Czy warto inwestować w Ukrainę?

Z Ryszardem Czarneckim, eurodeputowanym Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Ryszard Gromadzki.
 
RYSZARD GROMADZKI:  Gdzie leży granica naszego zaangażowania po stronie Ukrainy w wojnie z Rosją uzasadniona polską racją stanu?
 
RYSZARD CZARNECKI: To ważne pytanie, które trzeba stawiać. Jestem przekonany, że jednym z dogmatów polskiej racji stanu jest istnienie realnego a nie sezonowego państwa między nami a Rosją. Wynika z tego, że niepodległa  Ukraina leży w interesie Polski. Nie chodzi tu  nawet o testament Jagiellonów czy Piłsudskiego - to po prostu geopolityczne ABC. Dlatego trzeba Ukrainę wspierać i to robimy.
 
RG: Rozumiem, że formuła, której użył niedawno rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych  pan Jasina, „ że jesteśmy sługami Ukrainy” w polskiej racji stanu raczej  się nie mieści?
 
RYSZARD CZARNECKI: To wypowiedź i żenująca i głupia. Jesteśmy sojusznikiem Ukrainy w dobrze pojętym własnym interesie. Skądinąd sojusznikiem wypróbowanym. Polska bardzo mocno  promowała Ukrainę i nasze wzajemne relacje podczas „Euromajdanu” , gdzie przypomnę podczas blisko milionowego marszu Jarosław Kaczyński szedł razem z Witalijem Kliczką, merem Kijowa. Towarzyszyłem mu wtedy zresztą. Podczas wydarzeń na kijowskim "drugim Majdanie" czyli "Euromajdanie" sam byłem tam łącznie 6 razy. Przemawiałem dwa razy po ukraińsku jako wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego EURONEST, które obejmowało Parlament Europejski i parlamenty 6 państw Partnerstwa Wschodniego Unii. Wiem dobrze, że Polska była wtedy na Zachodzie jedynym prawdziwym ambasadorem ukraińskich dążeń niepodległościowych i demokratycznych. Było to zresztą naszym wspólnym interesem. Ale po pewnym czasie, za prezydentury Petro Poroszenki,  trzeba powiedzieć wprost, Ukraina dokonała istotnego zwrotu politycznego.
 
RG: Zwrotu, który pozostawił Polskę na bocznym torze. Co znalazło odzwierciedlenie  w idei „formatu normandzkiego”, który stał się politycznym forum  dla negocjowania  pozycji Ukrainy  wobec Europy i Rosji. Po tej wolcie, można było mieć  uzasadnione wątpliwości co do „rentowności” polskiej inwestycji w demokratyczną, zorientowaną europejsko, przyjazną Polsce,  Ukrainę.                        
 
RYSZARD CZARNECKI: Prezydent Poroszenko i elita władzy w Kijowie w pewnym momencie zdecydowali o istotnej zmianie kierunku  polityce zagranicznej. Ministrem spraw zagranicznych został ówczesny ambasador Ukrainy w Berlinie, Pawło Klimkin i to był gest symboliczny. Ukraina uznała, że należy inwestować w Niemcy, bo to największe państwo  w Unii Europejskiej, państwo będące w „formacie normandzkim”.  Formacie ,gdzie obok Niemiec, Ukrainy  i Rosji była Francja, a nie  było wskutek głośnych protestów Moskwy i cichego oporu  Berlina i Paryża jedynego kraju członkowskiego Unii, który sąsiaduje jednocześnie z Rosją i Ukrainą, czyli Polski.  Kijów inwestował  w Niemcy, ponad głowami Polski . Zmiana nastąpiła dopiero za prezydenta Trumpa,  kiedy Amerykanie ewidentnie wymusili już na nowym prezydencie  Ukrainy Zełenskim  bliższe relacje z Polską. Było to już po decyzji o Brexicie i idącej za tym decyzji Waszyngtonu, że to Polska staje się dla USA  sojusznikiem nr 1 w Unii Europejskiej zamiast Zjednoczonego Królestwa. Przypominam, że  prezydent Zełenski pierwszą zagraniczną wizytę odbył w Warszawie. Charakterystyczne, że kiedy przez kilka lat Ukraina inwestowała w relacje z  Niemcami, Berlin dosłownie  stawał na głowie, żeby utrzymać „cordiale entente” - serdeczne przymierze z Moskwą. Można  powiedzieć, że  Ukraina  po kursie na zbliżenie z Niemcami została jak Himmilsbach z  angielskim, a jej starania o bliższy sojusz z Berlinem zostały potraktowane całkowicie instrumentalnie. Mówiąc znanymi słowami marszałka Piłsudskiego, kanclerz Merkel brała od Ukrainy opcję na zbliżenie z Niemcami ,ale jej nie kwitowała,  bo w tym samym czasie inwestowała w wyjątkowe relacje niemiecko-rosyjskie. Teraz Polska  jest w Kijowie odmieniana  przez wszystkie przypadki i to cieszy, jest to pewna fotografia rzeczywistości, choć zdarzają się wciąż wypowiedzi ze strony niektórych ukraińskich oficjeli, że cytuję: „pomoc idzie z Unii Europejskiej” co słysząc   uśmiecham się , bo Unia obiecuje ale nie pomaga ,a  Polska nie obiecuje, tylko konkretnie pomaga.  Słyszę też czasem ,jak niektórzy znaczący politycy z Kijowa jednym tchem wymieniają pomoc ze strony Polski i Litwy, kraju bardzo zaangażowanego  we wsparcie Ukrainy, co trzeba przyznać. Ale to zupełnie inna skala pomocy.

RG:  Co  będziemy z tego mieli, że teraz tak żarliwie wspieramy  Ukrainę w jej  walce z moskiewskim najazdem  Kupujemy czas niezbędny do tego żeby lepiej przygotować się na sytuację, kiedy  władca Kremla postanowi  zaatakować Polskę?
 
RYSZARD CZARNECKI: Po pierwsze Rosja jest historycznym przeciwnikiem Polski. Rozmawiamy w  kwietniu, jeśli sięgnie pan po kalendarz  historyczny, łatwo zauważy jak wiele dat dotyczy  zmagań z Rosją. Jak choćby wyprawa królewicza Władysława na Moskwę, to są daty związane z bitwami konfederatów barskich czy z okresu powstania kościuszkowskiego itd.  Choć w tym kalendarzu znajdzie pan też daty związane z ludobójstwem Polaków przez Ukraińców w 1943 i 1944 roku na dawnych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.   Jednak dat dotyczących konfrontacji Polski i Rosji jest zdecydowanie więcej.  Nawet więcej niż tych związanych z rywalizacją Polski i Niemiec.  Przy czym sformułowanie  rywalizacja w tym wypadku to eufemizm, bo najczęściej mieliśmy do czynienia z agresją Krzyżaków, Prus czy Niemiec wobec Polski.  My teraz wspierając Ukrainę osłabiamy Rosję i to absolutnie leży w naszym interesie.  Przy czym Rosja traci nie tylko ekonomicznie z powodu sankcji nałożonych na nią za rozpętanie wojny ,ale też wizerunkowo w świecie. Traci coś jeszcze, co być może było dla niej najważniejsze, bo Moskwę znacznie bardziej niż wizerunek na Zachodzie interesowało to , żeby budzić strach na obszarze byłego Związku Radzieckiego. Jednak  kompromitacja rosyjskiej armii na  Ukrainie powoduje, że ten strach  w państwach Azji Środkowej, dawnych republikach azjatyckich ZSRR wyraźnie zmalał o czym dobitnie świadczy głosowanie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją potępiającą Rosję, gdzie nawet kraje , które są formalnie związane z Federacją Rosyjską poprzez wspólny udział w strukturach  gospodarczych, militarnych i politycznych, takie jak Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan czy Armenia wstrzymały się od głosu.  To wskazuje, że  Rosja traci  poważanie i wpływy w swoim mateczniku czyli na obszarze dawnego ZSRR.
 
RG:   Czy  kompromitacja rosyjskiej armii na Ukrainie nie buduje w Polsce złudnego przekonania o słabości Rosji?  To wciąż najpotężniejsze obok USA  mocarstwo nuklearne, a my w hurrapatriotycznym uniesieniu niemal dzielimy już skórę na ruskim niedźwiedziu…
 
RYSZARD CZARNECKI:  Bardzo dobrze, że o tym rozmawiamy. Kompromitacja rosyjskiej armii za naszą wschodnią granicą nie oznacza jeszcze totalnej zapaści państwa rosyjskiego i jego armii. Jeżeli Moskwa  nie zrealizowała celu w postaci zdobycia Kijowa i osadzenia tam posłusznego sobie marionetkowego rządu, który byłby jaczejką Kremla, to nie oznacza, że nie podejmie, bo już to robi, być może z nadziejami na sukces zagarnięcia znacznej części wschodniej i południowej Ukrainy i zapewnienia dostępu lądem do Krymu.  Można śmiać się oglądając memy o traktorach ciągnących zdobyczne rosyjskie czołgi, śmiech to zdrowie - to jednak absolutnie nie może prowadzić do lekceważenia  Rosji,  która choć, jak uważam, zmniejszyła swoją siłę rażenia w porównaniu z tym co było za czasów agresji na Gruzję, zajęcia Krymu, Doniecka i Ługańska to jednak dalej jest bardzo groźna. Dlatego Jarosław Kaczyński oczywiście ma rację wzywając do pełnej mobilizacji. Jednak kwestią  interesu narodowego i powiedziałbym: instynktu narodowego jest to, że  nie powinniśmy jako NATO angażować się militarnie na Ukrainie - nie mówię oczywiście o misji pokojowej, osłaniającej ,bo to co innego - i tutaj akurat nasi amerykańscy sojusznicy mają rację. Choć myślę i trzeba to powiedzieć w końcu wprost: intencje Amerykanów są nieco inne.  W interesie USA leży żeby ta wojna trwał dłużej, bo  to osłabia  Rosję, cofa ją gospodarczo. Scenariusz w którym Rosja, sojusznik Chin wikła się w trwającą latami, być może, wojnę w Europie Wschodniej jest korzystny dla Waszyngtonu. W optyce Amerykanów strategicznym konkurentem  USA są Chiny,  zrozumiałym jest więc, że robienie wszystkiego, aby osłabić sojuszników Chin na czele z Rosją leży w amerykańskim interesie.  Proszę zwrócić uwagę, że póki co Amerykanie nie przekazują Ukraińcom samolotów i czołgów, ale bardzo skuteczną broń defensywną.  Powtórzę: oni chcą żeby ta wojna trwała dłużej.
 
RG:  A propos transferu broni na Ukrainę, czy powinniśmy  wzorem Czechów przekazać Ukraińcom  nasze postsowieckie czołgi T 72?  Czego by o nich nie powiedzieć, nie jest to na pewno broń defensywna.
 
RYSZARD CZARNECKI:  Myślę, że Polska robi dla Ukrainy wielokrotnie więcej niż przekazanie kilkudziesięciu czołgów wyprodukowanych w czasach sowieckich. Przecież broń, amerykańska czy brytyjska,  nie znalazła się na terytorium Ukrainy dzięki sierotce Marysi i krasnoludkom.  Rola Polski jako hubu tranzytowego dla uzbrojenia, tak jak i hubu dla żywności, medykamentów i wszelkiej pomocy humanitarnej  jest kluczowa.
 
RG: Czy składową ceny polityki jaką Polska prowadzi wobec Ukrainy, jej bezwarunkowego wsparcia nie będzie utrata naszego odwiecznego sojusznika – Węgier.  Premier Orban przy bardzo silnym mandacie społecznym, co pokazały niedawne wybory dystansuje się od Ukrainy.
 
RYSZARD CZARNECKI:  Cofnijmy się równo sto lat wstecz.  Europa jest po podpisaniu 2 traktatów kończących I wojnę światową, w Wersalu i w Trianon. Polska stała się wówczas absolutnie największym beneficjentem nowego europejskiego ładu geopolitycznego, Węgry były jednym z jego największych przegranych. I co się dzieje? Polska , której priorytetem jest utrzymanie status quo i Węgry, które  zainteresowane są jego odwróceniem, bardzo blisko ze sobą współpracują.  Na miłość boską ,zaapeluję  raz jeszcze do moich kolegów polityków, dziennikarzy i ekspertów żeby poczytali historię Europy. Mieliśmy wtedy, przypomnę niesłychanie bliskie relacje  z  Rumunią, której po Trianon przypadła istotna część terytorium Węgier. Następca  rumuńskiego tronu był na stażu  w polskiej armii.
 
