Teksas nad Wisłą? Dziki Zachód na blogach?

Przeczytałem ostatnio w gazecie, że podobno Kukiz ocalił trzynaście milionów Euro, które mogliśmy stracić z powodu błędów poprzedniej ekipy rządzącej. Pomyślałem sobie: „O! To może jednak nie będzie trzeba podnosić podatków, żeby wypłacić pensję posłom i Pani Prezydentowej – umie się jednak ten nasz nowy sejm jakoś samofinansować”.

Potem dopiero kolega uświadomił mnie, że źle przeczytałem: o Kukizie, to było co innego, te trzynaście milionów natomiast odzyskał PiS a Kukiz stał z boku i marudził, że to za mało i że pieniądze odzyskane, to nie to samo, co uzyskane, czy coś tam takiego…

W końcu nie wiem, jak to było, bo zginęła mi gazeta, w której to czytałem a ten kolega z kolei to straszny kawalarz… Niemniej jednak cała sprawa natchnęła mnie, by skreślić kilka słów w nawiązaniu do burzy w szklance wody, która rozpętała się na blogach w wyniku zgłoszonego niedawno przez PiS projektu Ustawy o Podwyższeniu.

*

Darmowe amatorskie doradztwo polityczne na rzecz PiS-u jest od tak dawna, tak ochoczo uprawiane, jak Internet długi i szeroki, że biorąc pod uwagę fakt, iż polityka Polska długo jeszcze kręcić się będzie wyłącznie wokół PiS-u, przeciwko PiS-owi i ze względu na PiS, być może z czasem stanie się nawet nowym działem publicystyki…

Mnie jednak – chyba z oczywistych względów – bardziej niż w wykonaniu naszych blogosferowych geniuszy, zainteresowało doradztwo nieco bardziej profesjonalne, zwłaszcza, że – jak się okazuje – również uprawiane darmowo: oto znany publicysta Rafał Ziemkiewicz machnął w numerze 29/180 „Do Rzeczy” całkiem fajny artykuł pod tytułem „Cynicy i romantycy”.

Zainteresowanym szczerze polecam: napisane rzeczowo, krytycznie, na temat i całkiem – z punktu widzenia PiS – za darmo. Swoją drogą mają ci nasi publicyści gest – nie to, co Mariusz Max Kolonko, który światłych rad politykom nie udziela a jeśli już, to tylko za odpowiednią opłatą.

*

W zasadzie to mnie także nie chciałoby się za darmo komentować tej całej sytuacji, gdyby nie pewne znacznie ogólniejsze kwestie, o jakie ona zatrąca.

To, że zarówno całe PiS, jak i różni jego działacze, czy politycy, od czasu do czasu będą popełniać błędy, jak również i to, że niektóre z tych błędów będą po prostu głupie, jest sprawą oczywistą, wynikającą z prostego faktu, że PiS, tak jak każdą partię, tworzą ludzie a nie stado aniołów.

Jakich błędów powinno się unikać, na co zwracać uwagę, jakie zagrożenia czyhają na polityków sprawujących władzę – szczegółowe opracowanie można znaleźć w rzeczonym artykule Rafała Ziemkiewicza, więc nie widzę powodu tutaj tego powtarzać.

Nie będę jednak także wchodził w polemikę z ludźmi, którzy usiłują przekonywać, że PiS i PO to to samo, ponieważ mimo całej swojej cierpliwości nie zwykłem schodzić poniżej pewnego intelektualnego minimum – po prostu szkoda mi na to czasu.

*

Niezależnie od tego, że od zawsze zaliczałem się – i jestem z tego dumny – do twardego elektoratu najtwardszej i najbardziej prawicowej prawicy, jaką się tylko na polskiej scenie politycznej w danym okresie dało znaleźć (za działalność na rzecz tejże zostałem zresztą nawet kiedyś dotkliwie pobity), wiele mogę wskazać takich spraw, w których moje poglądy znacząco odbiegają od linii polityki realizowanej zarówno przez partię aktualnie wybraną przeze mnie do władzy, jak i od pomysłów jej poprzedników.

W kwestiach ogólnych teoretycznie się zgadzamy: chciałbym, aby Polska była Republiką odważnych, przedsiębiorczych ludzi, dobrze rozumiejących i ceniących sobie wartości takie jak Honor, Godność i Wolność, tudzież Niepodległość ojczyzny. Przeciętny polityk PiS nie będzie miał raczej zastrzeżeń do tak sformułowanego programu.

Różnice zaczną się jednak natychmiast, gdy tylko zastanowimy się nad tym, co to wszystko właściwie znaczy.

Na przykład: Wolność, to dla mnie znaczy Wolność, nie jakaś tam „wolność, ale”. W ramach Republiki ludzi Wolnych, jaką ja mam w planach, nie do pomyślenia byłyby na przykład ograniczenia – nie mówiąc już o reglamentacji – dostępu do broni. Niezależnie od wszelkich argumentów na ten temat: jestem człowiekiem wolnym i prawo do obrony jest mi przyrodzone. Jeśli prawo do obrony człowiekowi się ogranicza, to człowiek ten nie jest wolny. Kropka.

A że jesteśmy, jak powiadają, krwiożerczy i będziemy się strzelać z lewakami? Skoczymy sobie do gardeł? Bardzo dobrze, skoczmy: silniejsi i odważniejsi zwyciężą małych, cwanych, lewackich tchórzy i stworzą kraj, o którym marzę – wolny od lewackiej gangreny.

Bardzo chciałbym, by Polska była krajem, który można byłoby nazywać Drugim Teksasem. A że w związku z tym byłoby tutaj mniej bezpiecznie? Wątpię, ale nawet gdyby: mnie to przeszkadzać nie będzie… Kto się boi, to niech wyjedzie.

Tak samo kodeks drogowy, kolejny z wielu sposobów ograniczania wolności obywatela: kto i kiedy wymyślił to legislacyjne komunistyczne gówno i jakim prawem nadal śmierdzi nam ono w twarz? Co to jest, że są jakieś ograniczenia prędkości? Co to my nie wiemy jak szybko mamy jechać? Przecież każdy kierowca to wie... Jak przez CB-radio nie nadadzą, że stoi policja i haracze zbiera, to każdy i tak jeździ, ile chce… Co kogo też obchodzi, jeśli na przykład nie zapnę pasów, albo że wsiądę za kółko wstawiony? Dopóki jadę prosto i po prawej stronie drogi, to jest to moja sprawa i nikomu nic do tego! Jak narobię bigosu, to wtedy dopiero będę odpowiadał a skoro bigosu nie narobię, to widocznie mogę jeździć tak, jak chcę.

To było na temat Wolności, teraz Godność… Mianowicie: co to do cholery jest, że tutaj każdy jeden urzędas, to Jaśnie Pan?!

Dawno temu minęło zarówno średniowiecze jak i lata oświecenia a u nas dalej, cały czas pełno szlachty i wielmożów: Jaśnie Pan Prokurator, Jaśnie Pan Sędzia, Jaśnie Pan Komendant Wojewódzki, Jaśnie Pan Policjant, Jaśnie Pan Biskup, Jaśnie Pan Lekarz Orzecznik…

Polska musi się świecić z kosmosu, jak jakiś pieprzony brylant!

Musimy tych wszystkich możnowładców „z bożej łaski” całować po rękach, za Pozwolenia na Kompletnie Wszystko z Koncesją na Wykonanie Pierdnięcia włącznie i żaden z nich nie odpowiada absolutnie za nic: odbierze rodzicom dzieci, bo nie wyczyścili klatki z królikami, skonfiguruje skrzyżowanie tak, że potem są tam wypadki śmiertelne jeden za drugim, ostrzela z broni ostrej nie ten samochód, co trzeba… i dalej spokojnie sprawuje swój Wysoki Urząd – plebs może się co najwyżej między sobą żreć o winę, ale od wielmożów wara…

Co to jest do cholery?!

Przy tym taki za moje żre, za moje chla i za moje do burdelu łazi i jeszcze śmie być przede mną ważny, w bezczelności, za którą powinien wziąć z miejsca w ryj i na kolanach błagać mnie o wybaczenie, Mnie – najwyższą władzę, pracodawcę i Suwerena w jednym!

Może ktoś powie, że to mało dyplomatycznie powiedziane... I co z tego? Co to ja jestem: dyplomata, czy może minister spraw zagranicznych?! Płaci mi ktoś za tę dyplomację, co?

Odwrotnie: to ja płacę. Podatki konkretnie… I mogę być nieprzyjemny, aspołeczny, niegrzeczny a nawet agresywny. Powinienem mieć prawo taki być i mimo tego każdą sprawę móc załatwić w każdym jednym cholernym urzędzie. Bo od tego są urzędy, żeby nas uprzejmie obsługiwały: za to mają zapłacone, to nie jest z ich strony żadna łaska.

