Banderyzm jak demoniczny hitleryzm i zbrodniczy stalinizm

Sejm Rzeczpospolitej Polskiej przyjął w piątek 26 stycznia 2018 r pakiet zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej (IPN). Największe emocje wśród znowelizowanych przepisów wzbudza penalizacja banderyzmu oraz szkalującego nasz naród pojęcia „polskie obozy śmierci”.
Kresowian goryczy stało się zadość! Przełomowe głosowanie w polskim Sejmie. Kresowianie od dziesięcioleci walczyli wytrwale i czekali cierpliwie na tę Ustawę. Doczekaliśmy! Projekt autorstwa posłów Kukiz’15 wprowadza zakaz podważania zbrodni ludobójstwa na Wołyniu dokonanej przez oddzały ukraińskich nacjonalistów.
Debata parlamentarna poprzedzjąca przjęcie Ustawy, była ostra i burzliwa, a sam projekt musiał wcześniej odczekać swoje w szufladzie Marszałka Sejmu RP. Odpowiadając na skandaliczne wystąpienie posła Marcina Święcickiego, broniącego z mównicy sejmowej ukraińskich banderowców, poseł Kukiz’15 Tomasz Rzymkowski nie pozostawił złudzeń: „Banderowców należy nazwać po imieniu – to ukraińscy naziści”. I dodał znacząco i klarownie: „Kto się wstrzyma, lub zagłosuje przeciw tej ustawie nie mają prawa mówić o sobie, że walczy z nazizmem.” Z kolei wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki przed głosowaniem powiedział z mównicy sejmowej:  „Chcemy ścigać ludzi przypisujących Polakom nazistowskie zbrodnie.”
Ostatecznie Sejm RP 279 głosami na 414, przy 5 głosach sprzeciwu i 130 wstrzymujących się od głosu przyjął ustawę o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, pozwalającą na ściganie obok komunistycznych i nazistowskich zbrodni, również te dokonywane przez ukraińskich nacjonalistów oraz ściganie przestępstw promowania totalitaryzmów, w tym również ukraińskiego nacjonalizmu.
„Za” głosowali wszyscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Kukiz’15, PSL, część koła Wolni i Solidarni (oprócz lidera Kornela Morawieckiego), niektórzy niezrzeszeni (w tym Robert Winnicki) oraz 2 posłów PO i 5 z Nowoczesnej. Przeciw opowiedziała się niemal cała Platforma, klub Nowoczesnej i klub UED.
Celem proponowanej zmiany jest znaczące ograniczenie publicznego głoszenia kłamstw na temat zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w przestrzeni obowiązywania polskiego prawa. W uzasadnieniu do ustawy bowiem czytamy: „Szkodliwość bezkarności publicznego zakłamywania historii, zwłaszcza w tak tragicznym aspekcie jakim był akt eksterminacji ludności polskiej, żydowskiej, czeskiej, słowackiej, ormiańskiej i ukraińskiej nie budzi wątpliwości”.
Nowe przepisy zakładają zatem penalizację negacji zbrodni popełnianych przez ukraińskich szowinistów z OUN-UPA w ramach tzw. rzezi wołyńskiej, czyli ludobójstwa popełnianego na Polakach i innych mieszkańcach Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej (Żydach, Ormianach, niesprzyjających nazistom Ukraińcach i innym). Ponadto karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech podlegał będzie ten „kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne”. Te kary przewidziano również dla ludzi dopuszczających się „rażącego pomniejszania odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”. Wyjątek w przepisach przewidziano dla działalności artystycznej i naukowej.

 
Co ustawa na nowo reguluje i definiuje

 
Ustawa reguluje ewidencjonowanie, gromadzenie, udostępnianie, zarządzanie i korzystanie z dokumentów organów bezpieczeństwa państwa wytworzonych oraz gromadzonych od dnia 22 lipca 1944 r. do dnia 31 grudnia 1989 r., a także organów bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, dotyczących: „a) popełnionych na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości w okresie od dnia 8 listopada 1917 r. do dnia 31 lipca 1990 r.” w tym zbrodni nazistowskich, zbrodni komunistycznych, zbrodni ukraińskich nacjonalistów i ukraińskich formacji kolaborujących z III Rzeszą, innych przestępstw stanowiących zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne.
W art. 2a Ustawa definiuje dość klarownie zbrodnie ukraińskich nacjonalistów jako zbrodnie: „nacjonalistów ukraińskich i ukraińskich formacji kolaborujących z III Rzeszą, w rozumieniu ustawy, są czyny popełnione przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1925-1950, polegające na stosowaniu przemocy, terroru lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności, a w szczególności wobec ludności polskiej. Zbrodnią nacjonalistów ukraińskich i ukraińskich formacji kolaborujących z III Rzeszą jest również udział w eksterminacji ludności żydowskiej oraz ludobójstwie na obywatelach II Rzeczpospolitej Polskiej na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej”.

