oraz w kwestii miejsca w stałej Radzie Bezpieczeństwa ONZ: Francja jest tam jedynym krajem UE– po Brexicie – a tymczasem Niemcy chcą, aby jej miejsca zajęła … UE).
 
Warto więc, aby Polska, niezależnie od fundamentalnych różnic między nami a Paryżem odnośnie USA - potrafiła wykorzystać te różnice między Niemcami a Francją i „rozegrać” je w polskim interesie.
 
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (12.04.2023)