Wstyd i pedagogika

Kwik ryjów odcinanych od koryta nie jest przyjemny, to prawda. Odcinanym także nie jest miło, ale taki już los nierogacizny. Dużo łatwiejszy do zniesienia, bo niesłyszalny, jest jęk rodziców chorych dzieci, którym braknie 15 złotych na taksówkę do przychodni, albo stu kilkudziesięciu złotych na choćby dwie w miesiącu prywatne rehabilitacje niepełnosprawnego, bo na państwowe przeważnie nie można liczyć. Ludzi, dla których 500 złotych co miesiąc będzie zbawieniem.
Ile to kosztowały te tanie danka z ośmiorniczek? No właśnie. A ile wynoszą dozwolone systemem podatkowym zarobki banków, odprawy szefów państwowych spółek? Idą w miliony, co miesiąc. Ile symboliczne już zegarki Nowaka i spółki, z państwowych przecież pieniędzy? Setki tysięcy. Ilu małych przedsiębiorców metodycznie doprowadzono do bankructwa i wejścia w spiralę długów za kredyty, wzięte np. na podwykonawstwo przy budowie autostrad, bo oni nie wytoczą procesu, bo za co? Dziesiątki tysięcy.
Przesada? A film „Dług” oglądali? Ale to był film z 1999 roku. Z małymi przerwami sytuacja w PL rozwijała się jednak pomyślnie, i w 2013 mógł powstać niemal dokumentalny film „Układ zamknięty”. Każdy w nim rozpoznał sprawę z najbliższego otoczenia. Oglądali? Tam widać, jaki jest stopień osaczenia ludzi przez bezkarne gangsterstwo na każdym poziomie. Dziś również ludzie biznesu nie palą się do obrony wspaniałego polskiego systemu sądownictwa, wiedząc, że nie mają żadnych szans na jakikolwiek szybki proces z oszustami.
Złym prawom i złym sądom towarzyszy nędza. Prawdziwa nędza, choć pewnie na lepszym poziomie niż dawniej. Nędza i wyzysk to tematy jakby żywcem przeniesione z lat trzydziestych w Europie, dziś w trochę innych, może i lepszych dekoracjach. To już nie jest walka o wiązkę chrustu, nie są to już czasy, gdy na ulicach stały po zupę długie kolejki głodnych bezrobotnych; teraz stoją oni w ośrodkach, gdzie ich nie widać z samochodu. Fakt, mają cieplej, zupa może zdrowsza. Francja wprowadziła płatne urlopy i pomoc socjalną dopiero w 1936 roku (Polska w 1918). W 1933 roku wygrał w Niemczech Hitler, bo Niemcy nie mieli żadnych perspektyw, nazizm znakomicie zorganizował zarówno ich deprywację po przegranej I wojnie, jak i dał złudną nadzieję na rozwiązanie prawdziwych problemów.
Nieprawdopodobne, żeby być do tego stopnia, jak do niedawna niemiłosiernie nam rządząca koalicja PO i PSL, niewrażliwym na strefy nędzy społecznej, strukturalne obszary, gdzie ludzie starzy żyją bez wody i węgla, a młodzi ludzie nie mogli rozpocząć życia nie tylko na cywilizowanym poziomie, ale wprost muszą wyjeżdżać za chlebem. Dwa miliony młodzieży, która zapewne nie wróci, mówią głośniej, niż wszelkie kwiki o praworządności i konieczności padania do nóżek banksterom i właścicielom super handlu.
I to wszystko nie z przyczyn obiektywnych braków, ale z kompletnej ślepoty społecznej, modlitwy do tego, co prywatne, do niewidzialnej ręki rynku, która ma prawo kraść i mieć ochronę przed słuszną karą. Fakt, że prywatne przeważnie funkcjonuje lepiej, ale nie może wynikać z tego przyzwolenie na wszelkie formy wyzysku i nadużyć. Bardzo tu pomógł brak reformy sądownictwa i to od 26 lat, od 1989 roku.