Ponadto, żeby już tak postawić wisienkę na torcie: wierzę w przemoc i popieram karę śmierci, przedkładając Sprawiedliwość daleko ponad miłosierdzie, które wprawdzie stanowi piękną, szeroko rozreklamowaną ideę, ale które w praktyce nieuchronnie prowadzi do wybaczania w cudzym imieniu, wyszydzenia ofiar przez katów oraz przyzwolenia na zło…

Wiadomo, jak to jest z pięknymi ideami a do tego ta akurat przenicowana na drugą stronę doktryna śmierdzi mi na kilometr komunizmem i agenturą wpływu, którą NKWD przez lata starało się wprowadzić do Watykanu… i najwyraźniej w końcu odniosło w tym sukces.

No i wierzę w Wolność. Wolność absolutną, wolność za cenę bezpieczeństwa, wolność za cenę życia nawet. Co do cholery jasnej: nasi przodkowie chodzili na barykady o nią walczyć, ginęli za nią robotnicy w „Wujku” a my się mamy jej teraz dobrowolnie wyrzekać ze strachu przed jakimś jednym czy drugim pieprzonym brodaczem w turbanie?

Boicie się walczyć? Boicie się rozlewu krwi? To tchórzami jesteście i tyle! Ot co…

Moja wizja bycia republikaninem (bo tym właśnie niejednoznacznym terminem przywykłem się określać), jak również idea Republiki, gdybym ją tu w pełni rozwinął, okazałaby się zapewne zbyt ostra i zbyt wolnościowa nawet dla wielu zwolenników Pawła Kukiza, nie mówiąc już o tak zwanym „przeciętnym Polaku”, który – co prawda – podobno nie istnieje, ale który jest tutaj, niestety, kwintesencją problemu.

Kim bowiem jest obecnie ten „nieistniejący” przeciętny Polak? Kiedy zaczniecie robić COKOLWIEK w naszym pięknym kraju nad Wisłą, wdepniecie na niego błyskawicznie i boleśnie się przekonacie, jak bardzo realnie on istnieje…

Jest to zdeptany przez lata komunizmu i postkomunizmu, bezwolny, leniwy, mały, cwany tchórz, bez honoru i godności, któremu nie przeszkadza, gdy go wytarzają w błocie, jak świnię (mało: sam się chętnie wytarza), który czeka, aż przyjedzie Dobry Władca, Łaskawy Jaśnie Pan na białym koniu i z Łaski Swojej mu Udzieli: przywilejów, pieniędzy, ciepłej wody w kranie... nawet papieru toaletowego.

Dla których to serwitutów przeciętny Polak jest w stanie wdzięczyć swą dupę do pańskiego bata, poczytując możliwość takiego wdzięczenia samą w sobie za wielką Łaskę, Szczęście i Przywilej…

Przecież to właśnie z tej postawy ulęgły się tu rzesze spotykanych na każdym kroku etatowych lizodupców, którzy lizodupstwo doprowadzili do rangi sztuki, ale poza tym nie umieją już kompletnie nic. NIC!

Rzygać mi się chce, kiedy pomyślę o tym, w jakim cholernym, postkomunistycznym kurwidole przyszło mi żyć!

*

Ale wiecie? Pośród moich niezliczonych wad mam także i tę właściwość, że potrafię czasami pomyśleć: „a może nie mam tak do końca racji?”

Czy rzeczywiście, gdyby udało mi się tu jakimś cudem zbudzić Demona Patriotyzmu, gdyby podobni do mnie mściciele, żądni nieokiełznanej Wolności, krwi katów, Sprawiedliwości i zemsty, powstali wreszcie do czynu z mroku pracowni swoich, czy aby nasza Republika nie wymknęłaby się nam w końcu spod kontroli?

Bądź co bądź jesteśmy wszyscy ludźmi i podlegamy tym samym, co zawsze mechanizmom… A podobny pomysł na Republikę już jakby kiedyś był realizowany, całkiem niedaleko stąd...

Być może ten mały, głupi, niegodny, tchórzliwy i cwany przeciętny Polak, znalazł w rzeczywistości lepszą od mojej, bardziej racjonalną i realną receptę na wyjście z całkowicie realnej, satanistycznej pułapki komunizmu?

