Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Muzułmańskie skrzydło Bundeswehry

St. M. Krzyśków-Marcinowski, 29.10.2015

Obserwacje
  1. 8.10.2015. Jechałem rano pociągiem z Warszawy do Zielonej Góry. Okazało się, że według miejscówki  powinienem siedzieć  w wagonie bezprzedziałowym.  Nie lubię w takim podróżować, zanadto grzeją a nie ma w nim możliwości regulowania temperatury. Ruszyłem na poszukiwanie innego miejsca. Skład pociągu był krótki, czterowagonowy i było w nim dosyć tłoczno. Dosiadłem się tam, gdzie było najluźniej, do dwóch dżentelmenów o ciemnych czuprynach. Jeden z nich miał wyraźnie śniadą cerę. Ten właśnie  grzecznie i niezrozumiale odpowiedział coś na moje pozdrowienie. Nie spojrzał przy tym na mnie ani przez chwilkę. To niewidzenie mnie  przez nich obu trwało przez cały naszą podróż – oznaka silnego stresu. Ze sobą nawzajem też się nie porozumiewali ani odezwali się jednym bodajże słowem. Byli wyraźnie zmęczeni. Spali trochę w pozycjach półleżących, a  być może trwali tak tylko w jakimś transie, jakiejś przytomnej zadumie, która była też moim udziałem.  Wychynąwszy  ze swych domowych pieleszy, nagle zetknąłem się z cząstką zjawiska oglądanego w tych dniach przez cały świat,  czyli eksodusem muzułmańskich uchodźców do Europy, do Niemiec w szczególności. Żaden z nich nie miał jeszcze trzydziestu lat. Zdrowi, mocni, sprawni. Podróżowali z małymi torbami, które i tak wcale nie były wypchane. Ubrani byli porządnie. Jeden z nich miał na sobie nowe rzeczy – dżinsy z modnymi dziurami i markowe adidasy. Nie posilali się, nie pili. Widać było, że w swej podróży musieli polegać na innych, koordynujących ich podróż, dlatego byli zwolnieni z interakcji z otoczeniem. Współczułem im. Jednym z tego powodów był fakt, że nikt się do nas nie dosiadł. Na tej trasie jest kilka stacji, gdzie pociąg się zatrzymywał i pasażerów raczej wciąż przybywało. Ludzie stawali chwilę przed drzwiami przedziału, rzucali okiem na siedzące tu towarzystwo i choć było przecież sporo miejsca, nie decydowali się tu siadać. Jeśli nawet głowa jednego z moich towarzyszy była zasłonięta kurtką, to i tak wzrok zaglądających tu padał na ciemną skórę jego rąk i ludzie się oddalali. Nie wiem jakie doświadczenia polskie mieli moi współtowarzysze, ale każdy z nas tu siedzących odbierał tę aurę uprzedzeń i  otrącenia. Nie myślę, żeby to było tylko w mojej głowie. Jeden z nich dostał przed Poznaniem SMS-a. Wyszli z przedziału nierównocześnie, jakieś pół minuty jeden po drugim. Spodziewałem się, że Zielona Góra nie będzie ich celem – trzymali się prostej, najkrótszej drogi wiodącej do Berlina.
  2. 15.10.2015.Tego dnia przed południem na ulicach centrum Lublina było tak ciasno, że musiałem zaparkować samochód na ślepej ulicy Kruczej. Istotna dla mnie sprawa  załatwiana w pobliskich urzędach, spowodowała moje chyba niecodzienne wyostrzenie zmysłów. Opisywany tu  drobny  incydent pozostałby normalnie  poza moim raczej nieprzyziemnym postrzeganiem – jednak nie tym razem. Akurat wtedy, gdy zbliżyłem się do swojego samochodu zaparkowanego na jezdni - drzwi kierowcy znajdowały się od strony ulicy, z bramy naprzeciwko, znajdującej się na wysokości mojej toyoty z impetem wyjechała  szeroka, stara limuzyna. Mój pojazd zmuszał jej kierowcę go do bardziej ciasnego skrętu. Spodziewać się mogłem, że widok mojej osoby spowoduje  zwolnienie i jazdę ostrożniejszą, a tu nastąpiło całkiem coś odwrotnego. Wyjeżdżający kierowca dodał jeszcze gazu. Stałem z przodu swojego samochodu, osłonięty nim i dlatego mogłem spokojnie przyjrzeć się sprawcy tego nieoczekiwanego aktu agresji. Kierowca wyraźnie dawał upust swojemu niezadowoleniu z faktu, że na jego drodze znalazła się jakaś zawada - był to być może wyraz jakiejś ogólniejszej frustracji.  Spojrzeliśmy sobie przez moment w oczy. Jego fizjonomii  dobrze nie zobaczyłem.  Widziałem po prostu jakieś złe spojrzenie; wcale nie jakąś bezmyślną, głupkowato uśmiechniętą twarz małolata, czego bym się najprędzej w tej sytuacji spodziewał. Kierowca przyspieszył i po kilkunastu metrach raptownie zahamował. Z furtki w bramie, którą należało zamknąć  od wewnątrz, wyszedł towarzysz kierowcy, bardzo podobny do mojego smagłolicego współpasażera w  niedawnej podróży koleją. Wsiadł  i pojechali.  Stałem na pustej ulicy zdumiony tak nieoczekiwanym w tym miejscu zetknięciem się z Arabami. Moje myśli przebiegły całą moją bogatą przeszłość dziadka – nie zetknąłem się dotąd z taką nieuprzejmością.  Polakom daleko do uprzejmości np. amerykańskiej,  gdzie kiedyś, gdy zamierzałem przejść przez ulicę, kierowca , który przy cofaniu pojazdu wjechał pół metra na pięciometrowej szerokości pasy i wydawało mu się, że mógł mi tym sposobem utrudnić przejście wyznaczonym miejscem, zatrzymał się i na dziesięć sposobów wyrażał swoje przeprosiny – ku mojemu zażenowaniu. Ale jak najbardziej doceniam tego typu, nawet przesadne gesty przyjaźni i pokoju.  Tu nawet nie umiałem i nie umiem mieć pretensji do tych ludzi szukających sobie miejsca w nowym, trudnych dla nich świecie. Zamiast  samochodu w mojej wyobraźni pojawił się nagle  nacierający czołg. W tej malarskiej wizji najważniejsza była zaciętość  w oczach  kierowcy w otwartym włazie czołgu. Potem przyszła synteza tego wszystkiego: - Przecież Niemcy wiedzą, co robią!
 
Spekulacje
  1. Przecież to nie jest tak, ze pani premier coś się chlapnęło i teraz trzeba ponosić konsekwencje w postaci nadmiernego, szkodliwego dla Niemiec otwarcia się przez nie na świat muzułmański. Wszystko zostało skrupulatnie,  po sto razy policzone przez najmądrzejsze programy planistów: ilu będzie etnicznych Niemców w Niemczech roku 2065albo w 2090; ilu darmozjadów, ilu Słowian, ilu Turków, ilu elektryków, ilu marynarzy, ilu zdolnych do służby w policji, ilu fanatyków religijnych itd. Pełnia niekorzystnej prognozy demograficznej, nawet jeśli jej prawdopodobieństwo nie było zbyt duże, skłoniło Niemcy do wykorzystania sytuacji międzynarodowej i przyjęcia zastrzyku wzmacniającego populację żyjącą między Renem i Odrą. Świadomie decydowano się przy tym na zwiększenie udziału muzułmanów w niemieckim społeczeństwie. Przypuszczalnie dlatego, że tylko oni gwarantują szybki przyrost naturalny w odpowiedniej wysokości. Niemiecka zdolność do (samo)kontroli  społeczeństwa pozwala przy tym nie obawiać się napięć  o podłożu etnicznym lub ekonomicznym – szybko zostaną rozładowane. Wszystkie te zabiegi polityczne mają służyć  sprawie silnych, wielkich Niemiec. W realizowanym układzie znalazłyby one nieocenione oparcie w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
  2. Polska nie musi w swoich  planach pozostawać w tyle za przemyślnością niemiecką. Razem z Litwą ma ona doświadczenie  setek lat współpracy z żołnierzem modlącym się do Allaha – już od czasu bitwy pod Grunwaldem. Gdyby kiedyś miała powstać Muzułmańska Armia Wojska Polskiego, mogłaby się powoływać na wielką tradycję. Dziś wręcz zaskakuje świadectwo o mirze, jakim cieszył się Jan Sobieski wśród podległych jemu oddziałach tatarskich. Z drugiej strony godna podziwu jest stanowczość z jaką bronił on autonomii tureckiego obyczaju wśród służących mu janczarów przed niechętną temu opinią publiczną. Ten szacunek  bynajmniej nie prowadził go do klęski, słowa temu człowiekowi obcego.
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3282
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

29.10.2015 13:50

Zielone ludziki Putina pod zieloną flagą! Początek ataku hybydowego na EU ;-)
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Nazwa bloga:
Bez liczenia
Zawód:
nauczyciel

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 258
Liczba wyświetleń: 776,917
Liczba komentarzy: 744

Ostatnie wpisy blogera

  • Pięćset plus
  • W tymczasowym szpitalu covidowym
  • Wariacje covidowe

Moje ostatnie komentarze

  • W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…
  • W systemie biologicznym jednostka, w tym rodzina, nie ma znaczenia - ogół, zbiorowisko, populacja, społeczństwo i procesy w nim zachodzące owszem.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Niemieckie manipulacje
  • Hasło "Żydokomuna" w Wikipedii
  • Ekspres Poznań - Wrocław

Ostatnio komentowane

  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Jabe, Jednostka niczym, jednostka bzdurą.
  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności