W sierpniu 1944 r., w czasie, gdy w Warszawie trwało powstanie, do chrztu bojowego na froncie wschodnim przystąpiła wielka jednostka pancerna Wojska Polskiego - 1 Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte. Dzięki samobójczej szarży Polacy powstrzymali kontratak elitarnych niemieckich sił pancernych pod Studziankami i wzbudzili podziw Sowietów.
W wyniku błyskawicznej operacji brzesko-lubelskiej Armia Czerwona 21 lipca 1944 roku zdobyła Chełm, dwa dni później Lublin, a już 25 lipca sowieckie zagony pancerne wyszły nad Wisłę w rejonie Puław i Dęblina. 27 lipca 2 Armia Pancerna ruszyła spod Garwolina w kierunku Warszawy, dochodząc na przełomie lipca i sierpnia do Wołomina i Radzymina. Jednak tam Rosjan zatrzymała w kontrataku 9 Armia generała Nicolausa Vormanna, a gdy 1 sierpnia wybuchło w Warszawie powstanie, ten kierunek frontu został wygaszony przez Stawkę. W tym czasie do forsowania Wisły pod Dęblinem i Puławami rzucona została 1 Armia WP generała Zygmunta Berlinga, która do tego momentu pozostawała w drugim rzucie 1 Frontu Białoruskiego marszałka Konstantego Rokossowskiego. Źle przygotowana operacja przyniosła wielkie straty wśród oddziałów polskich, ale jednocześnie pozwoliła Sowietom na zdobycie przyczółków w okolicach Janowa, Magnuszewa i Sandomierza.
Przyczółek pod Magnuszewem i Warką, zajęty przez 8 Armię Gwardii słynnego obrońcy Stalingradu - generała pułkownika Wasilija Czujkowa, okazał się nagle istotnym punktem wyjścia dla dalszej ofensywy na zachód. Zwróciły na to uwagę jednocześnie obie strony batalii. Generał Vormann zaczął przerzucać na południe swe jednostki pancerne, podobnie czynili Sowieci; marszałek Rokossowski wydał generałowi Berlingowi rozkaz przerzucenia swojej armii w rejon Magnuszewa. W jej awangardzie szła 1 Brygada Pancerna dowodzona przez weterana spod Stalingradu, generała polskiego pochodzenia Jana Mierzycana.
W skład brygady wchodziły dwa pułki czołgów (w każdym po trzy kompanie czołgów średnich T-34/76 i kompania czołgów lekkich T-70), batalion piechoty zmotoryzowanej oraz samodzielny pułk artylerii samobieżnej. Formacja według etatu miała liczyć 2188 ludzi wyposażonych w 86 czołgów, pięć samochodów pancernych BA-64 i 21 dział samobieżnych SU-85. Brygada nie brała dotychczas udziału w walkach, prócz 1 pułku czołgów, który w ramach 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki bił się pod Lenino.
W nocy z 30 na 31 lipca 1944 polskie czołgi pokonały trasę Lublin-Kurów-Żyrzyn-Zagrody, a stamtąd ruszyły 9 sierpnia do Łaskarzewa. Po południu tego dnia brygada rozpoczęła przeprawę przez Wisłę.
Atak dywizji "Herman Göring"
Generał Vormann jednak nie próżnował i już 5 sierpnia rzucił swe wojska do likwidacji przyczółka 8 Armii Gwardii na zachodnim brzegu Wisły, a miał do dyspozycji jednostki doborowe: 19 Dywizję Pancerną, 45 Dywizję Grenadierów i przede wszystkim elitarną formację Luftwaffe - Dywizję Spadochronowo- Pancerną "Herman Göring" generała leutnanta Wilhelma Schmalzma przerzuconą po reorganizacji z Włoch. Natarcie uderzyło głównie na południową linię przyczółka w rejonie miejscowości Grabnowola, Chodków, Studzianki i miał na celu odcięcie 8 Armii Gwardyjskiej od reszty 1 Frontu Białoruskiego. 9 sierpnia Niemcy przełamali pierwszą linię obrony IV Korpusu Piechoty na szerokość kilometra pod Grabnowolą i Mariampolem.
W tej krytycznej sytuacji generał Czujkow postanowił rzucić do walki polską 1 Brygadę Pancerną, którą mu operacyjnie podporządkowano (bez pułku dział samobieżnych). Z braku czasu i dostatecznych środków przeprawowych, generał Mierzycan wysłał do boju swą brygadę częściami. Była to decyzja kontrowersyjna, ale w tej sytuacji nie było innego wyjścia, gdyż IV Korpus miał na stanie tylko sześć sprawnych czołgów. Dzięki temu połowa brygady została rozproszona aż między trzy dywizje piechoty.
Samobójcza szarża
Pierwsza do boju ruszyła 1 kompania kapitana Wiktora Tiufiakowa, której T-34 w nocy 9 sierpnia wzmocniły obronę 47 Dywizji Piechoty. Zaraz za nią do walki włączyła się 2 kompania podporucznika Tilla, która następnego dnia po południu odbiła z rąk Niemców wieś Chodków. W tym samym czasie, o godzinie 15.00 po silnym przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym, nastąpiło potężne uderzenie grupy pancernej 19 Dywizji Pancernej i głównych sił Dywizji Spadochronowo-Pancernej "HG". Niemcy zaatakowali główne punkty sowieckiej obrony w rejonie i w samej wsi Studzianki. W dwadzieścia minut grenadierzy i strzelcy spadochronowi przy wsparciu czołgów zdobyli wieś, folwark i cegielnię Studzianki, a następnie Wzgórze Wiatraczne, z którego trzydzieści niemieckich czołgów rozwinęło szyk do ataku na następne cele - miejscowości Łękawica, Celinów, Sucha Wola i Basinów.
W tym krytycznym momencie dowództwo sowieckie rzuciło do straceńczej szarży sześć czołgów 3 Kompanii porucznika Rościsława Tarajmowicza z 1 pcz. Polacy uderzyli w skrzydło nacierających grenadierów "HG", niszcząc pięć wozów pancernych, ale stracili przy tym wszystkie własne T-34 - zginął na miejscu dowódca kompanii i szesnastu czołgistów, ale dzięki tej ofierze natarcie nieprzyjaciela zostało zahamowane. Rosjanie zdołali też odbić Wzgórze Wiatraczne.
Podziękowania dla Göringa
Przez kolejne dwa dni trwały gwałtowne walki o zlikwidowanie niemieckiego klina. Do 11 sierpnia na pierwszej linii stanął 2 pułk czołgów, który w odróżnieniu od pierwszego, działał jako zwarty oddział. Do czołgistów dołączyła piechota zmotoryzowana brygady i inne oddziały sowieckie. Same Studzianki przechodziły z rąk do rąk aż siedem razy. I tak na przykład nad ranem 12 sierpnia grupa bojowa podporucznika Władysława Świetany (fizylierzy i 1 kompania 2 pcz.) zdobyła Studzianki, ale już po dwóch godzinach 74 pułk grenadierów wyparł Polaków ze wsi. Przed całkowitą zagładą żołnierzy podporucznika Świetany ocaliły... niemieckie sztukasy, które omyłkowo zbombardowały i ostrzelały własne czołgi i grenadierów. Polscy fizylierzy i czołgiści żartowali, że muszą Göringowi wysłać podziękowanie za ratunek. Szczęście, mimo kolejnej utraty Studzianek, nie opuszczało w tym dniu polskich "tankistów" - kapitan Tiufiakow zdobył w leśnej walce sztandar batalionu grenadierów "HG". Był to też ostatni dzień niemieckich działań ofensywnych - inicjatywę całkowicie przejęła strona sowiecko-polska. Dnia 14 sierpnia nastąpił generalny szturm na broniących się w ruinach studziankowskiego folwarku i cegielni niemieckich grenadierów i strzelców spadochronowych.
Do 16 sierpnia oddziały sowieckie i polskie przywróciły linię frontu mniej więcej do stanu sprzed 9 sierpnia. W bitwie pod Studziankami 1 Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte straciła od 259 do 275 zabitych, rannych i zaginionych, w tym ponad 60 zabitych; również w liczbie straconych czołgów są rozbieżności - około 26-28 wozów. Na konto brygady zaliczono czterdzieści zniszczonych czołgów i samobieżnych dział niemieckich. Warto w tym miejscu przywołać doświadczenia 1 Dywizji Pancernej w Normandii. W pierwszym dniu bitwy pod Falaise, 8 sierpnia, dywizja generała Maczka straciła 43 czołgi. W dniu następnym jednostki liniowe uzupełnione w nocy miały ponownie pełne wyposażenie etatowego sprzętu pancernego. Natomiast 1 Brygadę po utracie blisko jednej trzeciej wozów pancernych na przyczółku magnuszewskim 31 sierpnia trzeba było przeformować.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6078
Spoważniej jak na rocznik 1965
Ale czy ktoś kiedyś zaprzeczał, że LWP nie walczyła z Niemcami? Proszę o nazwiska :)
Nie umniejsza to faktu, że była to armia niewolnicza! Dosłownie. Poddana indoktrynacji, obdzierana z wartości, stworzona na wzór Armii Czerwonej. Wykonywali rozkazy takich typów, zbrodniarzy jak Karol Świerczewski tracąc w wyniku zbrodniczych rozkazów tysiące ludzi.
//Ale czy ktoś kiedyś zaprzeczał, że LWP nie walczyła z Niemcami? Proszę o nazwiska :) //
Jest tu jeden taki, który twierdzi, że polscy żołnierze nie walczyli na Wale Pomorskim i to jest wymysł Jaruzelskiego.
Jego nazwiska nie mogę na razie publicznie ujawnić (ze względów procesowych) ale tutaj podpisuje się @niezalogowany.
//Poddana indoktrynacji, obdzierana z wartości, stworzona na wzór Armii Czerwonej.//
Mylisz się. Polscy żołnierze byli odporni na komuszą indoktrynację.
Oczywiście słabe i skorumpowane "władzą" jednostki szły na współpracę z Sowietami ale to był mały odsetek.
Przeczytaj sobie list gen. Berlinga do Stalina to będziesz wiedział o czym mówię.
Konkurs na DZBANA ROKU przedwcześnie rozstrzygnięty
188 pozew?
i ..188 ......faków od sądu
Lecz się dzbanie i kapusiu
Lecz
Kiedy mnie pozwiesz dałem ci adres i co?
a wiesz co?
I tamtych pozwanych i mnie to ty możesz w pięć liter pocałować
Odmaszerować kapusto!!!
//Lecz się dzbanie i kapusiu//
Do lustra mówisz? https://antykomunista.ne…
:)))))))))))))
„W ciągu 10-20 minut wyrżnęli, dosłownie wyrżnęli 68 kobiet, dzieci i starców. Czegoś podobnego nie widziałem nigdy w życiu” – pisano w relacji z podkarpackiej wsi Zawadka Morochowska. Zbrodni dokonali polscy żołnierze. Nigdy ich nie osądzono.
„Okrucieństwo gorsze niż w czasach Nerona i Hunów” – podkreślał jeden ze świadków losu Zawadki. Wieś położona nieopodal Komańczy została spalona przez Niemców w trakcie II wojny światowej. Ale jej ostateczna destrukcja nastąpiła już po zakończeniu konfliktu. Dzieła zniszczenia dokonali Polacy.
25 stycznia 1946 roku do niewielkiej osady wkroczył oddział polskiego wojska – 2. Batalion 34 Budziszyńskiego Pułku Piechoty. Żołnierze momentalnie podpalili zabudowania i zaczęli mordować mieszkańców. W raportach uzasadniano później, że wieś stanowiła bazę UPA – Ukraińskiej Powstańczej Armii. W rzeczywistości jednak żaden mieszkaniec Zawadki nie był członkiem nacjonalistycznej organizacji. We wsi byli wyłącznie bezbronni cywile.
„Dlaczego żołnierze batalionu i jego dowódca podpułkownik Stanisław Pluto zamordowali ukraińskich gospodarzy?” – pyta Krzysztof Potaczała w książce Zostały tylko kamienie. Akcja „Wisła”: wygnanie i powroty – „Podobno dlatego, że udzielali wsparcia banderowcom. Ale nawet gdyby, to jak można uznać za współpracowników UPA niemowlęta i kilkuletnie dzieci i tak samo jak dorosłych zakłuć bagnetami?”.
Połamali nogi, rozcięli brzuch
Polscy żołnierze nie mieli żadnej litości. Syn jednej z wymordowanych rodzin, Mikołaj Biłas, wspominał po latach:
40-letniego ojca zastrzelili [żołnierze polscy] podczas rąbania drewna. Matkę, 32-letnią, wygnali w mroźny ranek styczniowy ze mną na rękach i siostrą 7-letnią przed dom, gdzie dokonali straszliwego mordu!
Siostrze połamali nogi i rozcięli brzuch. Matce wycięli język, połamali prawą rękę i rozcięli brzuch czterema pchnięciami bagnetu. Pocięli nogi. Ja, cudem ocalały, żyłem pod zwłokami matki.
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2019/07/07/polscy-zolnierze-bestialsko-mordowali-niemowleta-i-starcow-nierozliczona-zbrodnia-w-zawadce-morochowskiej/