Kiedy patrzę na dziesiątki tysięcy ludzi, którzy spokojnie szli każdego miesiąca w Marszach Pamięci, nachodzi mnie refleksja, że to oni postąpili słusznie, roztropnie i że to oni mają rację. Gdy patrzę, jak spokojnie modlili się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, pomimo szyderstw, wulgarnych kpin i otwartych aktów przemocy… jak mam powiedzieć o nich „tchórze”? To oni, czy to może ja stchórzyłem? Bo mnie nigdy tam przecież z nimi nie było… Choć wielu z nich na pewno – choćby z racji wieku, może też nieco gorszej kondycji fizycznej – zapewne nie popiera mojej świętej idei powszechnego prawa do rozwalania bliźnich shotgunem...

A swoją drogą: czy te wszystkie marsze, to stanie pod krzyżem, nie odniosły w końcu efektu?

Jasne: nie na tym ostatecznie polegało zwycięstwo, że się wszyscy nagle zrobili patriotami… Poszło o kasę, jak to zwykle...

Ale z kolei: czy pragnienie tejże kasy właśnie, pragnienie, by państwo zaczęło po prostu spełniać swoją – a nie, jak do tej pory, odwrotną łamane przez żadną – funkcję i by zrealizował się model życia, w którym to nie każdy sobie, ale zbiorowość – czyli również państwo – zapewnia godziwe warunki, ochronę i reguluje pewne – nie wszystkie przecież – dziedziny rzeczywistości, nie jest aby nowocześniejszy i bardziej realistyczny?

Prawda, że taki system nie gwarantuje mi prawa do bycia w pełni sobą – mnie taki system tłamsi... Ale może w takim razie to ja powinienem wyjechać, choćby do Teksasu właśnie, jeśli chcę się cieszyć przez nikogo nie zakłóconą, osobiście przeze mnie wystrzelaną wolnością? Ciekawe, czy z bliska podobałaby mi się tak samo…

Może dla większości tych, którzy tam pod tym smoleńskim krzyżem wystawali i chodzili w comiesięcznych marszach, lepszy będzie jednak model europejskiego państwa opiekuńczego, może pomimo wszystkich zagrożeń, jakie ten model stwarza, pomimo wszystkich ograniczeń i niedogodności, jest to właśnie ten model, którego potrzebujemy w tym momencie dziejów?

*

Nie będę tutaj rozstrzygał na rzecz któregokolwiek z opisanych wyżej punktów widzenia, ale porównajcie je ze sobą … Są przeciwne, ale w każdym z nich zawarta jest przecież pewna racja; jakieś ziarno prawdy.

Jako bezwzględny republikanin bardzo sobie cenię taką cechę, jaką jest zawziętość. Uważam, że w Polakach tej zawziętości jest zbyt mało a jeśli już występuje, to przybiera ona jakieś groteskowe, skarlałe formy walki Pawlaka z Kargulem… Moim zdaniem to z braku dobrze pojętej zawziętości właśnie niejednokrotnie „Polacy wybaczali za wcześnie”. I mylili się przy tym.

Druga strona medalu jest jednak taka, że jeśli się jest zawziętym, mściwym, bezlitosnym Strażnikiem Republiki, to z kolei dobrze, by umieć czasem się zatrzymać i nad sobą samym zastanowić. Im mniej w nas miłosierdzia, tym bardziej potrzeba pokory – pojmowanej oczywiście nie jako „samoupokorzenie”, ale jako świadomość własnej omylności i płynąca z tej świadomości rozwaga.

To właśnie chciałbym powiedzieć wszystkim tym, którzy są zawiedzeni, że PiS nie buduje nad Wisłą drugiej Ameryki i uważają to za wystarczający powód by wrzucić tę partię i jej działaczy do jednego wora ze złodziejami, mordercami i zdrajcami. W wielu blogerach i komentatorach co i rusz mieszających partię Jarosława Kaczyńskiego z błotem, dostrzegam właśnie tę zawziętość, której brakuje mi u reszty moich rodaków, ale jednocześnie często widzę, jak zawziętości tej towarzyszy brak zdolności do autorefleksji.

Niezależnie od naszych pięknych wolnościowych ideałów, niezależnie od Tego Co Być Powinno, istnieją po prostu pewne uwarunkowania, że tak powiem, „lokalne”, pewna Bezwładność Mentalności urzędników, polityków, policjantów, funkcjonariuszy publicznych… ludzi po prostu, której to Bezwładności nie można nie uwzględnić, nie można się z nią nie liczyć, jeśli się chce zrobić cokolwiek… Jeśli się chce rządzić skutecznie.

Polityk musi wiedzieć, że reguły gry, której na imię „życie” można kształtować i podporządkowywać sobie. Ale z drugiej strony polityk musi też zdawać sobie sprawę z tego, że reguły te można zmieniać tylko w ramach gry według reguł właśnie. To ta ostatnia praktyczna umiejętność a nie genialne pomysły, stanowią o skuteczności polityka. Politycy PiS dokładnie to wiedzą, ale czy zdają sobie z tego sprawę ich – tak obfici w genialne idee – krytycy?

Oczywiście: błędy rządzących muszą być punktowane, mądra presja społeczna jest potrzebna zawsze a zwłaszcza w warunkach, w których praktycznie brak jest prawdziwej opozycji. Dlatego też taka formacja jak Kukiz15 oraz jej sympatycy są – jak sądzę – w Polsce potrzebni. Dlatego jest potrzebne RKW.

Dlatego również i ja nie zrezygnuję z moich postulatów powszechnego dostępu do broni palnej oraz pomysłów liberalizacji kodeksu drogowego na wzór teksański, albo nawet daleko poza granice tego wzoru. Owszem: niech nie wygasa nad Wisłą Pęd ku Wolności, nie osiadajmy na laurach.

Niemniej jednak lektura kolejnych zamieszczanych niemal codziennie w sieci Święcie Oburzonych (a czasami, z woli Jego Ważności Autora, Łaskawie Prześmiewczych) artykułów i notek skłania mnie coraz bardziej do poważnej refleksji nad formą, jaką powinna taka krytyka przybierać, przynajmniej w środowisku ludzi, dla których słowo „kultura” nie ma, w założeniu, kojarzyć się jedynie z kolonią bakterii.

Swoją drogą – na marginesie niejako – można zauważyć, że istnieją dla nas także pewne względy praktyczne utrzymywania kultury wypowiedzi na pewnym minimalnym poziomie: w obecnej sytuacji bowiem dla każdego komentatora, który chciałby mieć na cokolwiek wpływ, całkowicie samobójcze jest upodabnianie się do stylu Komitetów Obrony Demokracji – tych bowiem „gremiów” rządzący słuchać nie będą i nie ma co się temu dziwić. Dopisanie się – możliwe przecież również poprzez styl wypowiedzi właśnie – do KOD-u i/lub Platformy równa się w praktyce odejściu w niebyt, za które winę ponoszą nie członkowie partii rządzącej, którym nie chce się analizować takich plwocin, ale ten, kto napluł i się dopisał.

Niezależnie od tych praktycznych względów, jest jednak jeszcze moralna strona zagadnienia. Dotyczy ona zresztą – jak uważam – nie tylko cudzych, ale i części moich własnych wypowiedzi.

Czy aby na pewno słuszne jest byśmy PiS i jej działaczy traktowali tak, jak teksańscy republikanie traktują swoich polityków? Czy to aby na pewno będzie na miejscu, że Jarosławowi Kaczyńskiemu powiemy „Za moje żresz i za moje chlasz...”?

Nasi Wielcy Bracia zza Oceanu, jak również i inni politycy ze szczęśliwej Anglii, Szwajcarii, czy Australii, mogą mówić rozmaite, nawet najpiękniejsze rzeczy o miłości ojczyzny, demokracji, wolności oraz poświęceniu dla swoich wyborców… Nie jestem jednak pewny, czy gdyby oni wszyscy (z Donaldem Trumpem włącznie) przyjechali tutaj do nas i przez pół roku usiłowali walczyć o te same wartości, tylko że w naszych realiach i u boku PiS, to czy po tym czasie nie uciekliby z powrotem tam, skąd przyszli, z trzęsącymi się rękami i ciężką nerwicą? Czy umieliby wytrzymać wszystko to, na co byli przez osiem lat narażeni pisowcy?

Bito w tych ludzi przecież bez żadnego miłosierdzia, nurzano w błocie ich godność a nawet coś tak – wydawałoby się – nienaruszalnego, jak żałoba… I robiono to przez lata. Wytrwali i walczyli o Polskę takimi metodami, jakie uznawali za słuszne. Jak się okazało, walczyli skutecznie. Niezależnie od wszystkich błędów, które popełnili i które jeszcze popełnią, PiS stanowiło – i nadal stanowi – Stalowy Lodołamacz, bez którego pomocy nawet pięciu Kukizów i trzech Korwinów razem wziętych i przez Maxa Kolonkę medialnie wspomaganych, nie dałoby rady uchronić Polski przed popadnięciem w okowy, które na wielu innych Narodach zacisnął w ostatnich latach Car Północy.