RG: A nasze kraje łączył na mocy traktatu zawartego w marcu 1921 roku, tuż po zwycięskiej  wojnie z bolszewikami, strategiczny sojusz ...
 
RYSZARD CZARNECKI:   Pomimo to potrafiliśmy utrzymać znakomite relacje także  z Węgrami, chociaż nasze interesy były rozbieżne. Dlaczego teraz ma być inaczej? Oczywiście powinniśmy utrzymywać z Węgrami, podobnie jak z Czechami i Słowacją bliskie relacje w ramach Grupy Wyszehradzkiej, która jest wartością samą w sobie.  Pamiętam jak czeski premier Petr Nećas, zresztą pierwszy katolik na tym urzędzie w historii Czechosłowacji i Czech, mówił mi, że nasi zachodni sąsiedzi - nie wymieniał nazwy państwa,  bo wiadomo o jakie państwo chodzi -  bardzo wypytują o naszą współpracę regionalną ,bo nie są z tej współpracy zadowoleni. Właśnie dlatego powinniśmy blisko współpracować w ramach V-4, żebyśmy byli silniejsi w relacjach z Niemcami, Unią i USA. I dlatego także trzeba inwestować we współpracę regionalną.  Uważam, że pomimo fundamentalnej różnicy w sprawie Rosji i  Ukrainy pomiędzy nami a Węgrami trzeba te relacje utrzymać. Wyniki wyborów pokazują, że na następne cztery lata jesteśmy i tak skazani na Orbana, który wygrał po raz piąty, co w systemach demokratycznych prawie się nie zdarza, w tym czwarty raz pod rząd - co było już udziałem Kohla i Merkel. Tylko brytyjscy konserwatyści wygrali pięć razy pod rząd i rządzili 18 lat...
 
RG: Czy jesteśmy skazani na konflikt militarny z Rosją i czy jeśli dojdzie do takiego konfliktu będzie to oznaczało III wojnę światową?
 
RYSZARD CZARNECKI:  Nie uważam żeby celem Rosji była Polska -w sensie agresji militarnej, takiej jaka ma miejsce na Ukrainie . To nie oznacza, że nie może dojść do  ataków artyleryjskich czy bombardowania terytorium Polski . Nie będzie to jednak raczej  klasyczna wojna.  Uważam, że obok Ukrainy najbardziej zagrożone są państwa, które nie są członkami Unii Europejskiej, choć podpisały z nią  układ stowarzyszeniowy czyli Mołdawia i Gruzja - w tej właśnie kolejności. Mołdawia to jeden z najbiedniejszych krajów Europy, która przyjęła zresztą przeszło 100 tysięcy uchodźców z Ukrainy. Część  jej terytorium, czyli Naddniestrze jest w praktycznym władaniu Rosji. Łatwiej jest rozpocząć skuteczną wojnę ,aby wcielić Mołdawię do Rosji niż zaatakować Polskę.  Myślę, że na liście celów Rosji , zgodnie z tym co mówił prezydent Kaczyński w Tibilisi, przed Polską są tez kraje bałtyckie, zwłaszcza te  z dużą mniejszością rosyjską jak Łotwa i Estonia. Ale Rzeczpospolita musi być przygotowana na wszystko.

*tekst ukazał się w tygodniu „Do rzeczy” (19.04.2022)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

04-05-2022 [11:54] - u2 | Link:

RYSZARD CZARNECKI: To wypowiedź i żenująca i głupia. Jesteśmy sojusznikiem Ukrainy w dobrze pojętym własnym interesie. Skądinąd sojusznikiem wypróbowanym.

Ano, to samo mówił pan Jasina :

– Pan prezydent Zełenski mówi, że nie chce mieć na Ukrainie zamrożonego konfliktu. Myślę, że całkowicie zgadzamy się z panem prezydentem Zełenskim i z jego zdefiniowaniem tej sprawy, bo też nie chcemy, żeby ten konflikt na Ukrainie trwał długo, był zamrożony i żeby nie można było ukraińskiego społeczeństwa przed nim ratować – tłumaczył Jasina.
– Nawiążę do wypowiedzi ministra Dworczyka: jesteśmy do dyspozycji Ukrainy, jej decyzji, próśb, jej wniosków w tej sprawie. Jeżeli nasi ukraińscy przyjaciele będą chcieli z tego planu skorzystać, pozostajemy do dyspozycji, podobnie jak w przypadku sojuszników. Jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego i jego próśb – dodał.