 
 Kontekst historyczny i współcześnie polityczny

 
Przypomniano, iż podczas okupacji terytorium II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944, na terenie byłego województwa wołyńskiego, doszło do masowej eksterminacji ludności polskiej przez nacjonalistów ukraińskich. Antypolskie czystki etniczne miały swoje apogeum w niedzielę 11 lipca 1943 r. Tego dnia na Wołyniu ukraińscy oprawcy zaatakowali 100 miejscowości. W lipcu i sierpniu 1943 r. zginęło co najmniej 20 tys. Polaków. Na podstawie istniejących danych naukowych można stwierdzić, że w wyniku akcji OUN-B i UPA poniosło śmierć przeszło 100 tysięcy Polaków (60 tysięcy na Wołyniu i porównywalna liczba na terenach Małopolski Wschodniej, a także innych województw).
Część formacji nacjonalistów ukraińskich powstała pod bezpośrednią kuratelą III Rzeszy. W roku 1943 doszło do powstania ochotniczej 14 Dywizji Grenadierów SS Galizien. Inspiracja powstania dywizji wyszła ze środowiska OUN frakcji melnykowców. Nacjonalistyczna formacja dopuściła się szeregu zbrodni wojennych, wśród których najokrutniejszą była masakra miejscowości Huta Pieniacka w 1944 r.
            W uzasadnieniu do ustawy, znalazły się i takie słowa: „Zaraz po tych tragicznych wydarzeniach rozpoczęto tworzenie fałszywej interpretacji wydarzeń, niszczenie i fałszowanie dowodów, zaprzeczanie, ukrywanie oraz przemilczanie zbrodni, a także przedstawianie dla nich usprawiedliwień”. Zauważono wreszcie publicznie tragizm dziejowy, na który zwracał uwagę, już kikadziesiąt lat temu Jan Zaleski, ojca księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego gdy pisał w pamiętniku z goryczą: „Kresowian zabito dwukrotnie, raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie”.
            Dalej czytamy niezwykle ważne fakty: „Ponad to Ukraina prowadzi własną politykę historyczną, której celem jest przedstawienie historii państwa ukraińskiego w jak najlepszym świetle. Ukraiński parlament w 2015 roku, w dniu, gdy przemawiał tam Prezydent RP Bronisław Komorowski, przyjął ustawę, w której uznał za ‘bojowników o wolność i niezależność Ukrainy’ między innymi członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za ludobójstwo na obywatelach II Rzeczpospolitej. Rozdział szósty ustawy ‘O statusie prawnym i uszanowaniu pamięci uczestników walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku’ stanowi, że ‘1. Obywatele Ukrainy, cudzoziemcy i osoby bez obywatelstwa, które publicznie okazują pogardę dla osób, o których mowa w artykule 1 ustawy (w tym OUN i UPA) utrudniają realizację praw bojowników o niepodległość Ukrainy w XX wieku – podlegają odpowiedzialności zgodnej z prawem Ukrainy. 2. Publiczne zaprzeczenia zasadności walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku uznawane jest za zniewagę pamięci bojowników o niepodległość Ukrainy w XX wieku, naruszenie godności narodu ukraińskiego i stanowi naruszenie prawa’.”
Przy czym dodano, zauważając, iż: „współczesne państwo ukraińskie bezapelacyjnie prowadzi politykę gloryfikacji sprawców ludobójstwa na Kresach II Rzeczypospolitej, a źródła tożsamości narodowej i bohaterstwa upatruje w zbrodniczych formacjach oraz zbrodniczej ideologii ukraińskiego integralnego nacjonalizmu”.

 
Precz z nazizmem, komunizmem i integralnym nacjonalizmem

 
Nadto w uzasadnieniu do ustawy, wytknięto b. słusznie Ukraińcom, wykładając kawę na ławę: „Ideologia nacjonalizmu opanowuje wszelkie sfery życia społecznego i publicznego na Ukrainie: gloryfikacja zbrodniczych formacji nacjonalistycznych należy do priorytetów polityki edukacyjno-wychowawczej na Ukrainie na wszystkich szczeblach formacyjnych od przedszkola do studiów wyższych; wybielanie i ‘tłumaczenie’ zbrodniczych działań OUN i UPA należy do priorytetów ukraińskiej polityki historycznej, co przejawia się m.in. następujących działaniach: oficjalnie dniem Obrońcy Ojczyzny na Ukrainie ustalony został dzień utworzenia UPA; do oficjalnego panteonu ‘bohaterów Ukrainy’ zostali zaliczeni ideolog nacjonalizmu i polityczny przywódca OUN Stepan Bandera i bezpośredni dowódca ludobójczych akcji na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej Roman Szuchewycz; upamiętnienia liderów zbrodniczych formacji stały się powszechne nie tylko w zachodnich częściach Ukrainy, ale także w skali całego państwa. Ulice im. Bandery i Szuchewycza mają pojawić się w Kijowie i innych miastach, a w części miast ukraińskich już istnieją; struktury bezpieczeństwa Ukrainy są wzorowane na zbrodniczych OUN i UPA; etos walki banderowskiego podziemia staje się wzorem dla tworzenia sił zbrojnych Ukrainy; ochotnicze oddziały, które weszły do sił zbrojnych Ukrainy bezpośrednio identyfikują się z tradycją nacjonalistyczną; na Ukrainie powszechnie neguje się fakt ludobójstwa obywateli polskich na Kresach; jako obowiązująca jest lansowana teza wypracowana przez propagandę banderowską w czasie II wojny światowej o rzekomej ‘wojnie polsko-ukraińskiej’”.
Ustawodawca zaznaczył poza tym klarownie w uzasadnieniu, iż „na ustawiczną profanację narażone są zwłaszcza znane miejsca spoczynku ofiar ludobójstwa. W przytłaczającej większości miejsca historyczne związane z ludobójstwem dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów czy miejsca pojedynczych i masowych mogił są pozbawione opieki, godnego wyglądu i zaznaczenia znakiem religijnym, memoriałowym i stosowną inskrypcją martyrologiczną. Utrudniane są projekty badawcze mające na celu poszukiwania mogił oraz prace archeologiczne i ekshumacyjne dotyczące ofiar terroru ukraińskiego nacjonalizmu. Nieliczne upamiętnienia z czasów ZSRS zostały zburzone lub zniekształcone (np. Pawliwka/Poryck na Wołyniu)”.
Paradoksalnie pomimo nagłaśniania oficjalnej propagandy o wzajemnym braterstwie polsko-ukraińskim, ustawodawca kontynuował wyliczanie współczesnych neobanderowskich patologii: „W innych miejscach kaźni stawia się pomniki oprawcom (np. Janowa Dolina na Wołyniu). Nierzadko na kościach ofiar urządza się wysypiska śmieci. Do dnia dzisiejszego należytego pochówku nie doczekały się dziesiątki tysięcy ofiar ludobójstwa”.
            W końcowej części uzasadnienia celnie spuentowano raz jeszcze problem: „W związku z widocznymi wysiłkami mającymi na celu narzucenie stronie polskiej obowiązującej na Ukrainie narracji historycznej zakłamującej prawdę o ludobójstwie, uwłaczającej pamięci ofiar, które przeważnie traciły życie w nadzwyczaj okrutnych okolicznościach, biorąc pod uwagę fakt narastających ruchów migracyjnych z Ukrainy, kiedy nosiciele ideologii nacjonalizmu ukraińskiego i adepci światopoglądu opartego na gloryfikacji formacji, które dokonały zbrodnię ludobójstwa coraz liczniej są reprezentowani w Polsce, co też prowadzi do napięć w relacjach polsko-ukraińskich, sprawa prawnego uregulowania kwestii dot. pamięci ofiar antypolskich akcji ma zasadnicze znaczenie zarówno w kontekście prawdy historycznej jako niezbędnego czynnika uzdrawiającego kondycję moralno-etyczną społeczeństwa polskiego jak i rzeczywistej normalizacji relacji międzynarodowych i wsparcia środowisk prawdziwie demokratycznych na Ukrainie. Zdaniem wnioskodawcy powyższe fakty stanowią uzasadnienie dla prawno-karnej ochrony polskiej pamięci historycznej”.

