Rok dramatyczny, rok złoty...

Ostatni dzień starego roku, to jak ostatnia prosta, jak finisz ostatniego okrążenia finałowego biegu Grand Prix albo - lepiej z mojego punktu widzenia - SEC Mistrzostw Europy Seniorów, Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi, Mistrzostw Polski Par Klubowych, Złotego Kasku, Indywidualnych Mistrzostw Europy na lodzie, Indywidualnych Mistrzostw Świata na Długim Torze, Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów (IMEJ), Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów, meczu Północ-Południe ,Indywidualnych Mistrzostw I Ligi(wymieniam tylko te, które - poza GP - odbywały się w tym roku pod moim Patronatem Honorowym).
To czas na podsumowanie sezonu. Sezonu całkowicie zwariowanego, w cieniu największej światowej pandemii od stu lat, w którym żużla miało nie być, a przecież, do diaska, wbrew wielu, ale też na szczęście dzięki wielu - był! I to jak był ! W Polsce odjechały wszystkie ligi, odbyły się wszystkie mecze, bo speedway genialnie wpasował się w chwilową zadyszkę COVID-u. Ba, dzięki - jak zwykle - polskiej husarii organizacyjnej imprez żużlowych było u nas więcej niż co roku! Bo przecież to Polska zorganizowała największą w historii Grand Prix liczbę GP w jednym kraju, to Polska Ekstraliga, E-Winner Liga i najlepsza na świecie II Liga Żużlowa (II czyli III - w innych krajach nie ma nawet dwóch...) ratowała przed głodem dziesiątki zagranicznych jeźdźców, bo w ich krajach rozgrywek nie było w ogóle albo były w kratkę.

Wreszcie to Polska rzutem na taśmę uratowała Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów, bo nawet dzielni Madziarzy cofnęli się przed zarazą, a myśmy dali radę (brawa dla Żurawi Gdańsk!). Skądinąd podkreślam to nie dlatego, że odbyły się one przy mojej pomocy i pod moim Patronatem Honorowym, jak przecież wiele (10) imprez mistrzowskich, ale zorganizowanie ich w trybie awaryjnym, dosłownie na zasadzie "last call" graniczyło z cudem. A przecież cuda to polska specjalność, czyż nie?

Wreszcie to był rok Bartka Zmarzlika, który obronił tytuł mistrza świata wchodząc na poziom Ivana Maugera, Tony’ego Rickardssona czy innych największych mistrzów "czarnego sportu". Zaciętość, upór, całkowite poświecenie się swojej dyscyplinie, ambicja, pracowitość, wielkie umiejętności oraz wsparcie rodziny i ludzi dobrej woli spowodowało, że Bartosz nie tylko wdrapał się na żużlowy Olimp, ale też na nim pozostał - a to trudniejsza sztuka.

Mieliśmy w tym roku także radosne powtórki z ubiegłych lat, czyli tytuły mistrza świata w drużynie juniorów i mistrza Europy w drużynie w tej samej kategorii wiekowej. Ale - uwaga! - wcale nie jestem przekonany, czy ta złotomedalowa wielokrotność z ubiegłej dekady będzie taka łatwa do powtórzenia. Myślę, że o triumfy wśród juniorów będzie trudniej niż to było w ubiegłych latach. Symptomem tęgi był fakt, że zamiast polskiego podium IMŚJ, jak w 2019 roku - w 2020 tylko Dominik Kubera zdobył medal w tej kategorii. Gratulacje dla Dominika za to srebro, zdobyte po ciężkiej walce, tradycyjnie w ostatnim turnieju IMSJ organizowanym w czeskich Pardubicach.

Kolejnym sygnałem, że wcale nie jest tak "różowo" z naszymi juniorami jest fakt ze na IMEJ mieliśmy już "tylko" srebro Roberta Miśkowiaka, a nie złoto, jak przed rokiem w przypadku Wiktora Lamparta, ale może przede wszystkim, że w IMPJ AD 2020 na 16-stu finalistów, aż 12-stu przestaje być juniorami w roku przyszłym. Trener Rafał Dobrucki, który obejmuje schedę po Marku Cieślaku ma chyba te same obawy co do naszych juniorów, ale tego nie artykułuje...
To był bardzo trudny, dramatyczny wręcz, rok dla światowego i polskiego żużla. Najważniejsze jednak, że był! Przy czym w przypadku Biało-Czerwonych był to rok złoty...

*tekst ukazał się na portalu Interia.pl  (31.12.2020)