Rocznica 3 kwietnia 1940 roku, czy tylko Katyń?

 
3 kwietnia 1940 roku rozpoczęła się akcja zwana powszechnie „zbrodnią katyńską”, lub wprost „Katyniem”. Jej znaczenie dla historii Polski i świata jest nie do przecenienia, ale nie ze względu na liczbę ofiar, lecz na charakter. W bezprecedensowy sposób zostali wymordowani jeńcy wojenni na polecenie najwyższych sowieckich władz ze Stalinem, zaangażowanym osobiście w tę sprawę.
Oprócz oczywistej winy ze strony władz sowieckich, sprawa Katynie ma jeszcze szczególne znaczenie w ocenie postawy ówczesnych władców demokratycznego świata –Roosevelta i Churchilla.
Mając pełną świadomość, kto był sprawcą, czynnie przyczynili się do jego ukrywania. Zapłaciły za tę podłość i tchórzostwo ich narody, żyjąc przez wiele dziesięcioleci pod strachem przed sprawcą i jego następcami, a nawet ponosząc ciężkie straty w bezpośredniej konfrontacji zbrojnej z komunistyczną agresją. Zresztą i to co dziś się dzieje i to nie tylko na Ukrainie, jest w dużej mierze skutkiem ówczesnego wspierania Stalina.
Argumentacja odwołująca się w czasie wojny do możliwości zawarcia przez Sowiety odrębnego pokoju, jest chybiona.
Gdyby takie możliwości istniały, to przecież Stalin, w chwili wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej szykował propozycję pokojową na wzór traktatu brzeskiego z 1918 roku, nawet z większymi ustępstwami na rzecz Niemiec, nie przyjętą przez Hitlera. W dalszym ciągu trwania tej wojny nie było najmniejszych możliwości uzgodnienia warunków pokoju poza całkowitą kapitulacją jednej ze stron.
Takie zagrożenie było wymyślone przez Roosevelta dla usprawiedliwienia swoich ustępstw wobec Stalina. Podobnie było z organizacją drugiego frontu, na żądanie Stalina Roosevelt odmówił operacji na Bałkanach i odrzucił włoską propozycję zmiany frontu. Wybrał najbardziej ryzykowny i najkrwawszy wariant atlantycki.
I tak miał duże szczęście, zawdzięczając bezbrzeżnej głupocie Hitlera, który przespał lądowanie i zabronił 11 najlepszym niemieckim dywizjom pancernym ruszyć na lądujących aliantów. Groziło to wprasowaniem w plaże całego desantu, jednakże Hitler wbrew widocznym gołym okiem rozmiarom akcji desantowej uznał ją za wybieg mający odciągnąć Niemców od lądowania w Calais.
Mimo to alianci ponieśli wielkie straty, których mogli uniknąć wybierając wariant bałkańsko-apeniński łącznie z przyjęciem włoskiej oferty zmiany frontu. Wszystko to zostało dokonane pod fałszywym tytułem „oszczędzania krwi” amerykańskich żołnierzy.
Podobne fałszerstwo zostało dokonane przy zaproszeniu Sowietów do udziału w dobijaniu Japonii. Argumentacja Roosevelta była oczywiście fałszywa. Po pierwsze, Amerykanie nie potrzebowali zdobywać Japonii, nawet bez użycia bomb atomowych, wystarczyło zniszczenie floty i lotnictwa, które zostało dokonane. Gdyby nawet zechciało się im desantu na japońskich wyspach, to Sowiety nie mogły im w tym pomóc, nie posiadając odpowiedniej floty.
Zależało im wyłącznie na grabieży i usytuowaniu się na Dalekim Wschodzie, co do dziś stanowi zagrożenie dla Ameryki.
Wymienione fakty, jak i wiele innych, wskazują na skutki zawierzenia bandytom i przyjmowania ich za partnerów, nie mówiąc o udzielanych przywilejach, jak Sowietom pomocy materialnej, nie tylko wojennej, i wyjątkowej pozycji w ONZ.
Skutki takiego postępowania są katastrofalne.
Współcześnie przeżywamy tego powtórkę w postaci nie tylko tolerowania, ale też i wspierania bandyty. Rezultaty nie trudne są do przewidzenia i mogą nawet przerosnąć działania i spadek stalinowski.
Rocznica Katynia, niezależnie od swego wymiaru moralnego, jawi się nam jako jasne ostrzeżenie przed jakimikolwiek ustępstwami wobec światowych bandytów i ich zbrodni.
Dla Polski ta rocznica ma jeszcze specjalne znaczenie w świetle przypomnienia Niemcom ich zbrodni wojennych w Polsce.
Wobec wspólników w tej zbrodni, nie tylko w okresie sojuszu niemiecko-sowieckiego w latach 1939-41, ale nawet w czasie wojny, między Gestapo i NKWD nie powinny być stosowane różne miary.
Obowiązkiem nie tylko rządu, ale całego narodu jest przypomnienie o niej i żądanie prawnie należnych odszkodowań.
Wprawdzie żadne materialne zobowiązania nie są w stanie wyrównać strat, ale przynajmniej, szczególnie wobec braku możliwości osobistego ukarania winnych, stanowią świadectwo uznania wyrządzonych krzywd.
Wymaga to zarówno przedstawienia możliwie jak najbardziej wyczerpującego udokumentowania wszelkich zbrodni i krzywd uczynionych Polsce przez Sowiety, jak i ujawnienia intencji sprawców, co ukaże światu prawdziwe ich oblicze.
Odbicie tego oblicza można będzie ujrzeć w postawie władców współczesnej Rosji, a to powinno wpłynąć na zmianę stosunku do Kremla wielu rządzących dziś na całym świecie.
Zbyt mało wysiłków poświęca się na powszechne uświadomienie, jakie jest nasze położenie. Żyjemy ciągle złudzeniami że instytucje i prawa dostatecznie regulują stosunki międzynarodowe, mimo chwilowych zaburzeń. Nie dostrzega się, że świat podlega nieustannej walce o chwilowe sukcesy, choćby kosztem cudzej krzywdy, a tak naprawdę to idzie drogą obsuwania się poziomu odpowiedzialności za międzyludzkie stosunki.
Coraz bardziej wszyscy, z przywódcami religijnymi, ulegają pokusie łatwego życia kosztem ludzkiej tożsamości, czyli po prostu naszego człowieczeństwa.
Od wielu lat domagam się ujawnienia prawdy o naszej, ale też i całej ludzkości, historii XX i XXI wieku, która jest chyba najbardziej załganym okresem dziejów mimo, a może właśnie na skutek, nagromadzenia największej ilości zapisów.
Bo jak powiada św. Jan Paweł „tylko prawda nas wyzwoli”, co zresztą jest główną przyczyną napaści na Jego pamięć, gdyż umożliwi ludziom przyjęcie innych kryteriów oceny otaczającej i zniewalającej nas „skrzeczącej” rzeczywistości.