 
Zgodny kontratak Ukraińców i Żydów na prawdę

 
Już w ten sam piątek, tuż po głosowaniu w polskim Sejmie, ukraiński resort spraw zagranicznych wydał specjalne oświadczenie, w którym podkreślił, że oczekuje od polskiego Senatu, który wkrótce będzie zajmował się ustawą, iż ten wykaże więcej mądrości w kwestiach mogących wpłynąć na relacje polsko-ukraińskie. Strona ukraińska wyraziła ubolewanie, że „wspólna tragiczna przeszłość jest upolityczniana”, w czym dopatrywać się można sugestii, jakoby Polacy również mordowali Ukraińców, na którą polskie MSZ nie zareagowało. MSZ Ukrainy zarzuciło Polsce „jednostronną interpretację wydarzeń historycznych”.
Ukraińskie MSZ nie podobało się również użycie w dokumencie określenia Małopolska Wschodnia (zgodnego z faktami) na terytoria leżące obecnie w granicy państwa ukraińskiego, niegdyś zaś tworzące Kresy Rzeczypospolitej. Podkreślano zatem jak zwykle, że Ukraińcy, podobnie jak Polacy, bardzo ucierpieli w okresie II Wojny Światowej, a także „bezinteresownie walczyli o wolność swojego kraju”.
Tyczasem do przyjętej w piątek ustawy sankcjonującej podważanie prawdy o ludobójstwie na Wołyniu, odniosła się w rozmowie na antenie TV Trwam Ewa Siemaszko. Powszechnie szanowana badaczka banderowskiego ludobójstwa uważa, że ustawa o IPN ws. penalizacji banderyzmu jest bardzo istotna, ponieważ „daje prawo do prawniczej ekwilibrystyki”.  Zaznaczyła, że przybysze z Ukrainy usiłują na różne sposoby wymusić na Polakach, akceptację symboliki banderowskiej.
Z kolei w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” historyk prof. Mieczysław Ryba (KUL) uważa, iż zdecydowanie nie wolno milczeć, a te zmiany są b. potrzebne. Wypowiada się przy tym dość klarownie: „Jeżeli coś miałoby zaszkodzić relacjom polsko-ukraińskim, to tylko kłamstwo. Przemilczanie pewnych kwestii też nie prowadzi do niczego dobrego. W tej sprawie mamy do czynienia ze zbrodnią ludobójstwa, a o niej milczeć nie wolno. Jeżeli dzisiaj oburzamy się, że ktoś odwołuje się do narodowego socjalizmu, to w takim samym stopniu powinno nas oburzać szerzenie kultu Bandery.”
Niestety przyjęta przez polski parlament Ustawa umożliwiająca karanie używania formuły „polskie obozy śmierci”, napotkała także b. poważny opór ze strony Izraela. Swoje oburzenie z powodu przyjęcia ustawy wyraził szef izraelskiego rządu, Benjamin Netanjahu, który powiedział: „Zdecydowanie  sprzeciwiam się tej ustawie”. Jakby tego było jeszcze mało na Twitterze Netanjahu absurdalnie oskarżył Polskę o... negowanie zbrodni, jakich dokonano na Żydach, pisząc: „Historii nie można zmienić i negować Holokaustu”. Netanjahu poinformował także iż zażądał spotkania ambasadora z premierem Mateuszem Morawieckim.
Tymczasem Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari podczas uroczystości w Auschwitz powiedziała wczoraj: „W Izraelu ta nowelizacja była traktowana jako możliwość kary dla świadectw ocalałych z Zagłady. Dużo, dużo emocji. Rząd Izraela odrzuca tę nowelizację. Mamy nadzieje, że możemy znaleźć wspólną drogę, by zrobić zmiany w nie zmiany. Izrael też rozumie, kto budował KL Auschiwitz i inne obozy. Wszyscy wiedzą, że to nie byli Polacy. Ale u nas traktuje się to jako niemożliwość powiedzenia prawdy o Zagładzie i wszyscy są oburzeni tym, co się zdarzyło.”
Oburzeniem zapałali i inni przedstawiciele izraelskich władz w tym parlamentarzyści Knesetu. Dyskusję rozpoczął Yair Lapid, być może przyszły premier Izraela: „Jestem synem osób, które przetrwały Holokaust. Moja babcia została zamordowana w Polsce przez Niemców i Polaków. Nie potrzebuje od was lekcji. Konsekwencje odczuwamy po dziś dzień. Ambasada powinna natychmiast wystosować przeprosiny.” Lapid poszedł jeszcze dalej na Twitterze, gdzie stwierdził: „Żydów zabijali Niemcy, ale tysiące ofiar nie spotkało nawet niemieckiego żołnierza”, co oznacza: „to były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”.
W tych atakach Żydzi są nadwyraz ze sobą zgodni, otóż nawet łider opozycji w Knesecie, Icchak Herzog zaapelował do premiera, by ten wezwał z Warszawy ambasadora w celu konsultacji, dotyczących „błędnej” ustawy. W Polaków uderzył w końcu i Prezydent Izraela, Reuven Rivlin. Miał stwierdzić, iż pomagaliśmy w zbrodniach niemieckich w czasie II wojny światowej, choć oczywiście zaznaczył, że nie wszyscy, wszak część wyciągała do Żydów pomocną dłoń.
Na ustawę agresywnie zareagowali także izraelscy dziennikarze. Lahav Harkov, dziennikarka "Jerusalem Post", wpisała na twitterze kilkukrotnie hasło "Polish death camps". Zaś portal Haaretz porównał ją do stalinowskiej propagandy.

