Spory wewnątrz UE – kosztem Polski

Sprawa pieniędzy dla Polski z Recovery Fund, czy tzw. KPO jest nad Wisłą przedstawiana zarówno przez media i środowiska związane z rządem, jak i opozycją wyjątkowo zgodnie jako swoisty mecz między naszym krajem i jego władzami a Brukselą. Tymczasem niemal całkowicie pomijany jest bardzo ważny kontekst ostrej walki… wewnątrz Unii Europejskiej. Chodzi o spory międzyinstytucjonalne, konflikty między poszczególnymi organami UE, jej instytucjami. Rzeczpospolita jest tu często nie tyle powodem sporu, ale jego pretekstem. I tak Parlament Europejski walczy o kompetencje z Komisją Europejska i korzystając z casusu pieniędzy dla naszego kraju, chce swoje prerogatywy faktycznie, choć nieformalnie poszerzyć. Robi to skądinąd wyraźnie wychodząc poza materię, literę unijnych traktatów. Inna sprawa, że Traktat Lizboński – to jeden z jego grzechów pierworodnych – mało precyzyjnie określa kompetencje poszczególnych organów UE, co w przeszłości było zarzewiem bardzo ostrych, spektakularnych, bo publicznych konfliktów między szefami Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej.
 
Oczywiście owe konflikty nie dotyczą tylko europarlamentu i eurokomisji, ale także na przykład KE i Rady Europejską czy Rady i Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.
 
Słowem: instytucje unijne walczą miedzy sobą, ale rykoszetem trafia to w nas. Trawestując znane stare polskie przysłowie: „Kowal z Brukseli zawinił, ślusarza (albo Cygana w drugiej wersji) z Polski powiesili”.
 
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (14.06.2022)