Sporo z tych ludzi wykazywało się naprawdę niezłomną postawą i ogromną odwagą w bardzo trudnych czasach, zarówno Wtedy, jak i Teraz.

Jarosław Kaczyński w walce o to, byśmy mieli prawo krzyczeć na niego w ramach wolności słowa, stracił Brata. Antoni Macierewicz przez długi czas pozostawał w sytuacji tak niebezpiecznej, że jako podstawowy system ochrony osobistej pozostały mu godzinki, które co wieczór odmawiał. Tomasz Sakiewicz pisał „oświadczenie niesamobójcze”, przeświadczony o tym, że jeśli władzę będą sprawowali ludzie Bronisława Komorowskiego, to długo już nie pożyje (czemu dał wyraz w swojej książce).

Jak wysoki był poziom zagrożenia, pokazuje najdobitniej chyba przypadek Marka Rosiaka, który w ramach walki o Dobrą Zmianę w Polsce stracił życie…

*

Reasumując: Bardzo ważną rzeczą jest Wolność i chyba wystarczająco wykazałem, że to dobrze rozumiem… Ale warto pamiętać, że każdy wolny człowiek bierze przed innymi odpowiedzialność za to, w jaki sposób z tej Wolności korzysta. Może więc spróbujmy – nie dlatego, że musimy, ale dlatego, że chcemy, w ramach naszej wolności właśnie – zachować pewną powściągliwość i rozwagę w krytyce ludzi, którym ją zawdzięczamy.

Skoro taki krwiożerczy republikanin, jak ja, zdolny jest jednak od czasu do czasu pomyśleć w ten sposób, to może nie jest to aż takie trudne?



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

25-07-2016 [08:20] - Marek1taki | Link:

PiS oderwał się od linii partii umiarkowanego postępu i skręcił ostro w lewo. Widocznie ma zakaz jazdy w prawo. Problem w tym, że jadąc w lewo nie likwiduje patologii poprzednich ekip tylko je udoskonala.

Obrazek użytkownika 3rdOf9

25-07-2016 [12:02] - 3rdOf9 | Link:

Właśnie do tego nawiązałem pisząc, że w polityce trzeba zmieniać zasady grając według zasad: w Polsce nie można - póki co - rządzić na zasadzie JOW-ów, tylko na zasadzie układu. PiS musi stworzyć własny układ, jeżeli chce w ogóle rządzić, musi też przejąć wpływ w rozmaitych lokalnych koteriach. Tego nie da się, jak sądzę, zmienić za pomocą jednego pstryknięcia palcami, bo wzorzec postępowania polegający na załatwianiu wszystkiego i wszędzie "po znajomości" jest zbyt głęboko osadzony w mentalności ludzi.

Rzecz jasna sytuacja taka stwarza niebezpieczeństwo, którego nie trzeba tłumaczyć. Dlatego też tak ważne jest, byśmy "trzymali rękę na pulsie". Ale to trzymanie będzie skuteczne tylko wtedy, gdy trzymający będą nie do pomylenia z KOD-em i Platformą.

Obrazek użytkownika Lektor

25-07-2016 [16:17] - Lektor | Link:

To prawda. Skręcił tak w lewo, że już teraz PIS jest PZPR-em.
Ostatnio PIS udoskonalił program 500+ !!! PO odebrało dzieciom niepełnosprawnym zasiłki, a PIS dał 500 na drugie i każde następne dzecko.
Teraz PIS będzie udoskonalał program "mieszkanie+". Za rządów PO przeciętnego Polaka było stań na budę dla psa, A teraz PIS proponuje zakup na własność lub wynajem mieszkania dla każdego młodego Polaka.
To samo będzie z rentami. PO zmieniło wiek emerytalmy z 60 i 65 do 67 lat, a teraz PIS będzie udoskonalał ustawę do wieku 60 i 65 lat.
Mógłbym ci głąbie wymieniać jeszcze długo rzeczy która według ciebie PIS udoskonala. A teraz moje pytanie: Do jakich szkół takie głąby chodzili, jaką prasę czytają, którą telewizję oglądają ??!!! Ta głupota części Polaków się chyba nigdy nie skończy.