 
IPN: Ta ustawa to walka z „kłamstwem oświęcimskim”

 
W Polsce i w Izraelu rozgorzała zatem niezwykle gorąca dyskusja, a włączają się do niej wciąż nowe osoby i organizacje po obu stronach. Próby wyjaśnienia dlaczego powstał pomysł ustawy penalizującej określenie „polskie obozy śmierci” i czemu ma ona służyć podjął się Wiceprezes IPN dr Marek Szpytma w rozmowie z portalem wpolityce.pl. Na zarzuty, jakie padły pod adresem Polski ze strony izraelskiej, w tym od premiera Benjamina Netanjahu, tak spokojnie i logicznie odpowiada: „Jestem zaskoczony tą reakcją, dlatego że ta nowelizacja, która nie jest propozycją IPN, tylko Ministerstwa Sprawiedliwości, mówi o kwestiach, które nie są zbyt dyskusyjne. Ona penalizuje wypowiedzi, które są wbrew faktom. Jeśli jakieś zdarzenie miało miejsce i ktoś będzie zarzucał określone czyny danej osobie, a będzie to podlegało prawdzie i będą na ten temat źródła, to wówczas w ogóle nie będzie to ścigane.” I Dalej kontynuował: „Zbrodnie w obozach koncentracyjnych, zagłady i innych, w czasie okupacji niemieckiej, niezależnie czy wykonywał je Niemiec, Austriak czy osoba innej narodowości, były wykonywane w imieniu Rzeszy Niemieckiej. Były to zbrodnie państwowe. Za wszystkie zbrodnie okupacji niemieckiej państwowo odpowiadają Niemcy, a indywidualnie każdy ze sprawców.”
            Po czym dr Marek Szpytma uspokaja i sensownie tłumaczy cele przyjętej przez Sejm RP ustawy: „Polska chce wprowadzić prawo penalizujące używanie takich sformułowań jak ‘polskie obozy koncentracyjne’ to nie jest nic nowego, ponieważ oczywiście nie takie same, ale podobne przepisy obowiązują w innych krajach, np. o ‘kłamstwie oświęcimskim’. Z osobami, które kłamią na ten ostatni temat nie prowadzi się dyskusji naukowej, tylko skazuje się ich w sądach.”
            Nadto ocenił: „W mojej opinii, gdyby ktoś dokładnie przeczytał tę ustawę, to by nie reagował w ten sposób.” Poza tym ujawnił, iż głębokie rozbieżności w tej sprawie to wcale nie nowość, Otóż gdy proponowane zapisy przyszłej ustawy były jeszcze konsultowane z organizacją pozarządową International Holocaust Remembrance Alliance (IHRA), już wtedy pojawił się ostry spór. Członkowie tej organizacji podchodzili do sprawy podobnie, jak obecnie czyni to rząd Izraela, czyli: „Oni uważają, że po tej ustawie nie będzie można pisać, że niektórzy Polacy mają na sumieniu niegodziwości wobec Żydów. Natomiast my uważamy, że jeśli to prawda to będzie można o tym pisać. My mówimy swoje, oni swoje.”
            Na koniec napiszę kilka słów od siebie. Otóż jestem przekonany, iż nikt nie ma prawa absolutnie niegodziwie oczerniać Polaków! Nikt nie może zezwlać bowiem innym na dopuszczanie się szkalowania Polski za jakoby istnienie „polskich obozów śmierci”, gdyż takowych nigdy nie było. Owszem były niemieckie, znaczy nazistowskie i hitlerowskie obozy śmierci, czyli obozy koncentracyjne, jak choćby ten na Majdanku w Lublinie. Ta ustawa o karaniu kłamców wołyńskich i karaniu za szkalowanie Polaków, jakoby współwinnych holocaustu jest b. dobra, b. potrzebna i b. pożyteczna! I tak trzymać rodacy!
 

YouTube: