Praktyczne lekcje z Powstania Listopadowego

Ze wszystkich naszych powstań narodowych to właśnie insurekcja listopadowa miała największe szanse na zwycięstwo. Być może nie zabrzmi to patriotycznie, ale nawet dobrze, że Polska przegrała powstanie 1830-1831. Główną bolączką naszego narodu była ścisła współpraca pomiędzy zaborcami. Gdybyśmy się wtedy odrodzili jako państwo, to zapewne tylko jako drobna Kongresówka (może też fragment Litwy dzięki działaniom Emilii Plater), nie mając co liczyć na odzyskanie reszty naszych ziem. Bylibyśmy tylko małym państwem, zapewne szybko ponownie zlikwidowanym przez zaborców, tudzież przerobionym przez nich w mało samodzielnie znaczącą strefę buforową, oddzielającą Związek Niemiecki od Rosji Romanowów. Tymczasem zaś to właśnie konflikt między naszymi wrogami, którzy to o nas zapomnieli, i elastyczny w nim udział Piłsudskiego umożliwiły nam pełne odrodzenie się w większych granicach. Krótko mówiąc, zwycięstwo w 1831 byłoby niezamierzonym przejawem szkodliwej niecierpliwości.

A jednak powstanie to jako tako się przydało, jako wiarygodna symulacja, iż bardzo łatwo jest niszczyć i miażdżyć wroga, gdy ten okazuje ewidentne oznaki słabości. Tak jak teraz.

Przypomnijmy sobie bowiem tło tamtejszych wydarzeń, bo to prawdziwy cud, że Polska przegrała tamto powstanie. Do dziś niektórzy mówią o nim, jako o powstaniu zmarnowanych szans. Po wojnach napoleońskich z większości Księstwa Warszawskiego powstało w 1815 zależne od Rosji Królestwo Polskie. Cara Aleksandra I naszła myśl, czy by nie dać temu tworowi szerokiej autonomii. Chciał przetestować monarchię konstytucyjną, a Polska miała tu być swoistym eksperymentem: „Jak wyjdzie w Kongresówce, to może spróbuję także i w mojej Rosji”. Poza tym, dyskretnie zachęcał go do tego wszystkiego jego przyjaciel z dzieciństwa, polski książę Adam Jerzy Czartoryski, który był zresztą rosyjskim ministrem spraw zagranicznych w latach 1804-1806. W 1792 walczył przeciw Rosjanom w wojnie o obronę Konstytucji 3 maja, lecz po upadku Rzeczypospolitej zaczął grać na dworze wroga, dyskretnie wykorzystując swą przyjaźń z dzieciństwa dla polepszenia stanu rodaków. I tak oto udało się: Królestwo Polskie zdobyłą ogromną, szeroką autonomię. Z pewnością musiało to być szokiem dla co poniektórych Rosjan. Wszak jeszcze 20 lat wcześniej urządzili nam w Warszawie niesławną rzeź Pragi, a tymczasowy generał-gubernator okupowanego przez Rosjan Księstwa Warszawskiego, Wasilij Łanskoj, wyraźnie dawał do zrozumienia swój sprzeciw wobec odbudowy Polski w jakiejkolwiek postaci.

Tak czy owak, udało się i mieliśmy własne prawie wszystko: administrację, monetę, a przede wszystkim niezwykle sprawną armię. I to ostatnie było kluczowym, bo w 1825 car Aleksander I zmarł, a jego miejsce zajął jego braciszek Mikołaj I, mający wręcz obsesyjną manię antypolską, w ramach której zaczął stopniowo cofać nam nasze prawa, więc wybuchło powstanie. I moi drodzy, to cud, że nie wygraliśmy. Objaśniłem już to w innym wpisie [ http://naszeblogi.pl/61004-nie-taka-rosja-straszna-jak-chcialby-putin ], lecz przypomnę: Rosja była spróchniała i słaba, tak nieudolna, że wręcz coś niesamowitego. Dowódcą wojsk rosyjskich wysłanych do pacyfikacji powstania był zresztą Iwan Dybicz Zabałkański: kompletne beztalencie, które stopień feldmarszałka zdobyło raptem rok wcześniej w wojnie z Turcją za „zwycięstwa”, ale że było to tak naprawdę tępe wygrywanie przewagą liczebną z ogromem strat, jakoś nikt nie zauważył. Odnieśliśmy w tym powstaniu sporo zwycięstw, lecz summa summarum przegraliśmy, bo nasi dowódcy panicznie się bali wykonać jakikolwiek bardziej odważny ruch, czy też kuć żelazo, póki gorące, po tak znakomitych zwycięstwach, jak bitwa pod Grochowem, czy bitwa pod Iganiami.

Sądzę, że całe to tło wygląda identycznie, jak nasza obecna sytuacja w eurokołchozie. Niemcy, tak samo jak Rosja, są naszym wrogiem naturalnym i tak już widać pozostanie, lecz z jakichś tam przyczyń po zakończeniu Zimnej Wojny ten jeden, jedyny raz naszła ich chwilka dobrej woli, w której to zgodzili się na nasze równouprawnione uczestnictwo w życiu zachodu. Szybko jednak im minęło i wracają do starych żądz, stopniowo próbując ograniczać naszą suwerenność, z pewnością żałując, że dali się omamić z tym chwilowym pójściem Polsce na rękę, bo teraz zadanie mają utrudnione. Unia Europejska jest jednak, tak samo jak Rosja z 1830, spróchniałym kolosem, rozpadającym się od środka. O ile nasze zwycięstwo w 1831 byłoby jedynie „przejawem niecierpliwości”, o tyle tym razem możemy spokojnie sięgać po to zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Wręcz trzeba, nie wstydzić się! Sytuacja jest oczywiście nieco inna. W 1831 mieliśmy doskonałą i oddaną armię, lecz słabych dowódców. Teraz zaś na odwrót: mających jasne cele przywódców, lecz burdel w armii, jaki w niej zgotowało PO-PSL. Liczę, że Pan Minister Antoni Macierewicz szybko to naprawi.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

07-07-2016 [23:40] - Marek1taki | Link:

@autor
Car myślał o monarchii konstytucyjnej ale akurat opcją, z którą musiałby o tym rozmawiać (aby trafiło do podręczników historii) musiałaby być ta reprezentowana przez Waleriana Łukasińskiego.
Książę Konstanty zaprzepaścił wszystko przez upodobanie do musztry, jak wiemy.