Czy prawo musi być narzucone z góry?

     Niektórzy uważają, że w celu utrzymania porządku społecznego niezbędny jest terytorialny monopol aparatu przemocy, który narzuci siłą prawo publiczne. Inaczej jakoby porządku nie da się utrzymać. Bez tego monopolu będzie podobno chaos, ciągłe walki, rozruchy, rewolucje, krwawe spory, życie w permanentnym konflikcie. Więc nawet jeśli taki monopol jest zły, to jest złem koniecznym, bo bez niego będzie jeszcze gorzej.

     Ja argumentuję, że to wcale nie jest konieczne by aparat przemocy był monopolistyczny i narzucał prawo z góry siłą. Oponenci kontrargumentują, że nawet jeśli mam rację, to tylko teoretycznie - nie da się tej racji udowodnić w praktyce, bo wszędzie na świecie rządzą państwa i narzucają prawo z góry.

     No to ja pokazuję praktyczne przykłady takich sytuacji, że prawo nienarzucone z góry, tylko ustalone w drodze pertraktacji niezależnych, suwerennych podmiotów, jest w stanie utrzymać porządek.

     Prawo wodne (czyli dotyczące wszystkiego co się dzieje na morzach i oceanach, formalnie dzielące się na „prawo morskie” jako część prawa państwowego, „prawo morza” będące częścią umów międzypaństwowych, w tym „Międzynarodowe Przepisy o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu” czy też „Locja Morska”) bardzo dobitnie pokazuje, że porządek może być osiągnięty przez konkurencyjne aparaty przemocy. Nie jest potrzebny monopol.

     Częsty argument moich oponentów jest taki: „Kodeks drogowy musi być narzucony z góry i musi mieć terytorialny monopol, bo inaczej każdy będzie jeździł jak chce, jeden lewą stroną, inny prawą i nigdy nie będzie wiadomo kto ma pierwszeństwo. Tylko jedna instytucja powinna stawiać znaki drogowe. Kodeks drogowy musi być narzucony przez państwo siłą, bo bez tego będzie chaos i ciągłe wypadki”. No ale przecież przepisy dotyczące pierwszeństwa na morzu są - i jest porządek na wodach, a nikt tego z góry nie narzucił, powstało to w drodze porozumień niezależnych podmiotów.

     Oczywiście przemoc istnieje. Dlatego muszą istnieć aparaty przemocy. A więc bez sensu jest to, by po prostu zakrzyknąć jak dziecko, że przemocy nie chcemy, albo jak kandydatka na miss, że kochamy pokój. Przed przemocą należy się bronić przemocą. Ale nie musimy tego robić poprzez ustanawiania monopolu terytorialnego.

     Prawo morza, czyli morskie prawo międzynarodowe, to kompromis pomiędzy ogromnymi ambicjami państw lądowych, a ich technologicznymi możliwościami. I ten kompromis, to ścieranie się wrażych sił, to konkurowanie wolnych suwerenów, tworzy między nimi porządek. Nie gorszy niż porządek narzucony siłą z góry przez hegemona, który dominuje nad wszystkim na swoim lądowym dominium.

     Państwa przez wieki starały się podporządkować sobie morza, ale nigdy z trwałym skutkiem. Ciągle oceany są grą o dominację. Ciągle ścierają się na nich różne siły. No ale nie ma chaosu - jest porządek - dawniej mniejszy, dziś coraz większy. Porządek nie dzięki narzuceniu, ale dzięki porozumieniu. Na morzach i oceanach jest większy porządek prawny niż na lądzie. I jest mniej konfliktów.

     A zatem nie jest prawdą to, że porządek może być tylko i wyłącznie wtedy, gdy zostanie narzucony odgórnie przez jakiegoś hegemona, który wszystkich zdominuje. Porządek jest też możliwy wtedy, gdy jest wynikiem ścierania się niezależnych, suwerennych, niepodległych hegemonów.

     Nie wiedzę żadnych przeszkód by ten porządek osiągnęli suwerenni hegemoni-właściciele, hegemoni-prezesi, hegemoni-przywódcy-duchowi, hegemoni-ludzie.

     Moim zdaniem lepszy, sensowniejszy, mądrzejszy, bardziej zgodny z naszymi zasadami cywilizacyjnymi, będzie porządek, który wyniknie z gry nikomu niepodlegającym podmiotom, będzie wynikiem ich układów i pertraktacji, niż gdy narzuci go z góry jakiś centralny imperator. I wcale nie musi być tak, że wszyscy traktaty podpiszą.

     Jest też prawo międzynarodowe na lądach. Nie wszyscy je stosują. Większość państw podpisała większość sensownych traktatów, ale nie wszystkie. Mimo to porządek międzynarodowy istnieje i jest nie gorszy niż porządek w państwach.

     Czym się różni prawo międzynarodowe od narodowego? Prawo narodowe to przepisy, które narzuca na jakiś naród aparat przemocy mający terytorialny monopol na stosowanie siły. Służy to do grabienie tego narodu i hodowania go jak bydło. Porządek to tylko propagandowa przykrywka tego właściwego celu. Natomiast prawo międzynarodowe tworzą niezależne podmioty, które ustanawiają je w drodze pertraktacji i negocjacji, wypracowują to prawo i przyjmują je dobrowolnie – podpisują traktat lub nie podpisują. Prawo międzynarodowe służy do tego by ułożyć pokojowe współżycie między podmiotami, które to prawo podpisują. Celem jest porządek i jest naprawdę realizowany. I nie ma więcej konfliktów międzynarodowych niż konfliktów między ludźmi wewnątrz państw.

     Nie ma żadnych przeszkód by prawo narodowe było tworzone tak jak międzynarodowe.

     Ale rozumiem niewolniczą mentalność tych, którzy bez monopolistycznego hegemona nie potrafią sobie wyobrazić życia. Wychowali się w niewoli i w niewoli umrą. I będą to sobie chwalić. Dlatego wyjście z niewoli musi trwać pokolenia.
 
Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

12-12-2016 [11:05] - smieciu | Link:

"Ale rozumiem niewolniczą mentalność tych, którzy bez monopolistycznego hegemona nie potrafią sobie wyobrazić życia. Wychowali się w niewoli i w niewoli umrą. I będą to sobie chwalić. Dlatego wyjście z niewoli musi trwać pokolenia."

Tak to w skrócie wygląda. Ja tam już porzuciłem myśl że cokolwiek się zmieni. Nie ma na to szans ze względu na wytresowane, czy odpowiednio zakodowane umysły większości ludzi. Ludzie mają dosłownie wszczepioną potrzebę istnienia prawa i jakiegoś ośrodka go narzucającego. Choć gdyby o tym pomyśleć to jest to wbrew elementarnej logice. Tylko że mało kto zastanawia się nad tym problemem.

Zamiast tego wszyscy, a zwłaszcza zwolennicy PiS, brną ciągle tą samą uliczką. Wydaje im się że istnieją jakieś siły, które chcą obalić PiS, które jest ostatnią szansą na zmiany. Ale po co jakimś siłom obalać PiS?
Dopóki PiS nie zrobi zamachu na takie rzeczy jak centralny ośrodek będący źródłem prawa i centralny ośrodek będący źródłem pieniędzy, dopóki PiS nie będzie podważał obecnej globalnej idei dalszego centralizmu nie ma potrzeby zmian.
PiS i J. Kaczyński nie będą trwać wiecznie. Natomiast System będzie trwać dopóty będą te fundamenty, których PiS póki co tykać nie zamierza.