Szanowni.
Ponieważ próbuje się nam wmówić, że do polskiej klasy średniej zaliczają się osoby z dochodami po 1.500 PLN/osobę miesięcznie (serio, konkretnie z przedziału 1.500 - 4.500), no bo średnia płaca w Polsce... itd., zaś oszałamiająca kwota 7,5 "tysiaka" (i to brutto) ma sytuować szczęśliwców w 10% najlepiej zarabiających Polaków, no to chyba pora na wyłożenie "kawy na ławę", bo przecież powinno być jasne, że dobrobyt bierze się z współdzielenia bogactwem, a nie z chaotycznego przerzucania się bidą z nędzą.
Wszelkie porównania Polaków z innymi nacjami UE od razu są kwitowane przez naszych nadzorców, że koszty życia w takim Berlinie czy Paryżu są przecież wyższe i zaraz mówią ile kosztuje wynajęcie mieszkania, o jego zakupie nie mówiąc, itd. Tak więc nie ma jednolitej dla całej UE płaszczyzny odniesienia, więc jest oczywiste że to co w Luksemburgu uchodzi za dziadostwo i slums pod mostem, u nas powinno być przedmiotem szpanu, powodem do dumy i w ogóle. Taki los przypadł nam i mamy się cieszyć że przynajmniej do nas nie strzelają. "Przynajmniej" w sensie nie że "już", ale że "na razie".
Ale, ale, mędrki nasze kochane, przecież istnieje taki produkt niezwykle powszechnego użytku, który jest w całej UE zharmonizowany (to znaczy identycznie obciążony daninami publicznymi), surowiec do jego produkcji jest powszechnie dostępny w tej samej cenie rynkowej, a więc i koszt we wszystkich krajach UE jest (a przynajmniej powinien być) zbliżony.
Tym produktem jest olej napędowy, na którym cała UE śmiga tirami po autostradach, nie licząc pociągów, statków rzecznych, samochodów osobowych i elektrowni. Rozpiętość jego cen w poszczególnych krajach UE nie jest duża, i pomiędzy większymi krajami UE zamyka się gdzieś w 25% (mowa o tzw. średniej cenie rynkowej), więc dla naszych obliczeń porównawczych nadaje się jak obszył.
Z krajów które mają "klasę średnią" klasyfikowaną po dochodach, najbliżej mamy Niemcy, w tym zresztą momencie będące bardzo wdzięcznym przykładem, bo akurat W.Cz. p. dr europoseł Kuźmiuk poinformował radośnie wszystkich z samego rana, że wyszło na jaw iż Polska jest trzecim w kolejności importerem do Niemiec, zaraz po Chinach i Holandii (obecnie: Niderlandy). Że Chiny, to rozumiem, "fabryka świata", ale nie wiedziałem że niemieckie firmy mają tyle filii w Beneluksie...
Ale "wracajmy do naszych baranów", czyli do mitycznej "polskiej klasy średniej". Otóż aby we wspomnianych Niemczech zacząć zaliczać się do "klasy średniej", trzeba mieć na trzyosobową rodzinę dochody na poziomie pięciokrotności najniższego wynagrodzenia wynoszącego ok. 1,8 tys. EUR, a więc ok. 8,5 tys. EUR miesięcznie (100 tys. EUR rocznie brutto) - przy okazji, czy mógłby ktoś zwrócić uwagę twórcom "Polskiego ładu", że te dane PIE z tabelki odnośnie dochodów "klasy średniej", to są na głowę członka rodziny, a nie na całą rodzinę?
Ponieważ minimalna płaca godzinowa w Niemczech wynosi 9,5 EUR brutto (choć nie wiem jak to przy tych COVID-szparagach było, co to musiały nasze służby dyplomatyczne interweniować), to przy cenie ON wynoszącej tam 1,31 EUR za litr, to ośmiogodzinna minimalna dniówka brutto jest równowartością ceny 58 litrów ON. Jeżeli więc szczęśliwy ojciec jedynaka wraz z małżonką mają w Niemczech na swoją rodzinę tę graniczną kwotę dochodu klasyfikującego do "klasy średniej", jaką jest pięciokrotność najniższego wynagrodzenia brutto, to jest to miesięcznie równowartość 6.600 litrów oleju napędowego, kosztującego w Polsce (według tej samej tabelki, co to link jest powyżej, czyli tego samego dnia) 5,18 PLN.
Aby więc w Polsce ojciec jedynaka z małżonką zaliczali się do klasy średniej w oparciu o regułę stałego punktu odniesienia, jakim w tym wypadku jest cena detaliczna paliwa dieslowskiego, wynagrodzenie dla rodziny brutto (czy to solo czy wespół z współmałonkiem) powinno być równowartością wydatku na zakup 6,6 tys. l ON, a więc powinno wynosić 34 tys. PLN brutto miesięcznie (inna rzecz, że pracodawcę takiego etatowca kosztuje to 41 tys. PLN, w Niemczech ma ludzi taniej).
I dopiero od takiego poziomu możemy mówić o "klasie średniej" w rozumieniu UE.
Jest to całkowicie zgodne ze stanem faktycznym, gdyż dopiero dochody na tym poziomie pozwalają na odłożenie w ciągu ośmiu lat kwoty wystarczającej na zakup mieszkania o powierzchni rzędu 120 m² lub równoważnego cenowo domu o powierzchni 150 m² z niewielką działką, czyli rzetelnego minimum dla pięcioosobowej rodziny, która to liczebność rodziny warunkuje prostą zastępowalność pokoleń. Przy obecnym systemie podatkowym, dochód ten wynosi netto 23 tys. PLN miesięcznie, zaś dopiero taki jego poziom pozwoli, po uwzględnieniu skromnych jak na tę klasę kosztów życia rodziny pięcioosobowej na poziomie 13 tys. miesięcznie, uwzględniając czynsz za odpowiednie mieszkanie etc., na odłożenie rocznie kwoty 120 tys. PLN, czyli na ten dom z ogródkiem przez osiem lat (potem dzieci podrastają i dochodzą koszty ich wykształcenia, więc z tym domkiem to trzeba się śpieszyć).
Przyjmowanie istniejących obecnie w Polsce relacji dochodowych i faktyczne sytuowanie w klasie średniej osób o dochodach niższych od minimalnego wynagrodzenia krajów rozwiniętych UE oraz konstruowanie systemu podatkowego w oparciu o tę fikcję, w zasadzie nigdy nie pozwoli nam na zbudowanie klasy średniej.
A za olej napędowy płacimy przecież praktycznie tyle samo...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6009
Dla pana to rewelacje? Pan z przysłowiowego Pcimia?
Jeżeli o to chodzi, proszę bardzo.
Czy Pana komentarz odnosi się do mojego wpisu? Co ma Pan na myśli, wskazując na "z uporem powtarzane przez autora "pomyłki""?
Nie wydaje mi się, nie zauważyłem też aby ktokolwiek pisał "o obróconych w rządzie".