Te refleksje nachodzą mnie od paru lat, gdy jako członek szacownego jury dorocznego wielkiego konkursu o Nagrodę SDP czytam setki nadesłanych prac. Ileż z tych świetnie, z dociekliwością, z zacięciem prospołecznym napisanych prac za temat obiera... nędzę właśnie. Nędzę, a przynajmniej wielką biedę, która jako temat lubi chodzić w parze z wyzyskiem, a z drugiej strony z aroganckim bogactwem, bezczelnym złodziejstwem i interesowną bezmyślnością. Dwa lata temu fenomenalna była historia oszustów, którzy pobierali od oszukanych rolników realną wg ich wyliczeń kwotę 236 zł za jakiś świstek, którego istnienie za opłatą wydawało się rolnikom zupełnie prawdopodobne, bo przecież państwo obdziera ich stale z rozmaitych sum. Prokuratury w całym kraju ich ścigały. Cała lawina filmów społecznych o rodzicach, którzy organizują swoim chorym dzieciom życie nadludzkim wysiłkiem, bo kiedyś zabrakło lekarza i na lekarza, a dziś brakuje na wszystko. Błaganie matki, która wychowała 15 dzieci do pani premier o najmniejszą choćby rentę, bo jej życie to było wyłącznie pranie, szykowanie, dźwiganie i kochanie swoich dzieci, czyli nie pracowała, więc nie ma dziś żadnej emerytury. Historie przemyślności nędzarzy, którym dwieście złotych, wydawanych w knajpach lekką ręką z państwowych pieniędzy przez rozmaitych decydentów, otworzyłoby nowe światy możliwości. Starsi chorzy ludzie, bez nóg itd., którzy żyją jak w latach powojennych, bez wody, ogrzewania, z łaski sąsiadów, a gmina nic nie może pomóc, bo nie ma środków.
I do tego jako kontrapunkt znakomity przegląd idiotycznych wydatków z pieniędzy europejskich (ale przecież nie tylko), na „portale” dla bezdomnych i bezkomputerowych (45 mln zł), projekt gdziejestmojakupa.pl, gdzie można obserwować, co się dzieje, kiedy spuścimy wodę w toalecie. Rozbudowany przemysł drogich, finansowanych przez budżet szkoleń, które w niczym nie szkolą, bo nie umieją, za to stanowią baaaardzo szeroki rynek dla dostawców smakołyków (podstawowe danie to langusty) w kateringu, właścicieli hoteli, sal konferencyjnych itd. Baseny geotermalne w miejscu, gdzie temperatura wody nigdy nie przekracza 17 stopni. Paradny dworzec tam, gdzie nigdy nie stają pociągi, więc tylko zakochani przechadzają się po nowiutkich peronach (kilka stacyjek za 354 mln zł). Niepotrzebne, nieuczęszczane w ogóle lotniska, straszliwie drogie w utrzymaniu. I tak dalej, bezsensowne ekrany przy drogach za miliardy, każdy zna sto przykładów.
Na oszustów, pazerność i bezmyślność samorządów, te stale źródła biedy, jednym z lekarstw może być prawdziwy sąd. Znajomy Amerykanin powiedział mi już kilkanaście lat temu: cztery prawdziwe sprawy sądowe i po kłopocie z większością korupcji i niegospodarności. Wkrótce aresztowano dr G. i na krótko w lecznictwie skończyły się łapówki. PO szybko, jak pamiętamy, naprawiła ten błąd. Nie, wrzask złej prasy stawia sprawę „wszystko albo nic”, nigdy przecież nie zlikwiduje się CAŁEJ korupcji, CAŁEGO oszustwa itd.
Ale można systemowo naprawić CAŁE sądownictwo. Dobre sądy to mniej nędzy, mniej tej strasznej, bezradnej biedy.
Od czegoś trzeba było zacząć. 
----------------------
Felieton ukazal się dziś na portalu sdp.pl