(tysol.pl)

Obrazek użytkownika Pers

04-05-2022 [13:17] - Pers | Link:

@u-bocik
//Jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego//
Brawo! Przynajmniej jeden wali prawdę prosto z mostu.
Na NB takich "sług" jest zatrzęsienie.

Obrazek użytkownika Pers

04-05-2022 [13:15] - Pers | Link:

Podczas dwumiesięcznej wojny na Ukrainie Rosja niemal podwoiła przychody ze sprzedaży paliw kopalnych. 62 mld euro eksportu ropy, gazu i węgla w ciągu sześćdziesięciu dni, z czego 44 mld pochodziło z UE. Imponujący wzrost przychodów w porównaniu do 140 miliardów euro w całym 2021 r. - poinformował The Guardian.
 
Nadzwyczajny wynik gwarantowany wzrostem cen, który z nawiązką zrekompensował spadek wolumenu eksportu (np. dostawy ropy z Rosji spadły o 30% w pierwszych trzech tygodniach kwietnia w porównaniu z pierwszymi dwoma miesiącami 2022 r.) .
Dlatego cięcia w dostawach po prostu podniosły ceny, wlewając do moskiewskiej kasy zwitki świeżych pieniędzy za pośrednictwem kontrolowanych przez państwo firm energetycznych. Dlatego też drakońska polityka sankcji i ograniczeń wydaje się być absolutnie nieskuteczna, jeśli nie przynosząca efekt przeciwny do zamierzonego. Ponieważ, czy ci się to podoba, czy nie i niezależnie od tego, jak na to spojrzysz, w końcu bezpośrednio finansują wojnę, którą twierdzą, że chcą zakończyć. Ale w takim razie dlaczego europejskie fałszywe pacyfistyczne rządy uparcie je przyjmują lub, co gorsza, zaostrzają? Odpowiedź ukazuje nam, jak zawsze, złotą zasadę „jeśli coś jest bezużyteczna, to służy czemuś innemu”.
 
Jak widać, natychmiastowym skutkiem sankcji nie jest uderzenie gospodarcze w Putina, ale spowodowanie niedoboru paliw kopalnych. Warunek, który polega na zarabianiu złota dla dużych zachodnich koncernach energetycznych.
 
Kilka przykładów tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach.
 ExxonMobil odnotował przychody w wysokości 90,5 miliarda dolarów, co stanowi wzrost o 53%. Podwojenie zysku netto i ponad trzykrotny wzrost dochodów (z 2,7 mld USD do 8,8 mld USD w ciągu zaledwie jednego roku). Przychody Chevronu wzrosły do ​​54,4 miliarda dolarów, +70%, a zysk prawie czterokrotnie z 1,7 miliarda dolarów do 6,5 miliarda dolarów.
 
Obrona Ukraińców i "demokracji" to zatem po prostu kłamstwa. Kolosalne oszustwa, które mają być podsuwane opinii publicznej, aby pobłogosławić sankcje, a wysyłanie broni wspierającej wojnę uczynić ją jak najdłuższą, przynosząc zwiększone zyski i dywidendy dla akcjonariuszy. Wojna jest więc mile widziana, zło jest piękne...
 
Aby jednak karuzela działała, musisz maksymalnie wydłużyć konflikt. Uzbrajając „opór” ukraińskich cywilów, mięso armatnie składać w ofierze, aby napompować kwartalnie, aby z radością zaprezentować je radzie dyrektorów. I zmuszanie Europejczyków i małych przedsiębiorców, oszołomieni propagandą, do zaakceptowania sankcji i wynikających z nich gwiezdnych podwyżek cen energii w imię „wolności” narodu ukraińskiego.

I co pan na to, panie europośle?
Im więcej domów będą zmuszeni Rosjanie zburzyć tym więcej zarobią polskie fabryki okien, prawda?